...czyli jak podejść do odstawienia i możliwie zminimalizować jego konsekwencje
ODPOWIEDZ
Posty: 23 • Strona 3 z 3
  • 1 / / 0
"Sens życia" widzę tylko i wyłącznie w ludziach i kontaktach z nimi, a wielu wjebanych w przeróżne substancje traci/upośledza tą zdolność przez eskalację lęków, fobii, emocjonalnej znieczulicy i innych odchyłów psychicznych. Wtedy zaczyna się problem. Nikt z nas nie jest "wyspą", jak mocno próbowałby się oszukiwać, gdyż z natury jesteśmy istotami społecznymi i bez tego jest pizda.

Amplifa, czas goi rany. Abstynencja od walenia jak najbardziej wskazana, jakby nie patrzeć przez ciągłe walenie można ładnie porozpierdalać sobie w mózgu. Najważniejsze to nie wracać do tego syfu, powinieneś sam już dobrze to wiedzieć skoro podjąłeś takie kroki. Żadnemu człowiekowi na dłuższą metę ćpanie nie pomogło, chyba że padł kiedy jeszcze było dobrze.

Rzucić wszystko? Jasne, to takie moje ciche marzenie, choć jestem niemal przekonany, że nigdy do tego nie dojdzie. Za dużo było chemii w głowie żeby zadowolić się teraz tylko endogenami.;-) Ale nie zamierzam już wracać do jarania (mary była moją niemal miłością ładnych parę lat), czas pokazał mi, że ten etap definitywnie się dla mnie zamknął. alkohol z czasem też zaczął na mnie dziwnie działać, choć nie powiem, że nie było to spowodowane innymi rzeczami, mianowicie przy ostrej najebce potrafiłem odpierdalać niespotykane rzeczy, po prostu nie byłem sobą i moralniaki z rana zaczęły mnie już tak dobijać, że powiedziałem sobie dość. Teraz najwyżej max 2 piwka od czasu do czasu, "dla zdrowia" jak to ktoś napisał. Lubię ten klimat po prostu, a po 2 piwach jest jak zawsze, bez tych chorych jazd. Fete i inne stymulanty wyrzucam ze swego świata, mącą w bani i są jak dla mnie zupełnie niepotrzebne i po prostu złe. :-)
Jedyne co teraz uważam to psychodeliki, i to bynajmniej nie dla zabicia czasu czy ucieczki od rzeczywistości, tylko dla nieco wyższych celów (choć też bez przesady, znam przypadek tak zgrzybionej dziewczyny, że nie da się z nią w zasadzie normalnie pogadać).

Moim zdaniem ludzki umysł ma moc przepotężną i przez ogromną większość dzisiejszego społeczeństwa zupełnie niedocenianą. A przy dobrych chęciach, żyjąc świadomie i wyznając jakieś zasady moralności (wg. mnie jest to ważne) można z niego wydobyć wiele dobrego. Trzeba z tym jednak uważać, bo jak wszystko - źle używane - może nieźle namieszać.


To mój pierwszy post na forum, choć znam już kawałek czasu, więc wszem i wobec witam was wszystkich :-p
Uwaga! Użytkownik fazik nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 992 / 17 / 0
Ja w bardzo dziwny sposób wpierdoliłem się w różnorakie dragi. Po roku mocnej depresji (przed nią próbowałem tylko alko, i to mało, prawie wcale), gdy już miałem dość całego leczenie, terapii i całej tej spierdoliny, wpadłem na pomysł: Nie mam po co żyć, a odwagi nie mam by tak po prostu to skończyć. Istnieją rzeczy które sprawią, że się usmiechnę, poczuje coś na nowo... hmm... narkotyki! Pierwsze aco w ręce i pełna świadomość: Gdy to zjesz, zmienisz wiele. Po jakimś czasie, paczka kodeiny wpadła. I znowu pauza: Dotykasz opio. Wiesz co to znaczy. Prędzej czy później, wpadniesz. I kurwa, od samego początku wiedziałem co z tego będzie. Ale wtedy mi to nie przeszkadzało. Bo życie i tak mi nie smakowało. Co potem? Mimo ciągłego pierdolenia leczenia dragami jako tako wylazłem z depresji. I niespodzianka, bo co z tego, że mam "nowy" cel życia, co z tego że mam plany, 4 lata wcześniej, paczka thiocodinu w rękach i głos w głowie: Przez to możesz spieprzyć swoje życie. A potem spadek w dół, sam się zastanawiam jakim cudem nie wpadłem w opio cięższe niż koda (mimo próbowania PST, heroiny). Najbardziej mnie denerwuje uzależnienie od samego innego stanu umysłu, stąd cugi na kanna (bo relatywnie mało szkodliwe, i tanie), i ogólem masa "ćpuńskich" schematów w głowie. Nie mogę całej winy zrzucić na depresje, bo to jednak nadal była moja decyzja sięgnąć po "umilacze". Rzucić wszystko, raz na zawsze... albo balansować nad przepaścią...
SHHHHHEEEEEEEEIIIITT
  • 35 / 1 / 0
Gwoli ścisłości - duży szacunek za zerwanie z nałogiem tytoniowym. Miesiąc minął, nie poddaj się, warto. Ja też podchodzę do tej próby po raz któryś z kolei.
Do rzeczy. Nie wiem w jakim jesteś wieku,podejrzewam, że w dość młodym. Postaram Ci się odpowiedzieć po części na swoim przykładzie. Ostatnio zastanawiałem się, co ja takiego do cholery robiłem i jak radziłem sobie z tą szarą, codzienną rzeczywistością wstając każdego dnia o 5.20 z myślą,że nie mogę się spóźnić do klienta,że muszę przypilnować ludzi w pracy i masą innych problemów bez smakołyków ? Wydało mi się niemożliwe wręcz,i do tej pory po części dalej tak jest, że mogłem egzystować,pracować,cieszyć się i wieść w miarę normalne życie.
Zauważyłem,że im dalej brniesz w narko, każdego następnego dnia coraz trudniej odnaleźć Ci ten normalny trzeźwy sens bycia, i z czasem zatraci Ci się na tyle,że nie będziesz widział w nim w ogóle sensu.
Warunkujesz swoje życie i rzucenie narko od tych jak sam napisałeś "zajebistych wspomnień" ?
Przyznam Ci się, że Ja i większa część moich bliskich znajomych, wolałaby żeby to były wspomnienia na trzeźwo - z ukochaną Kobietą, z awansu w Korpo, z wakacji w Egipcie, zdanych egzaminów a nie narkotycznych stanów.
Pókiś jeszcze młody, skup się na tym co zapewni Ci w miarę pewny start w dalsze życie, bo jak się obudzisz po 30-stce z osranym palcem w majtkach,bez szkoły,pracy i jakiejkolwiek stabilności i zaczniesz krzyczeć Ratunku, może być tą chwilkę za późno.

Zdr.
ODPOWIEDZ
Posty: 23 • Strona 3 z 3
Newsy
[img]
Skandaliczne sceny na SOR-ach w wakacje. Pacjenci pod wpływem alkoholu i narkotyków

Skaczą po łóżkach, demolują sufit, są agresywni i niebezpieczni – a to wszystko dzieje się na oddziałach ratunkowych, gdzie inni pacjenci czekają na pomoc. W wakacje SOR-y pękają w szwach, a liczba pacjentów pod wpływem alkoholu i narkotyków lawinowo rośnie.

[img]
Polacy robią to w samotności. W domach, nie na imprezach. A królowa jest tylko jedna

Coraz częściej używamy substancji psychoaktywnych w samotności. Szczególnie popalamy. I nie chodzi rzecz jasna o papierosy dostępne w kiosku. O czym to świadczy? – O tym, że te substancje są wykorzystywane do regulacji emocji, takich jak lęk, smutek czy napięcie – dr Gniewko Więckiewicz, psychiatra ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego komentuje wyniki raportu PolDrugs 2025.

[img]
Alkohol miał swój udział w powstaniu złożonych hierarchicznych społeczeństw

Alkohol towarzyszy nam od tysiącleci. Używały go wszystkie wielkie cywilizacje. Znali go Majowie, Egipcjanie, Babilończycy, Grecy, Chińczycy czy Inkowie. Odgrywał ważną rolę w ceremoniach religijnych, wciąż jest ważnym elementem spotkań towarzyskich. Był środkiem płatniczym, służył wzmacnianiu i podkreślaniu pozycji społecznej. W najstarszym znanym eposie literackim „Eposie o Gilgameszu” jednym z etapów ucywilizowania Enkidu – który symbolizuje tam dziką naturę, niewinoość i wolność – jest wypicie przezeń piwa.