Więcej informacji: Benzodiazepiny w Narkopedii [H]yperreala
Tutaj przedstawię swoją aktualną sytuację z odstawienia benzodiazepin.
Od 24 września do 8 października byłem na detoksie.
Przez ostatnie 3 lata przyjmowałem alprazolam na ataki paniki, ale również Clonazepam i Clorazepat. Detoks odbyłem w ośrodku w Ciborzu.
Na początku otrzymałem 30 mg diazepamu, a w ciągu dwóch tygodni (w sumie to tak naprawdę 11 dni) dawka została stopniowo zmniejszona do zera. Szczerze mówiąc, czułem się dobrze. Na 3 dni przed zakończeniem detoksu dostałem ostatnią dawkę 5 mg diazepamu. Niestety, po +/- 12 godzinach od odstawienia leku wróciły ataki paniki i arytmia.
Doraźnie podano mi Propranolol i Clorazepat.
Po wyjściu z ośrodka czułem się dobrze, ale teraz gdy to piszę po tygodniu spędzonym w domu zauważyłem pogorszenie – arytmia pojawia się codziennie w różnym nasileniu, towarzyszą temu silne nerwobóle oraz ataki paniki.
Dodatkowo, z osoby towarzyskiej stałem się skryty i mam obawy przed kontaktem z ludźmi – kiedy mijam znajomych na ulicy, boję się do nich odezwać, a na każdy niespodziewany dźwięk reaguję, jakby ktoś miał mnie za chwilę zaatakować.
Zastanawiam się, czy nie wrócić do 5 mg Clorazepatu i redukować dawkę co 2 tygodnie, albo spróbować przejść na 2 mg diazepamu.
Obecnie stosuję napary ziołowe, Propranolol i Pregabalinę. W pewnym stopniu to pomaga, bo przynajmniej potrafię się uspokoić do pewnego stopnia, żeby nie jeździć na SOR dwa razy dziennie w celu badania EKG.
Uważam jednak, że zejście w ciągu dwóch tygodni z 30 mg diazepamu do zera było zbyt szybkie.
Ostatnią próbę odstawienia udało mi się przeprowadzić, ale trwała ona 8 miesięcy.
Najpierw zszedłem z Alproxu 2mg na Zomiren SR 1 mg potem na 0,5 mg, potem brałem Clorazepat – najpierw 10 mg, potem 5 mg i w końcu zero.
Tamte kilka tygodni trzeźwości było komfortowe i może miałem z 2-3 atakami paniki, w sumie to złamałem się gdy nadarzyła się okazja na Clonazepam od znajomego oraz nakładający się problem z utratą pracy.
Przed przyjazdem do Ciborza byłem w (czteromiesięcznym) ciągu Benzo-Opioidowym 2-4mg Clona i 240 mg kody codziennie.
Ogólnie odstawka benzo to powinno być kilkumiesięczne zmniejszanie dawek.
W przypadku osób, które brały Benzoski na zaburzenia i choroby powinny dodać do tego SSRI i psychoterapię.
Możesz się poczuć źle i troche gorzej bo odstawiany lek się kumulował w organizmie i dopiero teraz czuć nieprzyjemne objawy lękowe szczególnie te po leczeniu diazepamem tydzień lub dwa po
"Mówiłem nigdy więcej, a czas mi przyniósł plaster
Zagoiło się nieźle skoro goiło z otwartej
Zasypiam w pół do pierwszej, zasypiam w pół do czwartej
Albo znów kurwa nie śpię przez co jeszcze nim zasnę..."
Nawalili nie tam na wstępie 60mg relanium by zejść do zera z 2 tygodnie. Oczywiście o zejście do zera, to był koszmar. Dali mi Mirtazapine i Kwetiapine i jakoś to przeszedłem.
Niestety w sierpniu zawaliłem i się złamałem. Sen zaczął się skracać plus sytuacja podbramkowa. Musiałem być na nogach. Wiem. Typowe narkomańskie. Tak więc od 2.5 miesiąca biorę nasenne w miksach: raz 15mg Midazolam, innego dnia 2.5 lorazepam, jeszcze innego 2 Zolpidemy, czasem 3-6mg Bromazepam
Do rzeczy. Chcę w warunkach domowych zejść z tych nasennych. Nie chce się tak nawalić, jak w szpitalu ale nie chce też cierpieć. Mam następującą ilość tabletek Relanium.
75 x 5mg
25 z 2 mg
44 x 10 mg (sprowadzane z jakiejś horwacji czy gdzieś dlatego pewności nie mam czy działają. Ale powiedzmy że działają)
Czy ktoś potrafi zrobić rozpiskę. Jakieś rady?
Dodatkowo, po zejściu z relanium przez pół roku prawie non stop miałem puls jak chodziłem około 120 do 130. Stacjonarny w normie 75 na minutę. Zadyszka nieprzyjemny ucisk w klatce. Niebawem idę do kardiologa. O co go poprosić. A może jest jakiś winny sposób?
Pomóżcie.
Przeniesiono @V44
Dużo zdrówka dla Ciebie byku
Nawalili nie tam na wstępie 60mg relanium by zejść do zera z 2 tygodnie. Oczywiście o zejście do zera, to był koszmar. Dali mi Mirtazapine i Kwetiapine i jakoś to przeszedłem.
Niestety w sierpniu zawaliłem i się złamałem. Sen zaczął się skracać plus sytuacja podbramkowa. Musiałem być na nogach. Wiem. Typowe narkomańskie. Tak więc od 2.5 miesiąca biorę nasenne w miksach: raz 15mg Midazolam, innego dnia 2.5 lorazepam, jeszcze innego 2 Zolpidemy, czasem 3-6mg Bromazepam
Do rzeczy. Chcę w warunkach domowych zejść z tych nasennych. Nie chce się tak nawalić, jak w szpitalu ale nie chce też cierpieć. Mam następującą ilość tabletek Relanium.
75 x 5mg
25 z 2 mg
44 x 10 mg (sprowadzane z jakiejś horwacji czy gdzieś dlatego pewności nie mam czy działają. Ale powiedzmy że działają)
Czy ktoś potrafi zrobić rozpiskę. Jakieś rady?
Dodatkowo, po zejściu z relanium przez pół roku prawie non stop miałem puls jak chodziłem około 120 do 130. Stacjonarny w normie 75 na minutę. Zadyszka nieprzyjemny ucisk w klatce. Niebawem idę do kardiologa. O co go poprosić. A może jest jakiś inny sposób?
Pomóżcie.
nowy wątek nie jest potrzebny, przeniesiono do adekwatnego - detronizator
Zamieniłem xanax w dawce 6mg/d na bromka. 3/4 zielone tablety 6mg/d. Oczywiście skutki odstawienne były, głównie lęk społeczny etc.
Teraz czuję się ustabilizowany. Pytanie czy jest sens od razu wskoczyć na relanium, czy za duży przelicznik w porównaniu z zażywanymi dawkami dobowymi broma? Po bromie czuję się zbyt pluszowy i nic mi się nie chce. Czuję się jak w bańce mydlanej. Ma ktoś może odpowiednią wiedzę jak lekko przejść na relanium lub inny, lżejszy odpowiednik broma? Może jakiś wspomagacz typu prega do tego by coś wskórała aby nie zarzucać X tablet rolek dziennie?
przeniesiono - detronizator
Na pocieszenie dostałem 2x 75mg pregi dziennie i robi robotę.
Trzymajcie się tam i powodzenia
Trochę się rozpisałem, nie wiem czy do końca wpada w ten temat, jeśli nie to proszę o przeniesienie lub usunięcie. Po prostu czułem potrzebę opisania tego jak to było w moim przypadku krok po kroku. Jeśli ktoś ma pytania odnośnie odstawiania benzo, czuje się słabo i nie ma motywacji to można do mnie pisać :)
Otóż zaczęło się niewinnie od Afobamu, który przypisał mi psychiatra w 2019 roku. O benzo wiedziałem tyle co nic, jedyna myśl jaka przychodziła mi do głowy to, że ludzie biorą bo jest fajnie (nawet nie myślałem o niwelacji lęków) więc po zakupie ww. Afobamu stwierdziłem, a co to na mnie, biorę 3 tabsy na raz. Kończę robotę 15:30 i wrzucam jedna tabletkę, mija jakieś 15 minut myślę sobie dobra, 3 tabsy leci i jedyne co pamiętam z powrotu do domu (40min autobusem, 10 min tramwajem, 10 min pieszo) to to, że JAKIMŚ CUDEM przekroczyłem próg domu bo reszty całej podróży kompletnie nie pamiętam. A to się dopiero rozkręcało, płakałem i śmiałem się na raz, podobno... bo tego też nie pamiętam. To był pierwszy i ostatni blackout po benzo, później nawet ogromne dawki nie powodowały u mnie amnezji czy blackoutu. No i tak się zaczęło...
Stwierdziłem, w sumie fajnie, zero stresu, zero przemyśleń. Zaczęły się złote czasy covida i recept przez internet więc zaopatrzyłem się w kilka pudełek Xanaxu i clonazepamu. W pracy rozgadany jak nigdy, towarzyski, ekstrawertyk pełną gebą (dodam, że w moim przypadku benzo tylko i wyłącznie działało proludzko i rozluźniająco nawet w wysokich dawkach). Przez pierwsze 3 miesiące z czystej ciekawości spróbowania każdego rodzaju benzo nazbierałem po kilka paczek każdego możliwego aptecznego benzo oczywiście dzięki (wtedy jeszcze mało znanej) stronce (JP). Na początku funkcjonowało mi się świetnie bo wreszcie introwertyk wyszedł do ludzi i każdy w robocie pytał co się stało, że nagle zmieniłem się nie do poznania, ja oczywiście na to, że w życiu się układa to czemu nie być szczęśliwym
Co najlepsze moja osobowość zmieniła się diametralnie (czułem się tak pewny siebie, że potrafiłem się przyjebać do randomowego gościa, że krzywo zaparkował auto). Z miesiąca na miesiąc każde benzo przynosiło mi chwilową ulgę a zaraz kompletnie zero uczuć i efekt odwrotny od zamierzonego. Sytuacje te miały miejsce w około pół roku.
Aż wreszcie wyprowadziłem się po studiach znowu do swojego rodzinnego miasta i wtedy zaczęła się jazda. Odkryłem rc benzo i ogólnie łatwo dostępne ówczas rc do zamówienia, potrafiłem zamówić 100 tabletek flubrazolamu i zjeść je w 3 dni i jeszcze w tym samym tygodniu domówić flualprazolam i jeść go jak cukierki, przy czym im więcej brałem tym bardziej mi sie wydawało, że słabo działa, w międzyczasie doszły inne dragi (głównie zapoczątkowało 3MMC potem kazdy inny rodzaj beta-ketonów no i amfetamina). Kilkukrotnie próbowałem odstawić benzo, ot tak, z dnia na dzień po czym wracałem jeszcze tego samego dnia bo uzależniony raczej kontroli sam nad sobą nie utrzyma. Do tego kombinowanie recept z każdej możliwej strony za ostatnie pieniądze pisząc czasami takie głupoty lekarzom, że teraz jak o tym myślę to się zastanawiam ile jest w stanie zrobić człowiek na głodzie.
Ten nałóg jest tak okrutny i nie życzę najgorszemu wrogowi tego co się dzieje po odstawieniu benzo po kilkuletnim, codziennym spożywaniu horrendalnych dawek. Pragne dodać, że te symptomy odstawienne były w moim przypadku tylko i wyłącznie połączone z odstawieniem benzo bo ilości innych używek jakie spożywałem były, po pierwsze małe, po drugie nieregularne gdzie zawsze przy asyscie benzo czułem się normalnie i nigdy nie byłem w jakimś ciągu na jakiejkolwiek innej substancji
Przede wszystkim brak snu, uczucie odrealnienia jakbyś siedział w szklanej bańce albo oglądał swoje życie w TV, OKROPNE MIOKLONIE (swoją drogą przez to dostałem skierowanie do neurologa, badanie eeg i MRI głowy przy czym na eeg ewidentnie wyszły mi ogniska padaczkowe a to wszystko po odstawieniu benzo), drgania każdej możliwej części ciała czasem nawet trzymając coś w ręce po prostu leciało to na podłoge, lęki które były do zniesienia stały się x1000000000000 silniejsze do tego stopnia, że miałem paranoje i psychoze, że ktoś mnie śledzi i zamorduje w czasie snu przez co spałem z nożem obok poduszki i gazem pieprzowym a każdego wieczoru myślałem o tym jak ktoś się włamuję do domu a moja jedyna droga ucieczki to wyjście przez okno dachowe na dach XD, każdej nocy wstawanie z łóżka po kilka razy, żeby upewnić się aby nikt nie stoi przy bramie czy za oknem, słyszałem dźwięki, głosy i muzykę w głowie, czułem zapachy, których realnie nie było, niezliczona ilość paraliży przysennych każdej nocy, pogorszony wzrok tak że z bliska nie mogłem dosłownie przeczytać nic w książce czy też na telefonie, sny (jeśli już przespałem jakaś godzinę albo mniej) były tak realne, że budząc się widziałem w pokoju całe otoczenie, o którym właśnie śniłem i nie mogłem sobie przemówić do świadomości czy to realne co wywoływało niesamowitą panikę, również sny, które były swego rodzaju moimi największymi obawami co do mojego życia, tak jakby mój własny mózg próbował przemówić mi do rozsądku. I tak od umiarkowanego problemu ze snem po odstawieniu benzo wyjebało skale.
Na domowym, dobrowolnym detoxie wytrzymałem chyba 2 tygodnie i trafiłem do szpitala z atakiem paniki i halucynacjami (brak snu przez ponad tydzień po odstawieniu). Tam kroplóweczka i relanium, normalnie poczułem TAKĄ ULGĘ jakiej nigdy w życiu jeszcze nie doświadczyłem i wtedy uświadomiłem sobie, jak bardzo jestem wjebany. Miesiąc później zaliczyłem psychuszke na własne żądanie na 3 miesiące oraz obowiązkowy detox i wlepili mi oczywiście oprócz depresji, bordera to też zespół uzależnienia. Wyszedłem w styczniu 2023. W miarę mnie tam ustabilizowali do tego stopnia, że nie chciałem wracać do domu, bo bałem się powtórki z rozrywki, i tak też się stało... Tyle, że do tego doszło jeszcze oxy w sporych ilościach zawsze mieszane ze sporą ilością alpry. Rodzice wielokrotnie chcieli mnie wysłać do ośrodka albo na ulicę, aż zdecydowałem, że podejmę kolejne studia i od 30 czerwca 2023 zaliczyłem tylko jedną, bodajże 4 dniową wpadkę.
Pasowałby do tego jakiś morał, hmm, benzodiazepiny są dobrym lekiem ale tylko w kryzysowych sytuacjach i tylko dla ludzi bez skłonności do uzależnień i innych problemów psychicznych. Bo im bardziej zatapiamy się w naszym smutku i traumach, tym bardziej szukamy jak najszybszego "oddechu" od codziennej melancholii. Powiem szczerze, że da się przestać na własnych warunkach tylko jeśli ma się odpowiednio silną wolę i najlepiej zmianę otoczenia. Uważam, że zejście z benzo czy to z pomocą psychiatry czy samemu wiąże się z tak niewyobrażalnym dyskomfortem zarówno psychicznym jak i fizycznym (szczególnie jeśli chodzi detox podjęty samemu wiąże się to z dużym ryzykiem padaki jeśli okres przyjmowania był dosyć długi) ale wierzcie mi lub nie, jest to do zrobienia bo obecnie (oprócz tej wpadki) jestem czysty od benzo 483 dni (mimo, że posiadam dwa listki alprazolamu na czarną godzinę, to wiem, że jest już to ostateczna ostateczność).
1. Czy na tym "domowym detoksie dwutygodniowym" schodziłeś na cold turkey - po prostu przestałeś brać? Bez obstawy lekowej?
2. Pamiętasz schemat schodzenia relanium w tym psychiatryku? Od ilu zaczynali i co ile i ile schodzili dziennie?
3. Czy odczuwasz jakieś objawy Zespołu Przedłużającego się odstawienia (Protracted Withdrawal Syndrome - (PWS)) - czy to neurologiczne, czy to fizjologiczne?
4. Po jakim czasie uregulował Ci się sen i jak długo teraz śpisz?
Dzięki za Twoją historię.
PS. "pogorszony wzrok tak że z bliska nie mogłem dosłownie przeczytać nic w książce czy też na telefonie" - Mam to samo, od kilku dni nosze okulary do bliży, ale z dala też jest coś nie tak.
Analiza danych: Otwarcie legalnych sklepów z marihuaną powiązane ze spadkiem zgonów opioidowych
Pacjenci szukają ulgi w bólu. Jak zmienia się podejście do medycznej marihuany w Polsce
Podróż z medyczną marihuaną samolotem – co musisz wiedzieć?
Korea Południowa: Torebki wyglądające jak herbata wypływają na plaży. W środku narkotyki
Ketamina w torebkach przypominających herbatę - takie pakunki znajdują na plaży mieszkańcy południowokoreańskiej wyspy Jeju. Władze ostrzegają, aby ich nie dotykać i nie otwierać, a także informować policję.
Sandomierz: Mężczyźnie grozi 10 lat więzienia za 60g liści konopi?
Policjanci z Sandomierza zatrzymali 42-latka, u którego znaleźli amfetaminę i marihuanę. Prawdziwe „znalezisko” czekało jednak w ogrodzie. W krzewie tui policja odkryła 60 gramów suszu. Sprawa jest poważna, mężczyźnie grozi 10 lat. Jest tylko jeden problem: zdjęcie policyjne pokazuje coś, co bardziej przypomina liście lub herbatę konopną niż marihuanę.
Palenie marihuany na mrozie: Dlaczego „faza” uderza dopiero po wejściu do ciepła?
Stoisz na balkonie, skulony w kurtce, przestępując z nogi na nogę. Jest minus pięć stopni. Odpalasz jointa, zaciągasz się mroźnym powietrzem i… masz wrażenie, że to nic nie daje. „Słaby temat?” – myślisz. Dopiero gdy wchodzisz do ciepłego salonu i zdejmujesz czapkę, rzeczywistość uderza Cię z siłą pociągu towarowego. Nogi robią się miękkie, a głowa nagle waży tonę.
