W ogóle B jakoś mało zauważalnie rusza mi źrenice. Może jestem zbyt przyzwyczajona do drastycznego efektu dużych (200+ IV) ilości majki i równie wielkich worów z makiem. Albo i tak tylko na pierwszym dniu, gdzie nie odczekałam pełnych 24h po ostatnim strzale z majki bo już zaczynało skręcać, a i sam strzał czuje się... Tak do godziny, dwóch, bieda, ale przecież wiedziałam że do tego dojdzie. Mimo wszystko, jak z piciem wódki, gdy koniec flaszki jest zawsze zaskoczeniem. Albo z zimą i drogowcami.
Mniejsza; nie cierpię strzelać w siebie tego cytrynianu. :emo:
Paskudne to-to, krew mam i tak gęstą, a teraz mam z nią jeszcze większe cyrki, niedługo w desperacji sięgnę po 0.6mm (x25mm, przerażają mnie) i spróbuję nimi lawirować, podaję z pompek 1otek żeby rozcieńczyć buprę z maszynki wodą do iniekcji tak do 7-8ml łącznie. Aktualnie 0,5x16mm, w zanadrzu standardowe 0.45.
wierzyli do końca i poszli na dno
teraz jeszcze przechylają moją łódź niepewną
odtrącam te sztywne dłonie okrutnie żywa
odtrącam rok za rokiem.
Przy okazji: jak wy tuningujecie te świeczki ? Za pierwszym razem jak to robiłem (daaawno temu) to mi wyszło od strzała (co za zbieżnośc słów
Pro-tip: nie warto się spieszyć, przy fazie wodnej jak już większość wody odparuje to warto dolać i jeszcze raz odparować, a jak ktoś ma gęstą krew to i trzeci raz. Dzięki temu roztwór z mlecznego robi się o wiele bardziej klarowny i podejrzewam że mniej kleju ląduje w instalacji elektrycznej, dzięki czemu unikamy niepotrzebnych zwarć ;)
Swoją drogą, dziś przyjęłam 4mg IV, 2mg rano wodną, 2mg teraz już hybrydową - i no jest trochę wydajniejsza, fakt, nie tak by padać na kolana - ale mnie bupra nie grzeje, jedynie teraz czuję znaczną poprawę jeśli chodzi o walkę ze skrętowymi dolegliwościami i oczy w końcu trochę, bo trochę, ale ruszyło - jedynie spirytus odparuję jeszcze bardziej (i ostrożniej, chrzest bojowy w postaci zapłonięcia małej ilości odbyty) by był w odpowiedniej, mniejszej proporcji do wody, którą potem dopełniam pukawkę. Kwasku też minimum, wcześniej sypałam prawie jak do hery, oduczyłam się dzięki pewnemu forumowiczowi który na ten widok zapytał kulturalnie, czy mnie popierdoliło - i na szczęście, ma dozgonną wdzięczność moją i kabelków. Resztki z gotowania trzymam na dziąsłach.
Zostaję na hybrydowej, nawet jak trochę poboli przy podaniu... To dopóki mam pewność, że jestem w żyle - a ze względu na specyfikę swojego układu żylnego w zgięciu łokcia, podawanie tam czegoś jest dla mnie ostatnim wyborem, bo robię to niejako na ślepo, kierując się jedynie zakrzepującą w kontrolce krwią - to niech sobie boli, przy dłoniach/nadgarstkach/okolicy idealnie widać czy nie robi się z tego ifau podanie podskórne. Na prawej ręce mam idealną żyłę (odpromieniowa na wysokości końca przedramienia) w którą zawsze podaje mi ktoś, ale tam, z kolei, sama się nie dostanę. Ach, być oburęczną, a nie... :#: Może potrenuję bycie lewusem.
Turas, jakoś instynktownie przetrzymałam buprę do dwóch dodatkowych zalań, nie cierpię marnować czegokolwiek. Typowe dla ćpunów. Każdy mili, mikrogram, nawet z filterka... Ale dziękuję za każdy protip. :hug:
A świeczki nie tuninguję, bo mam chu...steczkowe podgrzewacze niewyglądające za cholerę jak w instrukcji, rozebrałam je na części pierwsze i ten knot jest osadzony niestety inaczej, po prostu w fazie wodnej podwyższam lekko puszkę (dwie książki o tej samej wysokości) i między nie pakuję dwa podgrzewacze, zwykłe. Zadowalająco szybko i dokładnie się wtedy, jak dla mnie, gotuje.
Jaka to jest ulga, jak nie trzeba latać z worami maku czy ganiać za turkusami. Ogromna.
A książki to "Ziemia obiecana" wiadomo kogo (a jak nie, to do czytania, a nie ćpania, nieuki) i kieszonkowe wykłady Feynmana, takie dziwne wydanie, idealne połączenie. Ale ta "Ziemia obiecana" to już klasyk, przy turkusach też łyżkę o nią opieram. ;]
wierzyli do końca i poszli na dno
teraz jeszcze przechylają moją łódź niepewną
odtrącam te sztywne dłonie okrutnie żywa
odtrącam rok za rokiem.
Co ciekawe, z tymi trzyczęściowymi od ręki zetknęłam się w pewnej skądinąd sławnej aptece w w budynku o charakterystycznym kształcie, ale tam... W magiczny sposób nie mają igieł, niezależnie kto chce kupić, czy młody, czy stary, czy ubrany pod krawatem, czy normalnie. ;)
Teraz w końcu nie będzie mi "żal" zachowywać sterylności przy małych dawkach bupry; zawsze gubi mnie myślenie w stylu "aaa skoro już robię shota to wezmę te 2mg, nawet łatwiej wyciąć" - i potem, jak się pewnie domyślacie, no jakoś żal to dzielić. Natomiast w planach mam niskie dawki ifau powtarzane dwa, trzy razy dziennie i w międzyczasie wysysanie plasterków, potem eliminowanie tych powtórzeń (co ze względu na t1/2 iv będzie dość dokuczliwe, ale wyssana buproresztka powinna pomóc) aż dojdę do momentu, gdy plasterki jedynie wysysam czy tam potem moczę w spirolu i też pod język, wcześniej ew. czymś zagęszczając żeby tak nie piekło i nie parowało. I w końcu zejść na ssanie tych plastrów, bo celem detoxu z prawdziwego zdarzenia jest to żeby działało długo, a nie mocno... Natomiast tutaj "z prawdziwego zdarzenia" on zdecydowanie nie jest, no ale na pewno lepszy niż płukanie dziennie tego śmierdzącego maczyska i ganianie z nim na plecach. I niepewność po wstaniu - ile jeszcze zostało? Będzie dalej, czy nie będzie? buprenorfinę cenię za... Stabilność. Namiastkę normalności.
Aha, protip - przy odcinaniu małych kawałeczków może być problem ze zdejmowaniem "płótna", jako że kawałek jest np. ze środka matrycy; wystarczy wrzucić do wrzącego spirytu (ostrożnie z oparami, na miłość boską) i sekund pięć, płótno się odkleja. Z wodą pewnie analogicznie, choć po dłuższym czasie gotowania.
I nie wierzę, że to piszę, ale... Małe dawki rzeczywiście działają lepiej. Plus sama czynność zaspokaja mi fetysz igły, to mało terapeutycznie, wiem, ale... Pomaga.
Stuknął (hmm) ponad tydzień. Opisywany w innym temacie accordeon się nie przebił (wszystko zostaje na łyżce) i ogólnie narobił więcej problemów niż dobrego, ale to już takie tam...
wierzyli do końca i poszli na dno
teraz jeszcze przechylają moją łódź niepewną
odtrącam te sztywne dłonie okrutnie żywa
odtrącam rok za rokiem.
maku płukałam tak średnio 2-2,4kg Helcomu 083, albo odrobinę więcej tego Fresco z serią której nie pamiętam, ale w opakowaniu była masa syfów i słomy, mimo że sam mak był dość niepozorny w kolorze. Jak tęsknię do PST... Ale w momencie, gdy jedno zrobienie się zaczyna kosztować ok. 5x 7zł, to człowiek jednak dochodzi do wniosku że woli wydać to już na morfinę... I z morfiny wskoczyłam na buprę.
wierzyli do końca i poszli na dno
teraz jeszcze przechylają moją łódź niepewną
odtrącam te sztywne dłonie okrutnie żywa
odtrącam rok za rokiem.
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_news/klefedronfabrik5.jpg)
Polski narkobiznes zwiększa zasięgi. Czarny rynek domaga się towaru
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_news_skrot/cbd_0.jpg)
Legalne, ale traktowane jak podejrzane. Nowy biznes tonie w absurdach przepisów i kontroli
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/mjleaves.jpg)
Polska zmaga się z "treatment gap". Psycholog: etykieta ćpuna blokuje dostęp do pomocy
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_news_skrot/rcps_konferencja_mis05304.jpg)
Nastolatki z województwa łódzkiego najrzadziej w Polsce sięgają po używki
Nastolatki z województwa łódzkiego rzadziej, niż ich rówieśnicy w innych częściach Polski, sięgają po alkohol i narkotyki. Wynika to z najnowszych badań przeprowadzonych na zlecenie Regionalnego Centrum Polityki Społecznej w Łodzi. Wyniki zaprezentowano w Międzynarodowym Dniu Zapobiegania Narkomanii.
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_news_skrot/mjheart2.jpg)
Używanie marihuany znacznie zwiększa ryzyko śmierci. „Byli młodzi i nie mieli wcześniejszych chorób
Regularne używanie marihuany może niemal podwoić ryzyko śmierci z powodu chorób sercowo-naczyniowych – wynika z najnowszej metaanalizy danych medycznych obejmujących blisko 200 milionów osób w wieku od 19 do 59 lat. Niepokoi fakt, że dotyczy ono również młodych osób, które do tej pory uważano za mniej narażone na takie zagrożenia.
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_news_skrot/177-284139.jpg)
W miesiąc zarabiają milion złotych. Gangi porzucają narkotyki dla papierosów
Gangi znowu wchodzą w papierosy, znowu jest to żyła złota, a ryzyko dużo mniejsze niż przy handlu narkotykami - donosi we wtorek "Gazeta Wyborcza". W miesiąc bez żadnego problemu zarabiają milion złotych.