Kilka miesięcy temu radni powiatu Montgomery w stanie Maryland, uchwalili ustawę nakładającą kary pieniężne na osoby palące we własnym mieszkaniu, które swoim nałogiem przyczyniają się do dyskomfortu innych mieszkańców powiatu.
Odtąd dym papierosowy wydobywający się przez otwarte okno, drzwi czy komin wentylacyjny, jeśli tylko dotrze do wrażliwych nozdrzy sąsiada, traktowany będzie jak inne szkodliwe substancje, z gazami bojowymi czy wąglikiem włącznie. Osoba emitująca taki dym zostanie ukarana przez powiatowy Wydział Ochrony Środowiska mandatem w wysokości 750 dolarów, a w przypadku recydywy, nawet wyższym.
Powiat Montgomery stał się więc pionierem w walce z nałogiem palenia tytoniu, nakładając kary za używanie produktu, który wytwarzany jest i sprzedawany legalnie. Wprawdzie powiatowi ustawodawcy twierdzą, że samego palenia nie zakazują, ani za palenie nie karzą, robią to jednak pośrednio. Nie ma bowiem sposobu, żeby jednoznacznie stwierdzić, czy wypalony przeze mnie papieros dokucza sąsiadowi, czy nie. Wystarczy, że ten ostatni wie, iż palę, a przy tym jest na mnie zły, albo nie lubi tytoniu i koncernów zarabiających na nim miliardy, zgłosi władzom powiatowym, że mu dmuchnąłem w nos dymem i zostanę ukarany. Mógłbym co prawda domagać się jakiegoś namacalnego dowodu na to, że mój dym kogoś istotnie podrażnił, ale wymagałoby to zainstalowania specjalnych czujników "dymu tytoniowego", albo ustanowienia "policji tytoniowej", która czuwałaby nad określaniem i przestrzeganiem standardów stężenia oraz szkodliwości emisji dymu z papierosów, co jest bardzo kosztowne.
Nie twierdzę, że dym papierosowy jest przyjemny w zapachu, bo nie jest. Samego mnie drażni czyjeś palenie. Uważam jednak, że prócz dymu tytoniowego, z domu sąsiada wydobywają się bezkarnie równie nieprzyjemne i drażliwe substancje; czasem jest to przypalona zupa, innym razem przedawkowana przyprawa egzotyczna, natomiast niemal na porządku dziennym - zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, gdzie żywność nafaszerowana jest chemikaliami - zdarzają się "gazy" wywołane niestrawnością czy błędami w diecie. Wystarczy przystawić nos do posiadłości sąsiada, by wiedzieć, o czym mówię. Czyż nie należałoby się zastanowić nad wprowadzeniem kar za wydzielanie innych zapachów?
Zwłaszcza że powiat Montgomery o swoich mieszkańców dba. Trzy lata temu rada powiatu wprowadziła obowiązek usuwania śniegu sprzed domu - pod karą grzywny - w ciągu 24 godzin od chwili jego spadnięcia. W zeszłym roku do obowiązku tego dodano także nakaz usuwania jesiennych liści.
Wróćmy do tytoniu. O ile wwąchanie się w zapachy wychodzące z posesji zlokalizowanej na dużej, półhektarowej działce jest praktycznie niemożliwe, o tyle przyłapanie na paleniu lokatora w kamienicy nie nastręcza większych trudności. Wystarczy do tego jedynie głębiej wciągnąć powietrze wychodzące przez dziurkę od klucza. Nie mam wątpliwości, że odtąd kamienice w powiecie Montgomery zamienią się w jedno wielkie siedlisko przestępców tytoniowych. Na ich terenie upatruję też największych sukcesów w walce ze szkodliwością palenia papierosów.
Problem w tym, że o ile duże posiadłości - gdzie można sobie swobodnie palić, nie narażając się na wyśledzenie przez czujnego sąsiada - są drogie i stać na nie wyłącznie osoby zamożne, o tyle mieszkania w kamienicach są zamieszkane raczej przez ludzi uboższych. Zatem Rada Powiatowa naraża się tutaj na zarzut dyskryminacji. Amerykańska konstytucja gwarantuje obywatelom równość wobec prawa, tymczasem w powiecie Montgomery równość tę stawia się pod znakiem zapytania.
Omawiana ustawa jest ilustracją coraz silniejszej w USA tendencji do podporządkowania życia obywateli regulacjom, nakazom, zakazom.
Najsmutniejsze jest to, że wspomniana ustawa spotkała się z poparciem większości mieszkańców powiatu. Jeden z nich, udzielając wypowiedzi dla mediów, powiedział, że "wreszcie czuje się wolnym człowiekiem, w wolnym kraju".
Innym przykładem tych "wolnościowych" tendencji jest uchwalona niedawno przez Kongres ustawa o bezpieczeństwie w lotnictwie oraz ustawa antyterrorystyczna. Oba te akty wyposażają państwo w siłę, jakiej nie miało ono nigdy. Podsłuchy bez zezwolenia sądu, aresztowania bez nakazu sądowego, konfiskaty mienia, rewizje i inne działania służyć mają zapewnieniu obywatelom większej wolności! Władza i administracja dbać będą nareszcie (tak jakby przedtem tego nie robiły!) o pełny komfort życia obywatela. Gdy ten poczuje się źle, gdy mu się coś nie spodoba albo ktoś na niego krzywo spojrzy - naciśnie guziczek, a przybiegnie urzędnik i dyskomfort usunie. A że koszty tej ochrony przekraczają z reguły jej opłacalność czy sens, jakie to ma znaczenie?
Urzędnicy, rzecz jasna, zacierają ręce, a to jak wiadomo grozi nowymi podatkami. W takim powiecie jak Montgomery na skutek uchwalenia ustawy nakładającej kary za wydzielanie dymu papierosowego, wzrosły one o ponad 25 proc., a przecież jest jeszcze tyle rzeczy do zakazywania.
JAN M. FIJOR (USA)
http://dzisiaj.dziennik.krakow.pl/dzisiaj/i/Swiat/11/11.html
Komentarze