Dział poświęcony wpływowi substancji psychoaktywnych na działalność człowieka.
ODPOWIEDZ
Posty: 1259 • Strona 13 z 126
  • 230 / 13 / 0
Re: Najgrubiej.
Nieprzeczytany post autor: pz3e »
50mg2c-p + 40mg 2C-E + ponad gram jarania, dzieki ktoremu zapewne nie kopnalem w kalendarz. Uwazalem wtedy, ze nie ma wyzszej wartosci niz uprzejmosc (przesadzona).
Bo po co komplikować sobie dziwne rzeczy?
  • 577 / 8 / 0
pz3e pisze:
50mg2c-p
Nie pomyliło Ci się coś?

Ontopic:
Ekstrakt Szałwii na peaku DXM. Do tej pory twierdzę, że tamtem świat był bardziej prawdziwy niż ten.
  • 3205 / 176 / 0
Amaterasu pisze:
pz3e pisze:
50mg2c-p
Ekstrakt Szałwii na peaku DXM. Do tej pory twierdzę, że tamtem świat był bardziej prawdziwy niż ten.
Oj, chciałbym spróbować szałwii.

Mówisz: inny świat, a ja ostatnio oglądam Fringe, już trzeci sezon, jak pojebany %-D

ontopic: 40mg 4-ACO-DMT z metoksetaminą, bad trip :)
Uwaga! Użytkownik ItvH2erPPPWR nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 230 / 13 / 0
Amaterasu pisze:
pz3e pisze:
50mg2c-p
Nie pomyliło Ci się coś?
Nie, nie pomylilo mi sie. Taki mialem kaprys po prostu, zreszta tolerancja dzialala (tydzien wczesniej 2 dniowy ciag po 10 i 20mg). Nie polecam generalnie, dalo mi troche do myslenia, choc psychiczny wypierdol byl nieziemski :D
Bo po co komplikować sobie dziwne rzeczy?
  • 1521 / 73 / 0
250mg metylonu/betaketonu w drobnych igiełkach z ulicy(nie wiem co to dokładnie jest) dożylnie. I te uczucie na wejściu "zaraz umrę, chyba za dużo posypałem" - kto walił metylon dożylnie ten wie o co chodzi.
tekst powyżej =/= prawda
  • 776 / 2 / 0
Badtrip na powojach, 10 gram Ipomoea violacea na zejściu po 5 dniowym ciągu na DXM i benzydaminie.
Byłem u kumpla we trójkę w jego domu poza miastem.
Jakieś 50 metrów od domu miał taką fajną komórkę, miała ze 16m^2, jakieś stare dywany, stara rozwalająca się sofa i podarty fotel.
Zero okien, jedyne źródło światła to czerwona świetlówka która oświetlała całe pomieszczenie na ciemny czerwony kolor.
Posiedzieliśmy tam chwilę, ale znajomym zrobiło się zimno i chcieli już iść, ale ja upierałem się, że chcę tu jeszcze zostać.
Po chwili przekonywania udało mi się wyjść na swoje, ale powiedzieli, że zamkną drzwi na klucz, żebym nie wylazł i nie zrobił sobie krzywdy, a oni wrócą po mnie za pół godziny (ta komórka była umiejscowiona w środku jakiegoś magazynu, a do niego prowadziła droga przez lasek).
Drzwi zamknęli, poszli wpizdu.
Siedzę sobie na fotelu, pod przeżartym przez mole kocyku, rozmyślam o wszechświecie aż przychodzi mi do głowy, że mieli przecież po mnie przyjść.
Patrzę na telefon, a tu minęły dwie godziny ( a mieli wrócić po 30 minutach ).
Paranoja okrutna się załączyła. Zero środków na koncie więc nawet nie miałem jak zadzwonić.
Wkręciło mi się, że jest mi duszno (nie ma tam okien), myśli zabijały mnie od środka.
Próbowałem z tym walczyć, ale było zajebiście ciężko, bo nawet nie miałem ze sobą żadnej muzyki by próbować zagłuszać myśli.
W końcu dojebało mi w głowie tak, że stwierdziłem, że moja śmierć tutaj będzie moim życiowym spełnieniem.
I pewnie zabiłbym się tam, ale w całej tej jebanej komórce nie mogłem znaleźć żadnego noża ani nic, czym mógłbym się zabić.
Siedzę, leżę na tej starej sofie, w oświetlonym czerwoną świetlówką komórce. Ciągle słyszę jakieś głosy , ciągle mam nadzieję, że oni tutaj już idą.
Dopiero po ~4 godzinach przyleźli po mnie. To było jak zbawienie, na kolanach siedziałem i patrzyłem na nich.
Zryło mi to beret wszystko bardzo konkretnie, przez jakieś 8-9 miesięcy nic poza jaraniem nie ruszyłem od tamtego wydarzenia.

A na koniec mała ciekawostka... tamte chuje nie zamknęli drzwi %-D
Po prostu mnie wkręcili, że zamknęli drzwi, pokręcili dla picu kluczem w drzwiach, ale ich nie zamknęli.
A ja przez te jebane 4 godziny katorgii nawet nie pomyślałem, by nacisnąć klamkę.
wspierałem wspieram wspierałem przemysł farmaceutyczny

ten post prawdopodobnie pisany był pod wpływem GBL, nie przejmuj się nim
not anymore %-D
  • 13 / / 0
+ dawno, dawno 30 acodinów (wcześniej brałam tylko raz, w ilości bodajże 7) popijane środkiem energetyzującym - bo był pod ręką. na dodatek cały trip w samym centrum Warszawy w słoneczne, wczesne popołudnie.

+ 20-25 mg 4-HO-MET

+ benzydamina, ekstrakcja z 4 saszetek tantuma

+ jeszcze kilka pigułek się znajdzie ;D
  • 33 / / 0
w okolicach dziadów, bądź jak kto woli halloween, zarzucilem sobie 50 mg 4-AcO-DMT na podkładzie z 300mg mobemidu + dopalane pale lufek b. dobrego weeda. ale żeby wszystko przybliżyć chronologicznie:

1) imprezę zacząłem we środę zaczynając od 250mg MDMA, dorzucając nad rankiem 2mg 25D-NBOMe co wybiło mnie do stanu w którym nie wiedziałem czy leżę czy stoję, świat eksplodował wizualami, totalna dezorientacja, pusta wędrówka w głąb niczego, piękna proteza duchowości, tak chyba zamiast filmu na dobranoc.

2) następnego dnia zakupiłem pewien lek na kaszel z którym nie miałem do czynienia przez spory czas (4 lata prawie), celem zbicia tolerki z ranka. Zarzuciłem więc 1.5 listka, co transkrybuje się na circa 225 mg, a po dwóch i pół godzince zapodałem 36mg 2C-B. Też było kolorowo.

3) jest piątek, miałem udać się ze znajomymi ćpunami na imprezę jednakże popełniłem strategiczny błąd zostawienia im 2C-B wcześniej (we środę), co skończyło się tym iż na imprezę nie dotarli bo "boimy się wyjść z mieszkania". Tym razem reszta DXM na zbicie tolerki, 2C-B (40,5 mg) i resztka MDMA (250mg). Teraz wiem, że na mnie ta substancja będzie się marnować, za duża tolerka po latach bycia ćpunem bez wyobraźni %-D

4) Nastaje sobota, umawiam się na spotkanie ze znajomym ćpunem, wcześniej widzę się psiapsiółką, jem kaszlodyn, przepijam piwem, 25D ląduje pod górne dziąsło -> ławka w parku, czuję jak ciało jest mgłą, i jestem dźwiękiem który odbija się od drzew, a którego źródłem jest sowa która łypie na mnie oczyma schowana wśród gałęzi drzew, która jest podróżnikiem w czasie z przed paru miesięcy wcześniej i LSD z tego samego parku (próbowałem ją wtedy ogarnąc kamerą ale niestety nie wyszło). W końcu godzina spotkania się zbliża więc wyruszam zostawiając psiapsiółkę w oczekiwaniu na TAXI, zapierdalam, przestrzeń pod nogami się rozrywa. Mój towarzysz tym razem niczego nie zapodaje ale raczy mnie smakowitym paleniem, po którym włącza mi się fleszbek z LSD. Fajnie. i właśnie w tym momencie zaczyna się niedziela.

5) po ponad dwugodzinnej podróży autobusem jestem trochę wyjebany, ale jest ok. tutaj właśnie na scenę wkracza wspomniane powyżej 50mg 4-AcO-DMT na podkładzie z moklo + palenie. Obawiałem się że tolerka zrobi swoje i skończy się na zmarnowaniu substancji (zapomniałem kupić za wczasu kaszlodynu), jednak ku mojemu miłemu zaskoczeniu zaczynają się bardzo głębokie CEVy w akompaniamencie typowych OEVek, + tryptaminowe poczucie energii które zapewne wiele osób zna z doświadczenia (niektórzy nazywają to bodyloadem, ale w wypadku tryptamin jest to przyjemne - moim zdaniem, przynajmniej %-D ). I w tym momencie coś się wyłącza, pytam brata który mi towarzyszy: "kim ty jesteś typie?" kurwa, znika koncepcja brata, poczucie że w ogóle taka relacja zachodzi kiedykolwiek :D Wpadam w pętle powtarzających się czynności (bezwiednie, mój umysł jest w tym momencie wyjebany gdzieś pomiędzy szczeliny niekończących się labiryntów wciąż ewoluujących feerią barw piramid majów, lol), znikają też inne koncepcje: szklanki, popelniczki, papierosów, popiołu, dłoni. A na końcu zrywam firankę w pokoju obok do którego poszedłem jak mi się wydaje pojeździć na rowerze stacjonarnym który tam stoi. W pewnym momencie pierwsze objawy poczytalności wracają, czuję jak ktoś mnie dusi, i gryzę tego kogoś w okolice obojczyka (konkretnie gryzę brata). Pytam: "co my kurwa osiągneliśmy?", odpowiedź "żeby nie dopalać tak dużo do 50mg 4-AcO-DMT i 300mg moklo. No, dobre korepetycje. Zaraz po powrocie poczytalności dowiaduje się że zacząłem coś krzyczeć chwilę wcześniej, więc użył poduszki by mnie uciszyć, lol. Nie ma już żadnych oev, cev - więc palimy weed a ja śmieję się z tego absurdu. Kolejna proteza duchowości do kolekcji %-D

ps. ja sobie czytam ten wątek to widzę paru niespełnionych kandydatów na nagrodę darwina :)
Uwaga! Użytkownik protokulture nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 291 / 1 / 0
1)Najpotężniej było po 50 łysicach + 25mg mahometa. Na początku było spoko, wizuale były bardzo potężne. Podziwiałem z górki oddalonej jakies 2-3km od zamku jego wieżę. Poczułem jego potęgę i moc, mimo że są to już tylko ruiny. Wieża jak stała tak stała, cała reszta wirowała i tworzyła przeróżne kształty. Tak było na początku, ale jak już się załadowało do końca to moc tego miksu mnie zmiażdżyła. Płacz i smutek przez godzinę, może nawet dwie, nie mogłem sobie z tym poradzić. Później jakoś się ogarnąłem i można napisać, że było "spoko". Od tamtego tripa już tak nie szarżuję z dawkami.

2)Najdalej byłem chyba MXE, wtedy świat w ogóle nie istniał, ja też nie.
Ostatnio zmieniony 24 listopada 2011 przez Pani Jedyna, łącznie zmieniany 2 razy.
  • 1179 / 9 / 0
Najgrubiej to mialem niedawno, bo na woodstocku.
Chronologicznie: alko, mj, alko, amf, mj, BDF (na wazce cala noc). następnego dnia oczywiście alko i mj, potem 2 x LSD + jakaś maczana (jak spotkam jeszcze raz gościa który mnie namówił do palenia tego to mu jaja urwę %-D ), na zejściu sporo mj i 3 razy płacz ze śmiechu.
Wszystko na przestrzeni 46 godzin (bez snu :scared: ).
Kurwa nigdy nie zapomnę jak po tym wszystkim nie moglem złożyć dłuższego zdania, toteż moje wypowiedzi ograniczały się do `tak`i `nie` :-D
Po kilku godzinach snu naładowałem baterie i bylem gotowy na MXE, mahometa, DOI i kolejne porcje palenia i alko. Ostatniego dnia na chillout 2 antki i mj.

Więcej grzechów nie pamiętam.
ODPOWIEDZ
Posty: 1259 • Strona 13 z 126
Artykuły
Newsy
[img]
Danii: jazda autem po zażyciu gazu rozweselającego na równi z jazdą pod wpływem narkotyków

W Danii prawnie zabronione jest prowadzenie samochodu pod wpływem gazu rozweselającego (podtlenku azotu). W takim wypadku kierowca będzie traktowany tak, jakby zażył narkotyki, i może stracić prawo jazdy na trzy lata

[img]
Narkotyki w starożytnym Egipcie i Mezopotamii? Archeolodzy mają koronny dowód

Nowe badania przenoszą nas w czasie o ponad 2500 lat. Odkryto dowód na to, że elity starożytnego Egiptu i Mezopotamii regularnie używały opium. Był to stały element ich życia. Prawdę ujawniło alabastrowe naczynko.

[img]
Parlamentarny Zespół ds. Depenalizacji Marihuany zawiesza prace

Rok temu politycy obozu rządzącego ogłosili wielki, historyczny projekt: pierwszy w Polsce Parlamentarny Zespół ds. Depenalizacji Marihuany. Miało być nowocześnie, postępowo, europejsko. Miał być projekt, miał być progres, miało być „po wyborach ruszamy pełną parą”.