Ramy czasowe podane przeze mnie są umowne, ale zbytnio nie odbiegają od rzeczywistości.

Nie, bynajmniej nie w sensie metaforycznym.
Są kolejne doniesienia w sprawie dilera gwiazd. Oskarżony o handlowanie narkotykami Cezary P. (50 l.) miał sprzedawać kokainę celebrytom i osobom znanym z pierwszych stron gazet. Gwiazdy swoimi zeznaniami przed sądem wybielają siebie oraz oskarżonego, opowiadając, że nie kupowały u niego środków odurzających, tylko alkohol i jedzenie. Na kolejnej rozprawie zeznania składała fryzjerka Katarzyna Z. Kobieta przekonywała, że kupowała u mężczyzny... płyty Madonny. W pewnym momencie oskarżony nagle zasłabł, z jego nosa poleciała krew. Mężczyznę wyprowadzono z sali i udzielono mu pierwszej pomocy. Rozprawę wznowiono po kilku minutach.
Tą sprawą od wielu miesięcy żyje świat polskiej rozrywki. W kwietniu 2016 roku policja zatrzymała Cezarego P., u którego znaleziono ok. 90 gramów kokainy oraz 30 tys. złotych. Później wyszło na jaw, że narkotyki, oprócz bogatych warszawskich biznesmenów, miały kupować znane twarze show-biznesu, m.in. Piotr G., jego partnerka Anna G. oraz Borys S. Łącznie w sprawie zamieszanych jest ok. 200 osób, które widnieją zanotowane w specjalnym, zakodowanym notesie oskarżonego. Podejrzani temu zaprzeczają, mówiąc, że kupowali u Cezarego P. alkohol oraz jedzenie.
W warszawskim sądzie odbyła się właśnie kolejna rozprawa, w której zeznawali świadkowie zamieszani w sprawę. Fryzjerka Katarzyna Z. zeznała, że Cezary P. wpadał do niej o godz. 2 nad ranem, żeby sprzedać płyty... Madonny. Okazuje się, że kobieta jest jej wielką fanką i z P. potrafiła o niej mówić godzinami. Nie pamięta jednak, czy kupowała kokainę. Mówi, że to "możliwe, ponieważ była w imprezowym okresie życia po śmierci ojca". Płyt jednak bardzo chciała posłuchać, ponieważ uwielbia Madonnę od dziecka. Pikanterii zeznaniom Katarzyny Z. dodaje fakt, że w środowisku polskich celebrytów Madonną nazywa się popularną substancję odurzającą MDMA, czyli narkotyk ecstasy. Katarzyna Z. znała Cezarego P. z imprez, widując go w towarzystwie gwiazd.
Z zeznań świadków potwierdza się także to, że Cezary P. miał mieć na stanie markowy alkohol, małą garmażerkę, a także sklep z płytami. Nikt nie kupował kokainy, lecz alkohole, obiady (w tym słynne kotlety i posiłki gotowane na parze) - jedzenie miał przywozić ze swojej gastronomii - a teraz wychodzi także na to, że płyty Madonny. Inny zaś świadek przyznał się także, że nie chciał od Cezarego P. najdroższych płyt, tylko te tańsze. Wynika to z jego rozmów telefonicznych z oskarżonym, które zostały odtworzone na sali sądowej. Świadek - pewien prawnik - utrzymuje jednak, że nie pamięta dokładnie tych rozmów.
Jak donosi wysłannik Fakt24, posiedzenie sądu zakończyło się dramatycznie. Oskarżony Cezary P. zasłabł, nagle z jego nosa poleciała krew. Musiano mu podać cukier. Przerwano rozprawę i wyprowadzono oskarżonego z sali sądowej. Podczas jego wyjścia Cezary P. prawie zemdlał. Sąd czekał aż oskarżony coś zje, żeby kontynuować rozprawę. Po kilku minutach kontynuowano przesłuchiwanie świadków.
Zeznawać miał dzisiaj także Piotr G., jednak ten nie stawił się w wyznaczonym czasie w sądzie. Poinformował, że się spóźni, jednak z powodów zamknięcia dzisiejszej rozprawy, nie dojdzie do jego przesłuchania. To już kolejny raz, kiedy wymiguje się od zeznań. Wcześniej tłumaczył się pracą i wyjazdami służbowymi.
Wielki mętlik i wszechogarniający smutek w głowie po dość traumatycznych przeżyciach, które miały miejsce parę dni wcześniej. Żal i niemożliwość wybaczenia bliskim osobom pewnych czynów. Totalne załamanie, zagubienie i brak chęci do życia. Noc, łóżko we własnym pokoju. Ok. 2 tygodnie temu odstawiłem antydepresanty.
Ramy czasowe podane przeze mnie są umowne, ale zbytnio nie odbiegają od rzeczywistości.
Oczekiwania spore, liczyłem na mocno psychodeliczne sny, lepszą ich zapamiętywalność i większą ich ilość.
Większość mojej wiedzy o substancji i tym jak może działać wziąłem z tego TR:
https://neurogroove.info/trip/ubulawu-0
Dzień 1
Pisze znajomy: załatw H. Nie załatwię, mówię, nie załatwiam tego nikomu. Weź grama, przyjadę, oddam kasę, ćwiara dla ciebie - odbija znajomy.
Siedzę w autobusie, tłok jak cholera, ludzie wracają z roboty. Telefon - 'będę czekał na przystanku, kasa w drzwiach, zostawię Ci tam gdzie zawsze'. Ok, więc nie dostanę sreberka do ręki, muszę liczyć, że faktycznie będzie leżało tam gdzie leżeć powinno. Na każdym przystanku wykręcam głowę próbując przeczytać jego nazwę. Jeszcze 3, może 4.