Alkohol czy psychotropy? Dylemat Polaka

Już nastolatki łykają leki na depresję i na stanę lękowe, a także tabletki przeciwbólowe. Tych ostatnich Polacy kupują dwa miliardy rocznie. Nadużywaliśmy alkoholu, teraz zamieniamy go na tabletki...

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

medonet.pl
Zuzanna Opolska

Odsłony

1572

Już nastolatki łykają leki na depresję i na stanę lękowe, a także tabletki przeciwbólowe. Tych ostatnich Polacy kupują dwa miliardy rocznie. Nadużywaliśmy alkoholu, teraz zamieniamy go na tabletki.

– Jesteśmy niczym pasażer, który przesiadł się do innego wagonu, ale jedzie w tym samym pociągu – mówi Robert Banasiewicz, specjalista leczenia uzależnień. Skutki są dramatyczne. Tak jak dane Głównego Inspektora Farmaceutycznego i Narodowego Instytutu Leków dotyczące tego, ile leków kupują Polacy.

  • Polacy w ciągu roku wydają w aptekach ponad 30 mld zł. Kupują półtora miliarda tabletek przeciwbólowych (poza aptekami kolejne 500 mln) i 19 mln opakowań antydepresantów. Z danych Głównego Inspektora Farmaceutycznego i Narodowego Instytutu Leków wynika, że padł w tej kwestii rekord
  • Baliśmy się uzależnienia od antydepresantów. Przy tych nowej generacji to już nam nie grozi, więc lekarze zaczęli przepisywać je nawet dzieciom. Efekt? Rośnie pokolenie, które nie uczy się jak radzić sobie samodzielnie z emocjami i w kontaktach i innymi ludźmi
  • Wciąż pojawiają się nowe substancje, na których przyjmowanie robi się moda. Tak jest teraz z fentanylem, który znany był głównie anestezjologom – znieczulali nim pacjentów przed zabiegami. Dziś aplikujemy go sobie sami, by znieczulić ból... duszy


      Zuzanna Opolska, Medonet: Pod względem ilości przyjmowanych tabletek przeciwbólowych zajmujemy drugie miejsce w Europie. Jesteśmy narodem lekomanów?

      Robert Banasiewicz, specjalista leczenia uzależnień, pedagog: Lekomania to światowy problem. W Stanach Zjednoczonych legalne substancje skutecznie konkurują z zabronionymi prawem narkotykami, których cena ciągle spada. Lekarze przepisują opioidy, w tym fentanyl. Nie chciałbym tworzyć teorii spiskowych. Chyba nie trzeba. Wystarczy obejrzeć bloki reklamowe w telewizji, by zauważyć, jaka część dotyczy reklamy leków. W moim miasteczku jest co najmniej osiem aptek. A przecież popularne leki przeciwbólowe można kupić niemal w każdym sklepie spożywczym i na stacjach benzynowych, także te z kodeiną i efedryną.

      Po tabletkach przeciwbólowych na drugim miejscu polskiej listy są benzodiazepiny...

      To zdecydowanie nasz rynek. Kolejny problem to antydepresanty.

      Podobno „nie uzależniają”?

      Podobno. Jednak wiele z nich ma bardzo nieprzyjemne objawy odstawienne. Rzecz nie polega na tym, czy określony lek tworzy „zespół uzależnienia”, czy nie. Problem w tym, że coraz młodsi ludzie (13–14 lat) są „ustawiani” lekowo. Jeśli dzieciakom zaczynamy podawać antydepresanty, to oni nigdy nie wytworzą w sobie kompetencji społecznych – narzędzi w interakcji ze światem.

      Znieczulają nas na dobre?

      Tak, mówiąc wprost wycinają dwa końce samopoczucia. Nie tylko pozbawiają nas nieprzyjemnych obszarów rejestrów, ale także zobojętniają. Życie po lekach to pedałowanie po równym terenie, pozbawione ekscytacji, wzruszenia, emocji. Naszym celem powinna być codzienność bez leków.

      Mówi się, że biorąc leki antydepresyjne już się nie zakochasz?

      Nie znam się na tym (uśmiech) Zakochanie to F99 czyli zaburzenia psychiczne bliżej nieokreślone (BNO) – taki żart. Chodzi o bardzo wysokie rejestry emocjonalne. Antydepresanty uniemożliwią nam to skutecznie – spłycając wszystkie doznania.

      Za oceanem mamy mamy nowy huragan w farmakologii – wywołał go fentanyl, lek przeciwbólowy. Dotrze do Polski?

      Już dotarł. W Polsce najbardziej rozpowszechnioną postacią fentanylu są plastry, które otrzymuje wielu pacjentów chorujących na raka, czy wymagających leczenia przeciwbólowego z innych przyczyn. Zanim zostaną wyrzucone do śmieci, pozostają na skórze trzy dni. Potem zaczyna się ich drugie życie. Nie podam sposobów ich wykorzystywania, bo byłoby to nieodpowiedzialne. Ich wtórne użycie często kończy się przedawkowaniem lub ostrym zakażeniem ogólnoustrojowym.

      To legalny narkotyk?

      Tak. Mimo że nie mam wskazań medycznych do posiadania plastrów z fentanylem, to nikt mnie za to nie ukarze jeśli je mam. Nie ma takiego przepisu. Formalnie wszystko gra. Dlaczego ceny narkotyków tak bardzo spadły? Dealerzy już dawno zrozumieli, że substancje można zdobywać w sposób legalny. Tylko dlatego w Stanach Zjednoczonych heroina kosztuje 3 dolary. Tyle co nic.

      Fentanyl szybko uzależnia?

      Wszystko zależy od tzw. osobniczej odpowiedzi. Marek Kotański mówił, że wystarczy wziąć raz, żeby wpaść w narkomanię. Też tak myślę – jeśli jakaś substancja bardzo mocno mnie zeuforyzuje to będę chciał tego przeżycia znowu i znowu... Problem polega na tym, że już nigdy nie jest tak, jak za pierwszym razem.

      W Stanach z powodu opioidów dziennie umiera 140 osób. To niewystarczające ostrzeżenie?

      Niestety, "medialne straszonko" w postaci szokujących statystyk niewiele zmieni. To nie przypadek, że „epidemia fentanylowa” ogarnia świat. Jest w nas ogromna potrzeba odurzania się – zwyczajnie nie wytrzymujemy ciśnienia i szukamy łatwych rozwiązań.

      Wygląda na to, że wizerunek ćpuna mocno się zdezaktualizował?

      Tak, to nie jest już wyniszczony cień człowieka z dworca, to równie dobrze może być 13–latek, który nie akceptuje siebie. Zmienił się i stereotypowy obraz narkoman jak i substancje, których używamy. Często szukamy wyższych rejestrów. Bywamy jak pasażer, który przesiadł się do innego wagonu w tym samym pociągu. Czasem przestajemy pić alkohol, by w to miejsce przyjmować kolejne dawki leków: opioidów, benzodiazepin, antydepresantów.

      Przestaliśmy topić smutki w alkoholu?

      W Polce już dawno temu powinniśmy – tak jak Donald Trump – wprowadzić stan wyjątkowy, tylko nie odnośnie epidemii opioidowej, ale alkoholu i nikotyny. Fentanyl sprawdza się medialnie: wystarczy wziąć raz i mamy trupa. Czynni palacze, mimo że żyją już są trupami, jednak o tym nie wiedzą. Na całym świecie mamy miliard ludzi uzależnionych od tytoniu i około 30 milionów narkomanów. To zestawienie mówi samo za siebie. Nikotyna to jedyna substancja zabijająca ludzi, którzy nigdy w życiu nie wypalili ani jednego papierosa. Nie ma takiej drugiej... To terrorysta doskonały. Palimy w samochodach, domach, miejscach publicznych – na przystanku, przed bankiem, przed szpitalem, na szkolnym boisku... Nawet nie zdajemy sobie sprawy, że zabijamy przechodniów wchodzących w chmurę dymu, która się za nami ciągnie. To „dramat na legalu”.

      To może powinniśmy zastosować metodę kija i wprowadzić prohibicję?

      Pamiętam jak sam pozyskiwałem różnego rodzaju substancje psychoaktywne, a w tamtych czasach nie było Internetu. Prohibicja nie zawsze jest złotym środkiem. Ograniczenie dostępu nie może być jedynym działaniem – uzależniony zawsze znajdzie sposób. Jednak i w tym obszarze warto coś zrobić. W USA i Europie zachodniej nie kupi Pani w nocy alkoholu. Dodatkowo w USA sklepy z alkoholem są poza centrami miast i miasteczek. Poza tym alkoholu nie sprzedaje się osobom poniżej 21 rż i jest to rygorystycznie przestrzegane. W Szwecji ilość kupowanych butelek wódki przez obywateli jest notowana. Nikt specjalnie się tym nie oburza, że ograniczane są ich prawa obywatelskie. Nic się nie zmieni, jeśli nie dotrzemy do przyczyn. Powinniśmy zastanowić się dlaczego tak wielu młodych ludzi ryzykuje życie, żeby wyłączyć wtyczkę do własnych emocji? Co z profilaktyką? Świat współczesny zwariował i wszyscy razem musimy wspierać się emocjonalnie. Legalny czy nielegalny narkotyk zawsze wpisuje się w jakiś deficyt. Braki w obszarze emocjonalnym. Czegoś nie przeżywam lub nie chcę przeżywać... Może jeszcze nie umiem tego nazwać, ale wiem, że jest tego za dużo. Wszystkie komunikaty, które docierają do nas ze świata zewnętrznego przekonują nas, że okazywanie emocji jest złe. Jak mam zaakceptować siebie, jeśli słyszę wokoło słyszę: nie płacz, nie złość się, nie bój się...

      W Stanach winią lekarzy, którzy lekką ręką wypisywali i nadal wypisują recepty...

      Taki jest klimat. Mamy erę medycyny objawowej – trzeba usunąć objaw: pryszcze, lęk, brak snu... Niewielu z nas zastanawia się nad tym, jaką cenę przyjdzie nam zapłacić. Nie wińmy lekarzy, nie wińmy rodziców, wszyscy dajemy taki przykład. Zawsze znajdzie się czarodziejska tabletka – lek na całe zło. Żyjemy w świecie, w którym zapotrzebowanie na „efekt wow” osiągnęło ekstremum. Przekaz mediów jest jeden: jeśli jesteś chory lub masz jakiekolwiek dysfunkcje organizmu: somatyczne czy psychiczne, to natychmiast je usuń. W innym wypadku wypadniesz z obiegu – staniesz się niemile widziany.

      Według badań Amerykańskiego Instytutu ds. Walki z Narkotykami: cztery na pięć osób rozpoczynających zażywanie heroiny wcześniej nadużywało legalnych leków. Kończy się strzykawką?

      Marek Kotański mówił, że nie wszyscy którzy palili marihuanę skończyli biorąc heroinę, ale wszyscy, którzy brali heroinę, palili marihuanę. Jeśli zaczynam brać leki w sposób narkotyczny, to na końcu jest strzykawka i prawdziwy ćpun. Nic jej nie dorówna w sile doznań, szybkości zabijania i trudności odstawienia.

      Mleko się rozlało, pytanie co możemy zrobić?

      Po pierwsze najlepiej nie wchodzić. Musimy zrozumieć, że nie ma bezpiecznego stosowania substancji psychoaktywnych. Tylko 1/10 osób, które podjęły terapię utrzymuje abstynencję powyżej sześciu lat. Dziewięć pozostałych już nie żyje. Trzeba mieć naprawdę kupę szczęścia, żeby poznać właściwych ludzi we właściwym czasie i miejscu. Mogę pójść na terapię, przestać ćpać i nadal robić rzeczy tak, jakbym był naćpany.

      To jakie mamy wyjście?

      Tu nie chodzi o to, żeby powstrzymać się od brania narkotyków, ale zacząć żyć. Musimy zrozumieć, że w naszym życiu nie ma drugiego miejsca chociaż wydaje się, że to też jest podium. Dla mnie drugie miejsce oznacza jedno – nie żyjesz. Albo jesteś mistrzem, albo cię nie ma. Trzeba robić takie rzeczy jak polski Iron Man – Jurek Górski. Stawiać sobie wyzwania, zdobywać kolejne szczyty, przekraczać granice i ograniczania, które są w naszej głowie. Jeśli jesteś mechanikiem to bądź najlepszym mechanikiem. Jeśli jesteś sprzątaczem, to bądź w tym najlepszy. Nie przeciętny – takich są setki. Nie mam na myśli wyścigu szczurów, tylko działanie na własnym potencjale – pasję życia. Tego brakuje nam wszystkim. Dlatego szukamy ukojenia na zewnątrz, zamiast znaleźć ulgę w sobie.

Oceń treść:

Average: 5.6 (10 votes)
Zajawki z NeuroGroove
  • 6-APB
  • LSD-25
  • Marihuana
  • Pierwszy raz
  • Tytoń

Przed kwasem trochę strachu (jak za pierwszym razem), przed 6-abp wielka chęć spróbowania. Ludzie bardzo w porządku, milutko, prawie cieplutko w domu ;)

Tamtej nocy braliśmy nie to, co wpisałam jako substancję wiodącą. Ale ona jest ważniejsza (choć to może wydawać się nieco dziwne).
Ogólnie tamta noc miała być kwasowym tripem, ale niestety mnie się nie udało. I nie, nie dlatego, że nie wzięłam… tylko to nie było to. Ale o tym zaraz.
               

Godzina 18, zarzucamy LSD. Ja z kolegą na pół – reszta po całym kartonie. Chłopaki mówią, że trzeba czekać na pierwsze akcje jakieś 40 minut, więc siedzimy i czekamy.
               

  • Dekstrometorfan
  • Dimenhydrynat
  • Tripraport

Żadne

Rzecz dzieje się już długo po utracie magii. Ostatnie 10-15 "tripów" z dawkami, które kiedyś powodowały mi znane z poprzednich raportów akcje z kosmitami, nie wywoływały żadnych efektów (oprócz ogłupienia i strucia).

Jakiś czas temu głupota znowu wzięła górę i uznałem, że zażyję 300 mg oraz 2 sztuki Aviomarinu, żeby sprawdzić jego cudowne właściwości przeciw nudnościom. Po dwóch godzinach byłem już pewien, że i tym razem nie zadziała ,bowiem czułem już to samo, co ostatnie kilkanaście razy — wrażenie bycia strutym i ogłupienie.

  • Benzydamina
  • Coleus Blumei
  • Dekstrometorfan
  • Diazepam
  • Dimenhydrynat
  • DOM
  • Etanol (alkohol)
  • Gałka muszkatołowa
  • GBL (gamma-Butyrolakton)
  • Klonazepam
  • Kodeina
  • Marihuana
  • Metoksetamina
  • Metylon
  • Miks
  • pFPP
  • Powoje
  • Zolpidem

Nastawienie - długo oczekiwane spotkanie z hajpowymi ćpakami, humor znakomity. Początkowo ładna pogoda, piękne okolice jury krakowsko-częstochowskiej. Sympatyczna atmosfera.

Już rok temu w Dexeleet padł pomysł zorganizowania zbiorowego tripa. Niestety, jak to zwykle bywa – niesubordynacja wzięła górę i skończyło się na chęciach. W tym roku ja i CosmoDo postanowiliśmy wziąć sprawy w swoje ręce. Konkrety ustaliliśmy jak zwykle na ostatnią chwilę, jednak nie miało to większego znaczenia. Chętnych było wielu, lecz większość wykruszyła się z różnych powodów. Na placu boju pozostała nas siódemka.

  • Bad trip
  • Etanol (alkohol)
  • Marihuana
  • Marihuana

popołudnie, mieszkanie kumpla, w tle muzyka. Nastrój całkiem pozytywny. Żyjąc dłuższy czas w abstynencji nastawiałam się na przyjemną fazę.

Nie wiem czy trip, którego ostatnio doświadczyłam zasługuje na miano bad tripa ale z pewnością było to mega INTENSYWNE doświadczenie. Zacznijmy jednak od początku...

Jest sobotnie, leniwe popołudnie. Wieczorem mam zamiar wyjść na koncert, ale wcześniej wpadam do kumpla, coby się wprawić w dobry nastrój. Na początek wychylamy po kieliszku czystej, ale szybko nachodzi mnie ochota na spalenie grassu. Rodzice znajomego wybyli do pracy i mamy mieszkanie tylko dla siebie, zatem nastawiam się na przyjemną i bezstresową fazę.

randomness