Dziś wyszły 2 roślinki, ale jedna jakaś znowu nie do końca w pełni "sprawna". 1 liścień mniejszy i trochę krzywa. Być może delikatnie za dużo wody dostała... ch*j wie. Jest podpisana jako Gelato auto, ale to tak na 50%, bo bardzo szybko pomieszałem, która pestka była po której stronie pojemnika (mogłem go przekręcić o 180 stopni). Druga wygląda w 100% OK (oby mi się pomieszały). A druga to auto Gorilla Zkittlez od PP. Na pewno rozpoznam, jeśli któraś dojdzie do końca.
Zamówiłem jeszcze raz Gelato auto i Wedding Cheesecake Auto z FB. We wtorek powinny być więc jeszcze jest trochę czasu, żeby coś sensownego rosło na spocie.
Druga trafi dziś do 20 L doniczki. Mam nadzieję, że to Gelato auto. Pierwsza ma identyczny defekt, jak Pink Rozay auto od PP (i w ogóle wyszła z ziemi wyglądając identycznie - taki jakby wcześniak) więc może chłop krzyżuje te odmiany z jakimś szemranym auto?
Zrobiłem też mały research odnośnie roli liścieni (zawsze byłem przekonany, że to startowa dawka pokarmu na czas kiełkowania oraz na pierwsze kilka dni, zanim sama nie będzie się karmić). Spotkałem się z opiniami, że liścienie to właściwie są tylko po to, żeby osłonić stożek wzrostu podczas wychodzenia z ziemi, ale ciężko mi w to uwierzyć.
Z drugiej strony skoro sieka ma już 1 małą parę liści, to chyba jest zdolna do fotosyntezy i może sobie pobierać z ziemi pokarm, bo na pewno jakiś jest.
Idąc na spot właściwie byłem pewny, co zastanę (nie potrafię wytłumaczyć tego fenomenu, ale właściwie nigdy się nie mylę w tej kwestii). Mianowicie Blackberry auto ma się znakomicie, natomiast problem niepewnego co do auto i słabego skunk'a (w sensie kondycja) rozwiązały za mnie ślimaki więc dylemat z głowy.
Pozabijałem ich tyle, ile znalazłem, a szukałem dobrze. Oczywiście pod każdy krzak i kamień trudno zajrzeć, bo to duży teren.
Przesadziłem też obie siewki. Tą w pełni zdrową do 20 L, a tą z 1 liścieniem do 15 L po skunku. Ziemia była wprawdzie dość mokra, ale słońce suszy ją błyskawicznie. Tym razem były pewne komplikacje przy przesadzaniu, bo nie do końca przeciąłem ścianki kubeczka i nie chciały tak łatwo wyjść. Ziemia się nieco poruszała, ale miałem tak już wiele razy i nic sobie z tego faktu nie robiły.
Posypałem im mikoryzy, która jak się okazało po przeczytaniu etykiety jest też delikatnym nawozem 2-1-1. Sypnąłem im tak po kilkanaście szczypt (powiedzmy, bo sypałem z opakowania). A ziemię zwilżyłem spryskiwaczem z odrobiną siarczanu magnezu.
Osłoniłem je i pozatykałem duże dziurki na daszku. Mają tylko takie małe na ściankach. Zaparowało momentalnie więc jeśli ślimaki się nie wedrą, to przynajmniej jedna powinna przetrwać.
Niestety przed nimi znowu opady. Nie muszę praktycznie nic podlewać i nie miałem jeszcze okazji użyć tego krzemu. Mam nadzieję, że najpóźniej w przyszły weekend pójdzie pierwsza dawka.
Póki co zatem 1 rokująca sadzonka i 2 sieweczki. Jeśli finalnie będą 3 sensowne krzaki, będę zadowolony. Nie żałuję, że użyłem znowu tych tabletek nawozowych. Naprawdę dobra opcja nie tylko na outdoor. Nie ma opcji przenawożenia, nie ma potrzeby się fatygować i co najważniejsze roślinom mega pasują. W zasadzie nic więcej nie trzeba.
Niestety jutro muszę już zdjąć osłonkę z Blackberry auto, bo już prawie jest na jej szerokość. Wzrost bardzo dynamiczny i nie ma na co czekać. Jutro obtoczę wiadro, na którym stoi doniczka 2kg soli gruboziarnistej, żeby deszcz tak szybko nie spłukał.
Nie mają szczęścia do pogody... Blackberry jeszcze sobie jakoś tam radzi, ale te małe mają dość konkretnie mokrą ziemię i ich los jest niepewny - bo jutro ma dojebać kolejne 20 L na m2...
Nie zdziwię się, jeśli żadna z tych małych, które wczoraj przesadziłem, nie przetrwa.
Słońca było mało w ciągu dnia i ziemia w takich warunkach szybko nie wyschnie.
Oczywiście o żadnym podlewaniu dziś mowy być nie mogło. Rozsypałem tylko 2kg soli wokół wiadra z doniczką, w której rośnie Blackberry. Oczywiście wcześniej sprawdziłem zarówno spód doniczki, jak i wiadro i oczywiście pod doniczką już czaił się tłusty, brązowy pomrów. Zlikwidowałem ich dziś od groma, ale to walka z wiatrakami. Tylko jakaś zapora nie do przejścia.
Za kilka dni trzeba będzie znowu posypać. Tym razem znalazłem gruboziarnistą, więc może starczy na dłużej.
U mnie od tych deszczów pomidory zaczęły pokazywać niedobory magnezu.
Jutro startuję auto AK-47 od PP, a w kolejnych dniach coś jeszcze. Najpewniej nowo zamówione Gelato auto. Najwyżej skończę z 2 sztukami : )
Nigdy nie mierzyłem pH ziemi i nigdy nie miałem niedoborów. Chyba raz mi się właśnie Magnezu trafił, dlatego od tamtej pory stosuję siarczan magnezu (z apteki) co jakiś czas. On podobno łagodzi stresy po przesadzaniu więc używam.
A pogodowo to jest k...a dramat jakiś. Coraz zimniej, ciągle jakiś deszcz... a we czwartek to już w ogóle lipa na całego. A u auto zegar tyka... o ile jeszcze coś rośnie, bo mimo rozsypania wokół wiadra zapory z 2kg soli, deszcze mogły już to wymyć.
Jest jeszcze czas na restart, ale to już ostatni dzwonek. Jutro koniecznie muszę sprawdzić, na czym stoję, żeby wiedzieć, ile kiełkować.
Pacjenci szukają ulgi w bólu. Jak zmienia się podejście do medycznej marihuany w Polsce
Analiza danych: Otwarcie legalnych sklepów z marihuaną powiązane ze spadkiem zgonów opioidowych
Jeden na dziesięciu trzydziestolatków pracuje pod wpływem. Naukowcy biją na alarm
Aresztowania za marihuanę w USA – raport FBI zaskakuje liczbami
Mimo postępów w legalizacji, aresztowania za marihuanę w USA nie ustają. Sprawdź, co naprawdę pokazują najnowsze dane FBI.
Matka przemycała narkotyki dla syna w więzieniu. Nasączyła nimi strony książki kulinarnej
Dzięki czujności funkcjonariuszy Zakładu Karnego nr 1 w Strzelcach Opolskich oraz szybkiej reakcji policjantów, udaremniono nietypową próbę przemytu narkotyków. 50-letnia kobieta, która przyszła na widzenie ze swoim synem, osadzonym w zakładzie karnym, chciała przekazać mu książkę zatytułowaną „Zdrowie zaczyna się na talerzu”. Jak się okazało, książka kryła coś znacznie bardziej niebezpiecznego niż przepisy na zdrowe posiłki.
Kokaina w gumie do żucia
Celnicy na lotnisku Gardermoen postanowili sprawdzić dokładniej paczkę z Peru pełną słodyczy. Jak się okazało - mieli wyczucie. W środku zamiast gum do żucia znaleźli 300 gram kokainy, czytamy w dzienniku Dagbladet.
