Kiedyś jarałem za dużo trawy, ale jakieś 5 lat temu ogarnąłem to i miałem trzyletnią prawie przerwę od wszystkiego. Potem zacząłem popalać i wrzucać dxm, ale tak trochę.
Robię dużo przerw. Myślę o tym. Czytam. Czytam posty ludzi takich jak Chusajn - który bierze tylko psychodeliki i tylko dla rozwoju. Postanowiłem tak samo. Więcej przerw niż brania.
DXM jak lekarstwo - raz w tygodniu dla wyregulowania poziomu serotoniny w mózgu (jesienią naturalnie czasem trochę za niski). Zainteresowania. Dziewczyna. Studia. Praca. Czasem jakiś bacik.
Surfuję sobie. Wszystkie obowiązki spełniam, nie kradnę, pracuję, nie nudzę się.
Tworzę: piszę, gram, fotografuje, piszę strony, rozkminiam, uprawiam seks.
Jeżdżę na rowerze. Nie mam problemu z kupnem Tussipectu w aptece - choć jest na receptę.
Mój wygląd budzi zaufanie, choć jestem osobą dość młodą (24 lata).
Opisuję to wszystko, jasne, też dlatego, że się tym jaram i chcę pochwalić. Może się łudzę lub coś, jasne, ale czuję się szczęśliwy. To już któryś taki napad w tym miesiącu. Nie muszę wcale nic ćpać, żeby tak myśleć.
Ale ćpam i tak, jest fajnie. Gladko. Albo nie ćpam. Czasem trochę gorzej na duszy, ale nie leczę tego substancjami, tylko myślę, rozmawiam z ludźmi.
Niewielkie dawki narkotyków są ze mną, nie mną, nie we mnie, nie opanowują mnie. Są skafandrem.Nie chcę dziś? Skafander zostaje w szafie.
Macie tak? / Miewacie / Mieliście / Będziecie Mieć (kiedy, jak?) / Wiecie o co chodzi, ale nie. / Wydaje Wam, się, że wiecie o co chodzi / Mylę się (proszę rozwinąć) / Nie interesuje Cię to?
Ankieta - rozmowa - zapraszam. Proszę podawać ilość / rodzaj substancji, staż, płeć, co robicie, obwód rzepki lewej, kolor czapki.
Dziękuję - pozdrawiam.
Mężczyzna, lat 20, aktualnie zdobywając wykształcenie wyższe. Dziewczyna, bieganie (dużo i regularnie), basen, inne sporty. Książki zdecydowanie wciągają mnie bardziej niż jakiekolwiek narkotyki.
Tak, zdecydowanie MAM TAK. Co nie znaczy oczywiście, że zawsze jest pięknie i bajkowo. Z tym że wtedy gdy nie jest - nie popadam w ciągi, nie leczę tego lekami/dragami, nie dołuję się przesadnie. I później znów jest dobrze.
x = x
Jedyny problem miałem ostatnio z mj, która jednak bardzo skutecznie mnie do siebie zniechęciła po dwutygodniowym ciągu.
chusajn pisze: znalazłem świetną ekipę znajomych, z którymi po prostu nie sposób czegoś nie wrzucić (choć i na trzeźwo jest zajebiście, ale przez to, że jesteśmy z różnych zakątków kraju, staramy się maksymalnie wykorzystać wspólny czas, wiadomo).
chusajn pisze:Jedyny problem miałem ostatnio z MJ, która jednak bardzo skutecznie mnie do siebie zniechęciła po dwutygodniowym ciągu.
Choć wciąż jeszcze zdarza mi się przegiąć, ale zwykle nie mam na to czasu.
Uff... fajnie, że wreszcie odpisaliście, już się bałem, że temat pozostanie nieruszony po wsze czasy, względnie paru narkotykowych frustratów (bo i takich nie brakuje, choć moim zdaniem jest to grupa niespodziewanie niewielka - tak naprawdę) mi powie: sio, sio... Tyś szczęśliwy, wypierdalaj!
Albo: ściemniasz, nie wierzymy Ci.
Może zresztą jeszcze się znajdą tacy. Dziękuję za uwagę i odpowiedzi.
/edit
I zapraszam do dalszej dyskusji, może ktoś jeszcze się dołączy?
Banioholizm, szerzej, lub węziej zakrojony, najzwyczajniej w świecie znudził mi się, gdy z każdą kolejną intoksykacją uświadamiałem sobie, że zabijam W SOBIE resztki magii kryjącej się w każdym stanie, przez co całe to "hobby" stawało się co raz mniej interesujące i odkrywcze.
Szczególnie dotknęło to mj (i DXM ale nie chce mi się o nim rozpisywać), która jakoś rzadziej skłania mnie do ciekawych refleksji, a częściej potwornie zmula, więc popalam sporadycznie - raz na tydzień-dwa (najczęściej sam - nie jestem po tym ekstrawertykiem i raczej nie przepadam za paleniem w grupie). Zwolniłem tempo beż żadnego problemu, gdy zauważyłem, że nie jest w stanie zaoferować mi tego co kiedyś i że taki tryb życia jednak nie idzie w parze z ogarnianiem, tym bardziej, że jako osoba nie tylko lubiąca ruch, ale także jako osoba nieaspołeczna nie lubię łazić zwarzywiony. Nie wyklucza to niechęci do stymulantów, którymi gardzę z całego serca ;).
Zostaję przy psychodelikach używanych nie częściej niż raz w miesiącu i uważam, że to chyba najbardziej owocna w przemyślenia, najobfitsza jakościowo/doznaniowo i do tego najzdrowsza kategoria używkowania.
Nie potrafię się tak chwalić jak wy, bo: studiuję, uczę się, ale powinnam znacznie więcej, tworzę, ale powinnam znacznie więcej, czytam książki, ale powinnam więcej i tak wygląda moje życie. Dużo czasu spędzałam też z chłopakiem, gdy on był w Krakowie, a gdy nie jesteśmy razem to chyba najwięcej czasu spędzam na rozmyślaniach, przeglądaniu forum, zachwycaniu się nad muzyką, wyobrażaniu sobie różnych rzeczy, a potem wkurzam się, że już jest tak późno, a ja nic pożytecznego nie zrobiłam.
Do psychodeli mnie ciągnie, ale ostatnio nie jakoś przesadnie, bo ostatnio nawet zamówienie jakiegoś psychodelika ciągle odkładam na później... Ale nie śpieszy mi się, bo mam trochę za mało kasy na to. To chyba świadczy o tym, że moje uzależnienie psychiczne zmalało ;) W sumie ja chyba bardziej jestem uzależniona od tego całego klimatu, niż od samego bycia na fazie.
Najpierw jarałem mj na potęgę bo za pierwszym razem było fajnie, śmiesznie i podobało mi się jednak to bardzo szybko stało się nudne. Coś w stylu jedzenia czegoś bardzo smacznego w kółko - po pewnym czasie na samą myśl o tym dostajesz mdłości więc poszedłem krok dalej i zacząłem eksperymenty z amfetaminą.
Mój entuzjazm był na początku równie duży co poprzednio, a na końcu miałem odruch wymiotny jak tylko powąchałem speeda przez samarkę. Z tego powodu zacząłem jeść piguły i to mi się nie znudziło do dzisiaj tyle że przestałem to robić często z powodu rozwiniętej tolerancji.
Następnie nadszedł okres w moim życiu nadzwyczaj psychodeliczny. Stałem się entuzjastą LSD w dość dziwnych okolicznościach. Mianowicie w tamtych czasach panowała obiegowa opinia, że LSD to najniebezpieczniejsza substancja ze wszystkich narkotyków powodująca silne halucynacje i kompletnie nie obliczalna, a jej zażycie jest szalenie niebezpieczne i ryzykowne.
Dziwnym złożeniem losu właśnie to mnie zachęciło do spróbowania i tak mi już zostało do dzisiaj z tym, że obecnie mam świadomość tego, że to wszystko były brednie. Swoją drogą to wówczas byłem uznawany przez znajomych za kompletnego narkomana na samym dnie "On bierze kwasa! Pewnie już nie może przestać bo mu się zawiesił. Tylko patrzeć jak zacznie dawać w żyłę.".
Miałem dostęp właściwie do wszystkiego, ale z substancji przez masy najbardziej pożądanych korzystałem bardzo umiarkowanie. Czasem się wzięło torbę koki, czasem kryształów MDMA, na jesieni się chodziło na grzyby i czasem do towarzystwa się zapaliło mj, ale to bez czego nie wyobrażałem sobie imprezy, bez czego muzyka była pusta, kolory blade, a życie nudne i szare to było LSD i adrenalina.
Oczywiście stan ten wiecznie trwać nie mógł. Nosił wilk razy kilka ponieśli i wilka. Najpierw dostałem kuratora i dozór sądu za pobicie, a potem zostałem złapany przez policję na posiadaniu 15 kartoników LSD. Jako że wiedziałem czym to grozi w mojej sytuacji zjadłem je wszystkie zanim zdążyli mnie skuć.
Jako że nadal wówczas myślałem, że bardzo łatwo można to przedawkować i byłem wręcz pewny, że taka ilość mi się "zawiesi" ogarnął mnie lęk. Chwilę po tym jak wyszedłem wolny z komendy zostałem dosłownie wysłany na orbitę doznając na dokładkę zmasowanych efektów ubocznych.
To doświadczenie całkowicie mnie odmieniło. Zacząłem się uczyć, przestałem ćpać i zerwałem z ryzykownymi zachowaniami nie zrywając ze sportami ekstremalnymi. Stan ten trwał do kiedy nie doznałem ciężkiego wypadku po którym popłynąłem z potrójną siłą i tu w odróżnieniu od poprzedniego stanu zupełnie nad tym nie panowałem starając się za wszelką cenę jakkolwiek zmienić swój stan świadomości nawet substancjami których działanie było dla mnie nieprzyjemne.
Jarałem zielsko dzień w dzień dobijając morfiną (później tramadolem) z clonazepamem, diazepamem i estazolamem co często zapijałem alkoholem.
To było prawdziwe dno, z którego na szczęście wyszedłem.
Obecnie wciąż eksperymentuję ze swoim mózgiem traktując go różnymi substancjami najczęściej psychodelicznymi i zawsze w maksymalnych dawkach gdyż jestem po prostu głodny wrażeń i daremnie szukam substancji, która potencjałem dorówna cudownemu dziecku Hofmanna.
Na dzień dzisiejszy całkowicie panuję nad swoimi narkomańskimi zapędami (bo kto słyszał o uzależnionym (w pełnym tego słowa znaczeniu) od LSD). Prowadzę aktywne życie, studiuję i narkotyzuję się okazjonalnie choć wciąż dość często i bywa, że szukam ku temu okazji.
Cenię sobie wiedzę na temat substancji psychoaktywnych i dla tego testuję na sobie wszystko co może dać ciekawy efekt oraz jestem ryzykantem i dla tego często podczas testów gdy w źródłach podadzą, że ilość x będzie właściwa ja biorę ryzyk-fizyk w zależności od stopnia zaawansowania mogących wyniknąć z tego konsekwencji od 2 do 3x.
Z tego powodu jestem uważany za debila poniekąd słusznie, ale nie jestem zwykły przejmować się zdaniem innych i mam na to grubo wyłożone.
Ciężko jednoznacznie stwierdzić czy "mam tak". Raczej jestem uzależniony od wrażeń i ryzyka niż od brania narkotyków. Możliwe że sam siebie okłamuję wmawiając sobie, że wcale nie o samo ućpanie mi chodzi. Biorąc pod uwagę w jak młodym wieku i z jak dużą intensywnością zacząłem brać myślę, że gdzieś głęboko we mnie siedzi mały potworek, którego muszę czasem nakarmić.
Z drugiej strony nigdy nie wziąłem narkotyków "na kredyt" nawet jak miałem wielką ochotę, a nie było pieniędzy i nigdy nie sięgnąłem po klej, gaz, rozpuszczalnik czy benzynę, a substancje z największym potencjałem uzależniającym czyli opio wszelkiej maści, a w szczególności heroina są dla mnie kompletnie nieatrakcyjne i wręcz źle się po nich czuję (któryś user stwierdził, że oszukałem przeznaczenie).
1. Młoda para pod wpływem LSD upiekła swoje dziecko w piekarniku bo myśleli że to kurczak.
2. Chłopak pod wpł(...) wyskoczył z dziesiątego piętra bo myślał że jest ptakiem.
3. Chłopak (...) zadźgał całą swoją rodzinę nożem bo myślał że to diabły.
Znam takich historii na pęczki. Głównie od znajomych (nie przyjaciół) oraz zdarzało się posłyszeć od mamy, babci, (...)
Kolejną porcję wrażeń dostarczają osoby (tak zwane kozaki-farmazony) które nigdy w życiu nie brały LSD, ale zarzekają się że to robili i gdy człowiek który choć raz jadł LSD słucha ich wywodów to raczej utwierdza się w przekonaniu, że chorują oni na schizofrenię, a nie zażywali tej substancji. Niemniej jednak ci którzy są zieloni słuchają, robią wielkie oczy, zarzekają się że nigdy nie spróbują tego "diabelstwa" i przekazują przestrogę dalej. Tak to działa.
Przecież oczywiste, że nie tripowałem sam i raczej nikt zaufany by "trucizny" mi nie sprzedał. Jasne że było i jest multum ludzi znających prawdę, ale przy ogóle społeczeństwa jest to bardzo mały ułamek.
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/marsz-wyzwolenia-konopi-w-warszawie-28-05-2022-r-.jpg)
Zróbmy przykrość „gangom ze Wschodu” i zalegalizujmy marihuanę (na dobry początek)
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_artykul_skrot/psyloszwajcaria.jpg)
Szwajcaria – jedyne miejsce w Europie z legalną terapią psychodeliczną
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/mjleaves.jpg)
Polska zmaga się z "treatment gap". Psycholog: etykieta ćpuna blokuje dostęp do pomocy
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/forestgumprunin.jpg)
Fenomen euforii biegacza – to nie endorfiny, tylko naturalna marihuana
Tajemniczy stan euforii, którego doświadcza blisko 75% biegaczy. Tak zwana „euforia biegacza” redukuje ból, wyostrza zmysły i daje uczucie podobne do działania marihuany. Najnowsze badania naukowe tłumaczą, dlaczego „runner’s high” to nie mit, a ewolucyjny mechanizm przetrwania – i jak go uruchomić nawet początkującym. W tym artykule dowiesz się, co to jest runner’s high, jak działa i jak go wywołać nawet jeśli dopiero zaczynasz biegać.
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_news_skrot/dagmara_j._rouse.jpg)
Aresztowano kobietę, która częstowała dzieci czekoladkami z marihuaną w parku w Wheeling
Aresztowano kobietę, która częstowała dzieci słodyczami z THC – psychoaktywnym składnikiem marihuany – w niedzielę po południu w parku w Wheeling na północno-zachodnich przedmieściach Chicago. Dzieci trafiły do szpitala.
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_news_skrot/1a12346x60.jpg)
W sieci znaleźli ogłoszenia, zatrzymali 22-latka. Po raz kolejny za narkotyki
Policjanci zatrzymali 22-latka podejrzanego o posiadanie i udzielanie znacznej ilości narkotyków. Mężczyzna miał docierać do klientów w sieci i oferować im sprzedaż marihuany i 4CMC. W przeszłości był już zatrzymywany w związku z podobną sprawą.