„Nie ma granic między mózgiem, a kosmosem”
Zawsze miałam tego świadomość, ale dopiero po ostatniej podróży w pełni tego doświadczyłam.
Łódzka policja stworzyła dla rodziców i nauczycieli słownik slangu narkotykowego. Baza jest wciąż aktualizowana, gdy tylko na rynku pojawią się nowe określenia narkotyków.
Słownik opracowali policjanci z Wydziału Kryminalnego KWP. Slang poznali podczas rozmów z dilerami, pracy operacyjnej, przesłuchań. - A pomysłowość handlarzy i dzieciaków kupujących narkotyki jest w tej dziedzinie nieprawdopodobna - opowiada jeden z policjantów.
Kilka przykładów:
- Te nazwy mają służyć bezpieczeństwu transakcji - dodaje jeden z policjantów z łódzkiej komendy miejskiej. - Dziś diler odbiera towar i od razu przez telefon umawia się z klientem na jego odbiór używając swoistego kodu. - Nie trzymają towaru w domu, by nie ryzykować wpadki. Odkąd w policji są psy do tropienia narkotyków, handlarze pozbywają się towaru jak najprędzej.
Z policyjnego słownika rodzice dowiedzą się także slangu potrzebnego do zawarcia transakcji. Na przykład, gdy usłyszą zwrot "sześć pięć za kółko", oznacza to cenę 6,50 zł za jedną tabletkę ecstasy. Z kolei używane w rozmowie wiśnie, smerfy, cukierki, guziki, witaminy niekoniecznie muszą oznaczać te rzeczy. - To nazwy tabletek ecstasy wzięte od logo wytłoczonego na tabletkach.
- To, że nasze pociechy używają takich zwrotów w rozmowach, nie musi oznaczać, że handlują lub biorą narkotyki - uspokaja Klimczak. - Ale warto być czujnym.
lekka desperacja i tęsknota za przeżyciami po ketaminie, niepewność co do miejsca w jakim przyjdzie mi ostatecznie tripować.
„Nie ma granic między mózgiem, a kosmosem”
Zawsze miałam tego świadomość, ale dopiero po ostatniej podróży w pełni tego doświadczyłam.
Pozytywny nastrój, jesienny wieczór, sam w swoim pokoju.
Słowem wstępu, poznawaniem działania różnorakich substancji psychoaktywnych, zainteresowałem się między 6 klasą, a pierwszą gimnazjum. Poznawaniem świata i podważaniem wszystkich jego reguł, według własnej woli, dużo wcześniej. Pierwszy dżosz wleciał koło 13 roku życia, pierwsze kaszlaki rok później, a 3 lata później, zainteresowałem się chodzeniem na praktytki z badań nad stymulantami w domach znajomych. I mimo, że wtedy wyglądało to jak najlepszy dla mnie okres, to była to zgubna droga. Nie powiem że na dno, bo w szerszej perspektywie kurewsko na szczyt (chociaż jeszcze do niego daleko).
Miejsce: mieszkanie znajomego Muzyka: ambient, psytrance, medytacyjna Towarzystwo: trójka przyjaciół
Ciekawość po raz kolejny popchnęła mnie do ryzykownego eksperymentu – tym razem dawka mojej ulubionej substancji wyniosła dokładnie 375micro gram.
Komentarze