Substancje stanowiące pochodne kwasu γ-aminomasłowego (w tym gabapentynoidy) – m.in. baklofen i pregabalina.
ODPOWIEDZ
Posty: 3014 • Strona 9 z 302
  • 164 / 21 / 0
a nie ma to jakiejs krzyzowej tolerancji z innymi gaba-modulatorami?
Stay beautiful księżniczko!
dbamy o zęby!
makijaż na kaca/zjazd!
  • 1203 / 21 / 0
Ma.
Chcę widzieć już tylko jedno światło.
Widzenie zbyt wielu jest wyczerpujące.
  • 501 / 7 / 0
Duża dawka fenibutu (biorę aktualnie piracetam) jest wyczuwalna, poprawia nastrój, zwiększa motywację i chęć do działania, ma też lekkie działanie przeciwlękowe.
  • 1095 / 34 / 0
duża dawka to 5g.
Wszystko co napisałem na tym forum to nieprawda; opisywane sytuacje nigdy nie miały miejsca.
  • 501 / 7 / 0
@up dokładnie, też właśnie myślałem że to coś ok. 5 gram. Ale takie dawki bardzo zakwaszają organizm, więc nie polecam stosować tego przewlekle.
  • 3363 / 355 / 0
wolfster pisze:
@up dokładnie, też właśnie myślałem że to coś ok. 5 gram. Ale takie dawki bardzo zakwaszają organizm, więc nie polecam stosować tego przewlekle.
A wy nadal z tym zakwaszaniem, czy to nie gieblem czy nie fenibutem...
NIE, ORGANIZMU NIE DA SIE OT TAK ZAKWASIC!!!
Musialbys wypic HCl albo kwas siarkowy zeby niezle sie 'zakwasic'. Nasza fizjologia swietnie wytrzymuje takie 'zakwaszenia' jak spozycie fenibutu czy tez GBL. Jedyne co moze byc odczuwalne to zgaga, i tyle. :kotz:
  • 1070 / 137 / 0
hej,

To (chyba) mój pierwszy post tutaj. Phenibut jest jedynym z środków przeze mnie używanych (no oprócz alko i bardzo sporadycznie mj. Jeśli kogoś interesuje działanie tego środka to zapraszam do czytania. Najprawdopodobniej większego eksperta w tym temacie tutaj nie znadziecie;)

Zaczęło się od tego, że byłem na początku studiów i szukałem substancji która pomogłaby mi z moją fobią społeczną i nerwicą. Brałem różne leki z apteki, bez recepty, ale to nic nie pomagało. Po prostu obce miasto, ludzie to był dla mnie duży stres, a takie np. ćwiczenia gdzie musiałem się wypowiedzieć gdy wszyscy patrzą to już w ogóle kosmos. Szukałem dalej aż w końcu natrafiłem na którymś z forów dla pakerów na phenibut. Wydawał mi się ciekawym środkiem, recenzje były pozytywne i zamówiłem. Był to rok 2009. Pierwsza próba - 1tab (250mg - teraz są też 500mg). Nic nie poczułem i już pomyślałem, że kolejna lipa. Kolejna dawka 3 tabletki i po godzinie, nawet wcześniej zaczęło działać. Czułem ciepło płynące po nogach, problemy odeszły na bok, włączył się luz i gadulstwo! Właśnie to gadulstwo ludzie przestali mnie poznawać. Ja, na ogół cichy introwertyk nagle wchodzę w dyskusję, bronię swojego zdania... no nieźle. Brałem przed stresującymi mnie sytuacjami takimi jak ćwiczenia na studiach, imprezy rodzinne, randki i.t.p. i prawie zawsze z phenibutem wypadałem dobrze. Zagadywałem ludzi i.t.p - nagle wszystko było takie ciekawe i miałem masę energii. Phenibut działał jeśli brało się go rano na pusty żołądek. Ten dzień w którym brałem ph był zawsze świetny. Ekstra humor od rana. Na dworze śnieg, zimno, wszyscy w pociągu miny jak na pogrzebie a tutaj wchodzę ja z bananem na ustach. Już na przeciwko widzę fajną laskę i się do niej uśmiecham - ona odwzajemnia i się poznajemy:)) Chuj, że kiedyś tam spotykam ją nie będąc na phenibucie i pląta mi się język i dech w piersi zapiera;)

W końcu moją dawką PH dla dobrego humoru na cały dzień stały się 3-4tabsy (po 500mg). Brałem co kilka dni. Czasem skusiłem się na 2-3 dni pod rząd ale potem przez kolejne 2-3 dni słabo się czułem. Brak energii i co najgorsze czarne myśli. Były to takie dziwne myśli jakich nigdy wcześniej nie miałem. Wszystko wydawało mi się trudne i bezsensowne, ale na szczęście to mijało. Często zdarzało mi się brać rano a na wieczór walić grubo na imprezie alko. W czasie takiej imprezy czułem się zajebiście. Niestety dzień po był masakryczny. Taki kac x3. Rzyganie, głowa rozwalona na milion kawałków i brak równowagi - no dosłownie cały dzień w łóżku,z z przerwą na rzyganie. Prawie przestałem brać PH przed imprezami.

I teraz druga część tekstu o tym jak przegiąłem. Pierwszy raz to był wyjazd nad morze. Kurwa jak teraz o tym myślę to było mega głupie. Na PH jechać 700km nad morze. Na początku nie było źle, mega energia i.t.p. Gorzej pod koniec jak mi się oczy zamykały gdy rano wjeżdzaliśmy do Gdańska, no ale powiedziałem, że dzień wcześniej nie pospałem za bardzo i jakoś dojechaliśmy. Natomiast będąc na miejscu i imprezując grubo, oczywiście pierwsze co jak wstałem rano to zarzucałem PH. Pewnego wieczoru w klubie to mi nie wystarczyło i postanowiłem zjeść 2 tableteczki i zapić wodzianką (super pomysł kurwo!). Nie powiem jak wbiłem się na parkiet to byłem jego mistrzem. Koleżanka się do mnie przyczepiła i powiedziała, że mnie nie poznaje. Było mega. Położyłem się do łóżka z takim helikopterem jak nigdy. Rano jak wstałem z łóżka to myślałem, że się przewrócę. Od razu się położyłem. Znajomi pospali i chcą wychodzić na miasto a ja wstaję i do kibla rzygam. Hehe śmieszki, przecież wczoraj aż tyle nie wypiliśmy. Mi za to nie było do śmiechu, nigdy mi tak nie rozwalało głowy. Najgorsze jednak było rzyganie. Przez godzinę z małymi przerwami rzygałem. Jak zaczęło brakować treści żołądkowej to rzygałem na zielono. Pomyślałem no super - tak się kończą mixy. Skończyło się na kilkugodzinnym! rzyganiu i do wyra. Jak wstałem na następny dzień czułem się w miarę ok:)

Od tej pory nie odwalałem akcji z PH i stosowałem swoją dawkę raz na jakiś czas i było ok. Aż do czasu dostania nowej roboty. Była to praca bdb płatna ale i wymagająca i stresująca. I się zaczęło. Brałem PH codziennie, po 1,5-2g. W weekend robiłem przerwy ale przez to w ten wolny czas czułem się chujowo. Jednak od poniedziałku znowu PH i się kręciło. Stres w pracy narastał, moja dawka unormowała się na 2g dziennie. Do tego zacząłem brać w wekendy żeby też czuć się fajnie;) Wiem, że ludzie piszą, że tolerka zapierdala super szybko i po jakimś czasie nie odczuwa się takiej satysfakcji. To prawda, ale mimo wszystko, nie było tej euforii jak na początku ale efekt uspokajający i antystresujący się utrzymywał. Tak sobie minęło jakieś 3-4 miesiące, jednak zarzucanie PH rano przestawało przynosić efekty. Postanowiłem dorzucić porcję na wieczór dla lepszego snu. Oj, śpi się po nim bosko. Wtedy też z racji, że brałem tego dość dużo przerzuciłem się proszek bo tabsy przestały się spylać. I to był błąd. Nie miałem żadnej miarki i tak sobie zacząłem sypać. PH tracił na swojej wartości, zarzucałem więcej. Rano np. mała kuchenna łyżeczka z czubkiem, na wieczór podobna dawka. Różnie bywało ale z perspektywy czasu oceniam, że żarłem jakieś 3-6g dziennie. Zacząłem się czuć dziwnie. Trochę jak zombie. W pracy siedziałem i oczy mi się same zamykały i głowa leciała. Ciągle powracały depresyjne myśli. Czasami czułem się jakbym śnił. Zaczął mnie napierdzielać żołądek a moje gówna wyglądały jak żółte zmielone wnętrzności chomika. Pomyślałem no to kurde nieźle wjebałem się w szambo. Trzeba sobie zrobić przerwę. W pracy sajgon ale na dłuższą metę tak się nie da.

Miałem tydzień wolnego i postanowiłem sobie zrobić cold turkey. Pomyślałem, że będzie to ciężkie bo wiedziałem już jakie są efekty po odstawieniu. Depresyjne myśli, brak energii, bóle w kościach. Mimo wszystko byłem na to gotowy. (były to jednak efekty odstawienia po np. braniu tego kilka dni a nie kilka miesięcy z rzędu! - te były o wiele gorsze, ale o tym jeszcze nie wiedziałem). Pierwszy dzień jakoś poszedł, chujowy humor i.t.p - zero produktywności w ciągu dnia i w kimono. Drugi dzień to samo, z tym, że depresyjne myśli mocniejsze. Poszedłem spać ale jakoś ciężko było mi usnąć, ciągle się przewracałem z boku na boku i w tą noc przespałem ze 2-3 godziny. Kolejny dzień wstałem niewyspany i chodziłem po mieszkaniu jak zombie. Zaczęło mi się robić słabo. Mimo to jednocześnie robiłem się pobudzony. Ciężko było mi wysiedzieć w miejscu przez 5 minut. Serce waliło jak oszalałe, bolała głowa, nie mogłem jeść. Pomyślałem, że po takim długim zażywaniu (jakieś 6miesięcy prawie codziennie, kolejne 5 codzienie, 2 razy dziennie) trzeba to przeżyć. Poboli i przestanie. Poszedłem spać. Niestety położyłem się, serce przyspieszyło, zacząłem przebierać nogami jak porąbany, wstawałem z łóżka i znowu się kładłem, pociłem się jak świnia. Tej nocy nie przespałem ani minuty. Wyglądając jak zombie postanowiłem iść do lekarza żeby dał mi coś na sen. Jadąc do niego autem pierwszy raz dostałem ataku paniki. Po prostu ciężko było oddychać, myślałem, że umrę, cały czas waliło mi serce. Wbiłem do lekarki nie mówiąc o tym co brałem a jedynie, że mam mega stresujący okres w życiu i żeby dała coś na sen. Dała mi NASEN i zaraz po przyjściu do domu zażyłem to na łóżko. Po jakimś czasie odpłynąłem - jaka ulga, niestety za godzinę obudziłem się. Znów zmęczony i w ogromnej panice. Postanowiłem jutro iść do psychiatry bo nie dawałem sobie z tym rady. Położyłem się spać - dawka nasenu i jakoś się udało usnąć mimo serca walącego jak oszalałe i ogólnego rozbicia. Niestety bardzo szybko się obudziłem. (w sumie to był taki bardziej półsen). Dosłownie łamało mnie na łóżku, mimo, że byłem już mega zmęczony. Nogi i ręce zaczęły mi się trząść. W tym momencie się przeraziłem, że mam padaczkę. Poza tym miałem taki rozpierdol w głowie, że myślałem, że śnię. Spasowałem i sięgnąłem po phenibut. Nie wiem kiedy i usnąłem. Obudziłem się z paniką i bólem całego ciała. Znowu wziąłem phenibut i trochę przeszedł ten rozpierdol w głowie i ciele. Poleciałem do psychiatry. Ta oczywiście środka nie znała. Mówiłem jej o tym co czytałem w necie. Że jest to środek podobny do benzo i.t.p. Myślałem, że da mi baclofen, niestety dała tylko trittico i andepin.. i kazała schodzić z dawek.

Od tej pory zacząłem odstawiać. Phenibutu miałem jeszcze ze 150g. Brałem 2g dziennie (1g rano i wieczorem) a potem powoli przez miesiąc czasu schodziłem z dawek. Mimo, że było to w miarę wolno to i tak czułem się chujowo. Dostałem takiego dziwnego skrętu głowy. Czułem jakby moja głowa ważyła z 20kg. Czytałem o tym na forach i pojawia się to przy odstawakch benzo - tzw. efekt żelaznej opaski na głowie. Dodatkowo kilka razy w ciągu dnia dostawałem ataków paniki - miałem płytki oddech, bolało mnie całe ciało - to była masakra. Z roboty wyleciałem - no cóż mój urlop się zdeczka przedłużył;) Przez ten miesiąc czasu czułem się na pół zombie, czasem czułem jakbym śnił. Humor miałem do bani. Po całkowitym odstawieniu phenibut miałem depresyjne myśli, mega anhedonię, nic mnie nie cieszyło, siedziałem w domu i zamulałem. Trittico pomagało mi spać a fluoksetyna niby leczyła te depresyjne myśli. (faktycznie po jakimś czasie się zmniejszyły).

Obecnie minęły 3 miechy odkąd nie biorę phenibutu. Mimo to nadal nie czuję się na 100% ok. Gdy kładę się spać i leżę w ciszy słyszę szum w uszach, cały czas mam lekką anhedonię.

Podsumowując: rekraacyjnie: polecam. Nałogowo: zdecydowanie odradzam:)

Minusy:
-jak ktoś nie jest introwertkiem/nieśmiałcem to zapewne odczuje z 10% działania tego środka
-lekką reką wydaje się kasę
-tolerka
-senność

Plusy:
-mega sen
-energia
-gadatliwość
-pewność siebie, spokój

tl;dr: moja historia jak od niewinnego zażywania phenibut uzależniłem się od niego z własnej głupoty i o tym jak potem z tego wychodziłem.
  • 3 / / 0
Fajnie, że opisałeś swoje doświadczenia z fenibutem, ku przestrodze dla innych. Niestety tak to jest jak człowiek chce żyć normalnie, łatwo się zatracić.
Ja próbowałem jakiś czas temu jednorazowo 800 mg, kupiłem w proszku, i niestety nie zauważyłem żadnych efektów. Po kilku dniach kolejna próba w ilości 1,2 g jednorazowo i oprócz lekkich nieprzyjemnych zawrotów głowy, znowu nic :( Nie wiem czy próbować kolejny raz z większą dawką, czy możliwe, że na mnie ten środek po prostu nie działa? wcześniej nie używałem niczego innego... gdzieś mi mignęło, że jednorazowo nie powinno się przekraczać dawki 750 mg, a tutaj czytam, że niektórzy z was brali nawet powyżej 2 g.
  • 1070 / 137 / 0
Wez pod uwage jedna rzecz. Jesli nie zyjesz w permanentnym stresie, tzn nie masz jakiegos rodzaju nerwicy to nie odczujesz tak dzialania tego srodka. To po pierwsze. A dlaczego nie zadzialal? Z tego co piszesz to moze to byc ktorys z tych powodow/albo wszystkie nraza:
-za mala dawka
-slaba jakosc - chociaz zamawialem juz z co najmniej 10 sklepow to nigdy nie bylo tak zeby nie dzialal wogole ale byly minimalne roznice w mocy
-nie brales na pusty zoladek

Chcesz poczuc dzialanie to wez co najmniej 1,5-2g koniecznie na pusty zoladek. Do tego mozesz popic kawka - kofeina subtelnie wzmacnia dzialanie i gwsrantuje ze bedzie ok.

Jak sie bierze wedlug zalecen to faktycznie ledwo co sie czuje dzialanie. Mi sie zdazalo brac po 6g dziennie ale nie polecam. Z tego co czytalem na zagranicznych forach neurotoksycznosc phenibutu jest znikoma. Alko i ibuprom o wiele bardxiej szkodza. Po tylu latach doswiadczen z ph przyjmuje, ze najlepiej brac te 2g raz na tydzien rekraacyjnie wtedy nie ma szans na uzaleznienie, nie tworzy sie tolerka i jest ok. Taka mila odskocznia od alko.
  • 3 / / 0
Nie wiem czy probowac jeszcze, potem doszly jeszcze mdlosci :( chcialbym bardzo, zeby dzialal, chodzilo mi jedynie o zazywanie dorazne. Z ta jakoscia to tez o tym myslalem, czy czasami nie kupilem z felernego zrodla, ale jak czytam, ze wiele osob odczuwa dzialanie dopiero po ilosci 1,5 i wiecej, to moze jednak zrodlo jest ok. Moze po prostu mi to nie sluzy? przyznam sie szczerze, ze boje sie zwiekszyc dawke jak pomysle o tym jak sie czulem poprzednio przy ilosci 1,2: zawroty glowy i mdlosci. Nie bralem na pusty zoladek to fakt.

scalono

Dodam jeszcze, ze nie rozumialem dzialania, ze z jednej strony sennosc a z drugiej energia, jedno z drugim sie wyklucza, ale do rzeczy, wzialem okolo 13.00, pisze o tej dawce 1,2 g, normalnie klade sie okolo 22, tym razem mialem jeszcze cos do zrobienia na komputerze, ale spac mi sie nie chcialo w ogole, polozylem sie po 23.00 ze wzgledu na godzine i na to, ze inni juz spali, nie wiem nawet kiedy zasnalem, ale raczej szybko, rano jeden z czlonkow rodziny mnie obudzil i obudzilem sie tylko za jego sprawa, 1,5 godziny pozniej niz zwykle, bez fenibuta budze sie zawsze o podobnej porze bez budzika, po fenibucie gdyby nie ktos z rodziny to nie wiem kiedy bym sie obudzil :D i to tyle, jednak mi chodzilo glownie o dzialanie dorazne w ciagu dnia, a z powodu tych zawrotow i mdlosci nie wiem czy jeszcze sprobuje i do tego mialbym z wieksza dawka...
Ostatnio zmieniony 09 maja 2015 przez surveilled, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: j/w
ODPOWIEDZ
Posty: 3014 • Strona 9 z 302
Newsy
[img]
Narkotyki w starożytnym Egipcie i Mezopotamii? Archeolodzy mają koronny dowód

Nowe badania przenoszą nas w czasie o ponad 2500 lat. Odkryto dowód na to, że elity starożytnego Egiptu i Mezopotamii regularnie używały opium. Był to stały element ich życia. Prawdę ujawniło alabastrowe naczynko.

[img]
Ekstrakty z konopi poprawiają funkcje poznawcze u chorych na Alzheimera – nowe badanie kliniczne

Według nowych danych z kontrolowanego placebo badania klinicznego, opublikowanego w „Journal of Alzheimer’s Disease”, długotrwałe stosowanie roślinnych ekstraktów kannabinoidowych poprawia funkcje poznawcze u pacjentów z demencją związaną z chorobą Alzheimera (AD).

[img]
Danii: jazda autem po zażyciu gazu rozweselającego na równi z jazdą pod wpływem narkotyków

W Danii prawnie zabronione jest prowadzenie samochodu pod wpływem gazu rozweselającego (podtlenku azotu). W takim wypadku kierowca będzie traktowany tak, jakby zażył narkotyki, i może stracić prawo jazdy na trzy lata