- Sprawdzają? - pytam chłopaka. Właśnie przeszedł bramkę strzeżoną przez rosłych ochroniarzy.
- Co ty? Z wiatrakami nie będą walczyć - roześmiał się.
Pochwalił się, że na festiwal dostał świeży "stuff" (dostawę towaru) prosto z Amsterdamu. Kolega przysyła mu pocztą marihuanę - poupychaną w kasety wideo. On robi sobie skręty i proszę - kto dba, ten ma. Tylko czasami kupuje od dealera u siebie w miasteczku.
- Powinni cannabis zalegalizować. Wyobrażasz sobie, ile państwo miałoby kasy? Z dzisiejszej imprezy można by poratować wszystkich emerytów w Kołobrzegu. Zobacz, wszyscy na czymś jadą. Kto dziś pije alkohol?! Po nim jest kiepska jazda - stwierdził Marcin.
Z JARANIEM NIKT SIĘ NIE KRYŁ - kłęby specyficznie pachnącego dymu zaległy nad lotniskiem Bagicz, gdzie rozstawiono namioty. Tam odbywały się koncerty.
Inne dragi też były na wyciągnięcie ręki. Dealerzy zarabiali aż miło: 25 zł za tabletkę ecstasy. Można też było kupić kwasy (LSD), speed (amfetaminę). Dla każdego coś miłego.
Imprezy techno są bardzo wyczerpujące - tańczy się całą noc, muzyka wwierca się w mózg, trudno to wytrzymać "na sucho". A po "wsparciu" - nie ma sprawy. Skąpo ubrani ludzie tańczą po 4 godziny bez odpoczynku, non stop. W transie, w euforycznym nastroju. Nie czują zmęczenia, gorąca (temperatura w namiocie przekracza 30 stopni), pragnienia.
Wielu ma jednak butelki z wodą mineralną. To ci uświadomieni. Trzeba pić bawiąc się po dragach - wzrasta temperatura ciała, tętno...
- Jeśli ktoś zapomni o wodzie, może umrzeć z wyczerpania - mówi Monika, partyworkerka.
Partyworkerzy to pomysł brytyjski. Tam narodził się clubbing, tam głupie dzieciaki zaczęły się przekręcać po "tanecznych" narkotykach. Wymyślono więc, że trzeba ich uświadomić - że uważane przez nich za bezpieczne dragi też mogą zabić. Że nie wolno brać kilku pigułek naraz, ta jedna też zadziała, tylko trzeba poczekać. Jeśli już musisz coś zażyć - to tylko od sprawdzonego dealera. Chciwy producent może dodać np. strychninę do amfy. Albo amfetaminę do marihuany i masz kłopot.
Teraz partyworkerzy wkraczają do polskich klubów i na imprezy techno. Nie będą uczyć, jak "BEZPIECZNIE BRAĆ". Będą ostrzegać - jak nie zrobić sobie krzywdy. Oficjalnie zaczynają działać 6 września (spotkasz ich w warszawskim klubie Lokomotywa). Ale na Creamfields też już byli. Podchodzili do naćpanych i oferowali pomoc. Rozdawali ulotki z hasłem: nie istnieje bezpieczne zażywanie narkotyków.
- Pięć osób sami odstawiliśmy do karetki. To były już stany psychozy i paranoi. Kilkanaście osób przespało się w naszym "żłobku" (namiocie) - mówi Monika.
Ludzie przyjmowali ich z uśmiechem na ustach. Z uśmiechem lekkiego rozbawienia.
- Cieszę się, że ktoś się o mnie martwi. Ale to nic nie da - komentował kolorowo ubrany i "nawciągany" (amfetaminą) wielbiciel techno.
W Kołobrzegu nie było agresji i bójek. Wszyscy przyjaźnie i optymistycznie nastawieni do świata i ludzi. Szkoda tylko, że pozytywną energię zawdzięczają "wspomagaczom".
Z ulotek partyworkerów:
Spożywanie jest najbezpieczniejszym sposobem zażywania speedu. Palenie daje natychmiastowy efekt i o wiele łatwiej może prowadzić do uzależnienia.
Doświadczenie po użyciu LSD nazywane jest zwykle podróżą (trip), ponieważ jest jak podróż do innego miejsca.
Ecstasy (MDMA) podnosi nastrój i powoduje euforyczny, zrelaksowany stan. Nie wywołuje halucynacji.
Z zażywaniem MDMA wiąże się parę przypadków śmierci, zwykle związanych z udarem cieplnym. (...)
Komentarze