Brakuje aptek, które mogą sprowadzać medyczną marihuanę

Sytuacja uległa stuprocentowej poprawie na poziomie bardzo symbolicznym, dlatego że decyzja o refundacji tak naprawdę za dużo nie zmienia jeśli chodzi potencjalnych pacjentów i już tych istniejących – ocenia Dorota Gudaniec.

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

RDC/ rynekaptek.pl

Odsłony

162

Sytuacja uległa stuprocentowej poprawie na poziomie bardzo symbolicznym, dlatego że decyzja o refundacji tak naprawdę za dużo nie zmienia jeśli chodzi potencjalnych pacjentów i już tych istniejących – ocenia Dorota Gudaniec.

W ten sposób, na falach radia RDC, Dorota Gudaniec z Fundacji „Krok po kroku”, mama Maksa chorego na padaczkę lekooporną, komentuje decyzję ministra zdrowia dotyczącą zgód na refundację produktów zawierających kannabinoidy, sprowadzanych z zagranicy w ramach importu docelowego.

To procedura ściśle przypięta do procedury importu docelowego, a z kolei ten jest na tyle złożony i skomplikowany, że z naszych danych wynika, że w ubiegłym roku skorzystało z niego osiemnaście osób. Więc w tym kontekście jest to niewielka pomoc.

Ale bardzo dużo zmieniło się w kontekście symboliki, ponieważ poszedł bardzo jasny sygnał ze strony rządu, że marihuana jest lekiem, bo jeżeli coś refundujemy – nawet jeśli będzie to dla jednej osoby – to znaczy, że to uznajemy za lek. A jeżeli jest to lek, to znaczy, że jest to legalna terapia. To ogromny sukces. Dzisiaj żaden lekarz nie powinien czuć obawy przed zastosowaniem takiej terapii.

MZ dało jasny sygnał, że można leczyć. Ale czy to faktycznie przełoży się na leczenie? Tu jestem bardziej pesymistyczna. Zanim lek trafi do chorej osoby, mogą minąć nawet miesiące.

Najpierw lekarz musi wystąpić z wnioskiem o import docelowy. Następnie wniosek wraz z uzasadnieniem wędruje do konsultanta krajowego, a potem do Ministerstwa Zdrowia. Tu muszę powiedzieć, że Ministerstwo działa bardzo sprawnie – nie przetrzymuje tych wniosków i są one od ręki podpisywane. Dochodzimy do momentu, że teoretycznie mamy zapewnioną terapię i tutaj zaczyna się największy problem.

Lek musimy sprowadzić za pośrednictwem apteki ogólnodostępnej. Czyli apteka składa zapotrzebowanie do hurtowni. Pod warunkiem, że apteka ma podpisaną umowę z jedną z dwóch hurtowni, które funkcjonują w naszym kraju i które mają uprawnienia do sprowadzania leków narkotycznych.

Ja trafiłam za 43 razem na właściwą aptekę. Jak już trafimy na właściwą aptekę i hurtownię, to docelowy import trwa od 6 do 12 tygodni, a często nawet dłużej. Ostatnio dostałam takie zaświadczenie z apteki, bo poprosiłam o to na piśmie, że sprowadzenie leku będzie trwało 4 miesiące. Dochodzimy do momentu, że chory – nawet chcąc leczyć się legalnie – nie będzie czekać na leki 4 miesiące, bo może nie dożyć tego momentu.

Sprowadzamy te leki z Holandii. Holandia ma medyczną marihuanę za pośrednictwem jednej firmy, która nie działa na zasadach komercyjnych. Ma jednego kontrahenta, którym jest rząd holenderski. Rząd skupuje całość uprawy firmy i w pierwszej kolejności zabezpiecza potrzeby holenderskich pacjentów. Eksportują nadwyżkę.

Jeśli tej nadwyżki nie ma, to polscy pacjenci nie dostaną leku. To co teraz musimy zrobić, to znowelizować ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii. Powinien być tam zapis o polskich uprawach, czyli własnym dostępie do surowca.

Proponujemy kilka rozwiązań, np. własną uprawę korporacyjną, kiedy wykonuje ją jedna firma, np. Herbapol. Lub model włoski, w którym na potrzeby chorych marihuanę uprawia wojsko. Albo model hiszpański, gdzie koncesje na uprawy mają organizacje pozarządowe, skupiające pacjentów.

Oceń treść:

Average: 9 (2 votes)

Komentarze

trustory (niezweryfikowany)

O co naprawdę chodzi w "medycznej" marihuanie? O to, żeby lekarz wziął swoją dolę za wypisanie ci recepty. O to żeby apteka z licencją zgarnęła swoją prowizję. O to żeby licencje wydawał jakiś urzędnik państwowy. Politycy zdają sobie sprawę z łatwości uprawiania marihuany i wiedzą, że po ewentualnej legalizacji nie dałoby się już na marihuanie specjalnie zarobić. Każdy potrzebujący po jakimś czasie uprawiałby swoją własną roślinkę, na własny użytek i państwo nic by z tego nie miało. Handel marihuaną siadłby zupełnie. (Także z powodu spadku ceny, która dziś jest tak wysoka... tylko i wyłącznie z powodu nielegalności towaru. Dziś klient bardziej płaci za ryzyko dilera niż za sam towar). "Medyczna" marihuana to wytrych umożliwiający jednocześnie w pełni kontrolowany handel legalną "medyczną" marihuaną oraz utrzymanie przez policję grantów na "wojnę z narkotykami" i dalsze łapanie posiadaczy wszelkiej "niemedycznej" marihuany. (Co konsekwentnie generuje dalszy hajs i pracę dla adwokatów, sędziów... czyli jakby nie było establishmentu uzależnionego od współpracy z państwem i tego jakie będą uchwalone ustawy. Im więcej rzeczy nielegalnych - tym więcej pracy dla prawników i policji. A czy ma to sens dla społeczeństwa? Dla takiego przestraszonego, kościółkowo-postsowieckiego niestety ma.). I to cała prawda na temat medycznej marihuany. Bo jeżeli naprawdę chcielibyśmy ulżyć osobom potrzebującym marihuany do niwelowania bólu fizycznego (lub psychicznego) to pełna legalizacja i posiadania i uprawiania jest najbardziej sensownym i humanitarnym rozwiązaniem. Jednemu pomaga marihuana o dużej zawartości CNB, a innemu o dużej zawartości THC. Lekarzowi nic do tego. Na pewno i taka i taka odmiana jest lepsza niż tabletki produkowane przez jakąś Pharmę.
Zajawki z NeuroGroove
  • LSD-25
  • Pierwszy raz

Mieszkanie na 4 piętrze. Niezbyt mądry pomysł. 3 zaufanych kumpli, muzyka i ja. Oczekiwania były spore... nie przeliczyłem się. Ale szczegółowo to na dole ;)

Witam wszystkich tripowiczów. Na wstępie chciałbym powiedzieć, że niczego tutaj nie wyolbrzymiam i nie bagatelizuję. Przekazuje Wam czystą prawdę. Przepraszam za długość, ale ciężko jest streścić 6h w 2 strony ;) Mam nadzieję, że się spodoba.

Jest to mój pierwszy trip raport, więc proszę o wyrozumiałość, ale postaram się Wam przybliżyć wszystko w najmniejszych szczegółach.

Całą przygodę mieliśmy przeżyc w 4 osoby. 3 moich przyjaciół i ja. Nazwijmy ich Fred, Sid i Narciarz (czemu tak, to później).

  • Oregano
  • Oregano
  • Pierwszy raz

Set: Wewnętrznie jestem spokojny i w miarę wypoczęty. Jest też uczucie, abym nie jadł tyle oregano, tylko coś normalnego i abortował tripa, zapewne dlatego, że jestem na czczo i nie jadłem wczoraj kolacji ze zmęczenia. Jest ze mną Ajlo i nasza Psinka, lecz tripuję sam. Setting: Jesteśmy rozbici namiotem w najbardziej naturalnym zakątku, do którego mogliśmy dotrzeć na piechotę od domu. Obok wału, zaraz przy rzecze, jak najdalej od jakichkolwiek zabudowań i konstrukcji ludzkich, dokładnie w tym samym punkcie, w którym zakończyliśmy naszego poprzedniego tripa - na pregabalinie. Jest rano, zaraz po obudzeniu się.

Substancja: Oregano, ~17,5 g. Zostało ono wyhodowane i wysuszone na działce, nie wiem jak dawno temu. Dlatego też celowałem w górną granicę dawki zalecanej na forum, 20g, lecz nie byłem w stanie dojeść wszystkiego, no i minimalną ilość rozsypałem.

 

Set: Wewnętrznie jestem spokojny i w miarę wypoczęty. Jest też uczucie, abym nie jadł tyle oregano, tylko coś normalnego i abortował tripa, zapewne dlatego, że jestem na czczo i nie jadłem wczoraj kolacji ze zmęczenia. Jest ze mną Ajlo i nasza Psinka, lecz tripuję sam.

 

  • Gałka muszkatołowa
  • Przeżycie mistyczne

Jako, że posiadam nieznaczną wiedzę o narkotykach, wiem, że nie są zabawką. Podchodzę do nich poważnie, niemalże wypowiadając do nich w myślach intencję "Szanuję cię substancjo czynna, chcę, abyś ukazała mi dobrą stronę siebie i urozmaiciła percepcję." Do gałki podszedłem na luzie, w domu, w spokoju. Była to sobota- czas w miarę wolny. Spożyłem ją z najlepszym przyjacielem, nastawiłem się bardzo pozytywnie. Jestem z natury optymistą i to się opłaca.

Na wstępie trochę informacji o mnie:Wiek: Ledwo ukończona pełnoletniość ^^Waga: 82 kg przy sportowej budowie ciała, Wzrost: 185 cm
Duża skłonność do filozofowania, zaitneresowanie psychologią i anatomią, natura flegmatyczna, wiara w zjawiska paranormalne i Boga (niechrześcijańskiego, ani nawet niezwiązanego z żadną religią), duży dystans do życia, brak traum i wewnętrznych obsesji, które mógłbym w sobie tlić. Brak przewrażliwienia na jakimkolwiek punkcie, natura raczej ugodowa, choć w kaszę sobie nie daję dmuchać. 

  • MDMA (Ecstasy)

randomness