NIe ma leku którym można nastąpić pełne działanie lignocainy. Można natomiast kilka leków połączyć i w sumie mieć coś na oko lignokainę. Ale te leki są jeszcze bardziej niebezpieczne (jeżeli weźmiemy pod uwagę skutki uboczne)
Znieczulenie miejscowe za pomocą lidokainy może być wykonywane wyłącznie przez lekarzy dobrze
znających technikę znieczuleń oraz przeszkolonych w diagnostyce i leczeniu następstw
przedawkowania lidokainy, które mogą pojawić się w trakcie znieczulenia regionalnego.
W pomieszczeniu, w którym wykonywane są znieczulenia, musi znajdować się źródło tlenu, sprzęt
resuscytacyjny i niezbędne leki. Przed przystąpieniem do znieczulenia należy zapewnić dostęp do
żyły.
Nie jest tak, że przez to, że posiadasz wiedzę ekspercką trochę lekceważysz skomplikowanie tego tematu? Bo wiesz to, że dla Ciebie coś jest łatwe i oczywiste nie znaczy, że będzie dla kogoś innego.
Może koledze uda się namówić znajomego lekarza do pomocy w tym temacie.
Jeszcze raz powtarzam. Tlen jest potrzebny w przypadku wystąpienia ostrych objawów uczuleniowych i przedawkowania. Uczulenie eliminujemy przez zrobienie próby (na którą uczulam i którą każe zrobić), a przedawkowanie tym bardziej. Dawka bezpieczna maksymalna 3mg/kg masy ciała. Przelicz sobie ile ważysz i ile te lignocainy możesz wziąć, by nie wystąpiły żadne komplikacje. W moim poradniku proponuję 3 ml = 30mg. I to w roztworze podawanym powoli, lub 1,5ml jako dawkę jednorazową = 15mg. Toż to dla osoby 75 kg 0,2 mg na kg masy ciała. Gdzie dawka bezpieczna to 3mg = 15 razy mnie niż dozwolona.
Serio. Aizen ja wiem co proponuję i w jakich ilościach.
Ponadto dla debili jeszcze raz na końcu wyraźnie wskazuję jaka jest dawka maksymalna jednorazowa - dla bezpieczeństwa ją obniżyłem o połowę - patrz obrazek.
Nie rób paniki proszę. Nie ma powodu nawet do niepokoju.
Na koniec dodam jeszcze jedno zdanie. Piszesz o potencjalnej szkodliwości lignocainy a forum, gdzie są poradniki do przerabiania plastrów fentanylowych do i.v. Że o innych preparatach nie wspomnę.
To tak, jakbyś wolał że jak ktoś nie umie pływać to się utopi w rzece pełnej krokodyli różańcowych. TAK. Ligconainą można się skrzywdzić. Podobnie jak wodą, i każdym inny ekiem podanym w bardzo dużej ilości. Zresztą, wyraźnie o tym napisałem w poradniku.
Ale, wiecie, było tu takie jedno bardzo trafne zdanie. Nie zacytuję verbatim, ale zapadło mi w pamięć pod względem sensu:
Nieważne, jak chujowo jest w życiu (a u mnie w rodzinie ostatnio nie brak tragedii, nomen omen związanych też z opio), o wiele lepiej iść przez tę chujowość bez dodatkowego uzależnienia.
Nie mam "małpy" na plecach, za to medytuję sobie ok. ~1.5h gdy czuję taką potrzebę i to pomaga mi ogarnąć bałagan w głowie bez "pomocy" farmacji.
Pamiętam dyskusje o zapełnianiu pustki i tak, ja swoją zapełniłam, a sam proces poszukiwania też był interesujący. A może jeszcze mnie czymś zaskoczy.
I choć dźwigam na swoich plecach wiele (pozwolę sobie tu na prywatę, jak kończą osoby które nie rezygnują z PLB mając przepisywane astronomiczne dawki i wyjadające je w miesiąc, nie trzy - w psychiatryku/na bruku/mieszkaniach "chronionych" (program urzędowy)/ostatecznie cholera wie gdzie. Dla mnie moja matka jest martwa "mentalnie", bo przy tej granicy 50+ ujawniły się u niej skłonności do psychoz, a i walenie kompotu gdy byłam małym bajtlem też pewnie nie pozwoliło jej neuronom się rozwinąć, podobnie jak dwa udary; niemniej ostatecznie dopierdoliła się tymi "niewinnymi receptami z PLB", ew. fentanylem 100 znajdowanym w dziwnych miejscach na pół roku po jej wybyciu z domu w asyście policji, a podejrzewam skąd branych - setek nie miała przepisywanych. Ale to już, wiecie, chcącemu nie dzieje się krzywda. Nie będę wskazywała usera palcem. Skłonności do psychoz o tyle beznadziejnych, że z agresją i trwających już, no właśnie, ponad pół roku i nie do zbicia czymkolwiek jej tam podawali w psychiatryku. Ona zjechała w dół (nie odczuwam satysfakcji, choć ciężko się gorzko nie uśmiechnąć gdy pisze mi że "bawi się wspaniale, to mi współczuje" - to tylko pokazuje stopień samookłamywania się. Ja powoli ale STABILNIE sobie człapię w górę, bo wiem że nie ma drogi na skróty - no, chyba że ma się rodzinę w Pcimiu, ale nie mam. #pdk ;)
Ale żeby nie było tak pesymistycznie - drugie studia idą wyśmienicie (choć kiedyś byłam przekonana, że bez wspomagania jak na maturze to ja idiotka jestem, mimo 100%) ze średnią oscylującą w granicy 4.6; poszłam w dziedzinę, w której absolutnie nigdy się nie widziałam (a tatuowanie, które ktoś mi zasugerował, dalej traktuję jako hobby); ząbki sukcesywnie naprawiam bo akurat w tej dziedzinie są pewnego rodzaju wizytówką (i tu daję Wam wskazówkę, w jakim kierunku teraz wieje wiatr w moim życiu), czuję się w dużym stopniu rozliczona z przeszłością. Być może kiedyś capnie mnie za dupę, jasne - ja nie wyznaję zasady "już nigdy", wyznaję zasadę "jak się stanie to tylko twoja wina, wyciągaj wnioski i się pozbieraj".
Szczęśliwie nie musiałam zbierać się od 14.02.2021, więc i tegoroczne walentynki były dla mnie szczególne.
I cieszę się, że zdecydowałam się na domowy detoks w wersji hardcore, choć rozumiem dlaczego inni mogą wybrać inne opcje. Wychowanie miałam jakie miałam, a to, że im bardziej się ze sobą pieszczę, tym szybciej wracam - już pisałam. Pilnuję tylko zapaści, by (odpukać) już siódmej nie mieć i zawsze rano przyjąć te 2mg klonazepamu.
Może jeszcze nadejdzie taki czas, że i sen się unormuje, i 2mg klonazepamu KOMPETENTNIE się zredukuje. Ale... nie wszystko od razu, zwłaszcza że z dostępem do klonazepamu nie mam problemu, a mimo wszystko pilnuję tej minimalnej efektywnej dawki niczym jakiś cerber.
I, wiecie, tak czasami wchodzę tu i czytam swoje posty z etapu fentanylowego czy etapu zachwytu morfiną i... i budzi to we mnie pusty śmiech, i śmieszno i straszno. Ale zawsze powtarzałam, że naprawdę źle będzie dopiero wtedy, gdy stracę ten specyficzny, mocno autoironiczny, często jadący po bandzie humor. Nie straciłam. A odkąd rzuciłam, to wręcz zyskałam - co bardzo przydaje się w przełamywaniu bariery strachu przy poznawaniu tzw. Ważnych Ludzi, gdy faux pas okazuje się idealną sytuacją do przełamania pierwszych lodów, a alprazolam w receptorach staje się zbędnym, otumaniającym narzędziem; o wiele bardziej ceniona jest szybka riposta i dobra pamięć.
Gdybym mogła, to bym teraz Was przytuliła; zarówno mi pomagających, jak i obecnie walczących. Bo choć sytuacja jest u mnie jaka jest, to NAWET w takiej chujowości dostrzegam te dwa słowa: warto było.
wierzyli do końca i poszli na dno
teraz jeszcze przechylają moją łódź niepewną
odtrącam te sztywne dłonie okrutnie żywa
odtrącam rok za rokiem.
To, że jeszcze ćpanie nie wywróciło twojego życia do góry nogami, i faktycznie może na razie nie odczuwasz konsekwencji ćpania, to jednego jestem pewien w 100%, jeżeli twoim życiem będą kierować narkotyki, to za każdym razem konsekwencje takiego postępowania,
beda coraz poważniejsze, każdy kolejny powrót do trzeźwości będzie coraz trudniejszy.
Mówisz, że wcale nie było ci trudno zostawić tego stylu życia, i 3 miesiące jesteś trzeźwa, i to bardzo cieszy. Niestety paradoksalnie rzucenie ćpania jest w drodze do całkowitej trzeźwości najłatwiejszym krokiem, trudniej jest dzień po dniu w niej trwać i nie pozwolić, na myślenie typu "a po takim czasie, po 3 miesiącach to przecież raz mogę sobię strzelić, bo przecież wiem teraz jak z tym walczyć, tylko jeden raz a potem wracam do trzeźwości". Myślenie takie oznacza, głód narkotykowy A jeśli poddamy się i zaćpamy to zamiast jednego dnia może z tego zrobić się jeden rok. I chodź na samym początku w miarę łatwo było nam rzucić ćpanie, to każdy kolejny raz będzie już znacznie trudniejszy będziemy dopuszczać się coraz gorszych zachowań ucierpi na tym każda ze sfer naszego życia, nałóg zacznie nas coraz bardziej upadlać, a z czasem naszym życiem będzie kierował już tylko nałóg. Jedyne co będzie się liczyło to wstanie rano aby zapewnić sobie środki na narkotyki A potem ćpanie cały dzień, przestaniemy o siebie dbać potargane spodnie czy buty nie będą nam przeszkadzać. Relacje z ludźmi przestaną istnieć, no chyba że z tymi którzy mają podobny problem, małżeństwa, przyjaźnie się rozpadną. zostaniemy sami brudni śmierdzący, na melinie, ze stazą w ręce i tak będzie wyglądał każdy nasz dzień, chociaż jeszcze parę lat wcześniej mówiliśmy że to nie jest takie trudne.
Chyba każdy z nas na samym początku twierdził, że jemu się uda że będzie ćpał kiedy chce bez żadnego przymusu, niestety powoli mijające lata pokażą że tutaj nie ma silnych, nałóg jeśli się mu poddamy zawsze wygrywa.
wierzyli do końca i poszli na dno
teraz jeszcze przechylają moją łódź niepewną
odtrącam te sztywne dłonie okrutnie żywa
odtrącam rok za rokiem.
Cieszę się, że to już 2 lata. Piękna data. Ja się tym pochwalić nie mogę, bo choroba wymaga raz na jakiś czas przy operacjach czy zabiegach podania opio, ale w domu już nie biorę także od dawna, bardzo dawna. Inna sprawa, że się szykuje chyba okazja by zajebać społęcznie i jakoś nawet na nią czekam bardziej niż mniej (tzn nie będę się bronił i rejtana robił jak miałbym zajebać oxy, czy fenta).
Tak czy siak sama świadomość, że pierwszą rzeczą rano po przebudzeniu się nie musi być zabincie skręta to najprzyjemniejsza rzecz w życiu. Ta wolność.
PS. Cieszę się, że mój poradnik pomógł ci w wyjściu. Taki był jego sens i już bardzo wiele osób z niego skorzystało.
Ostatnio miałem bardzo dużo stresu, bo zjebałem projekt w pracy, robiłem nadgodziny, pracowałem w weekendy i spałem po 4 godziny. Do tego jakieś rozprawy sądowe, prawie wyrzucenie ze studiów i miałem ostatnio w pracy akcję, że szef mnie woła, żeby porozmawiać, jak skończę to co robię i gdzieś po 3 minutach serce zaczęło bić jak szalone, oddychałem, a czułem jakbym się dusił, łapy całe białe, cały się trząsłem, zimno mi się zrobiło, no ogólnie ciśnienie spadło i nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Proszę kolegę z pracy, żeby poszedł się ze mną przewietrzyć, bo mam masakrę i boję się, że coś mi się stanie. Wracamy i jest tylko ciut lepiej. Dalej nogi i ręce same mi latają, czuję jakieś gniecenie i ukłucia w klatce. Czuję jak po prawej stronie pod żebrami przy mostku zrobiła mi się jakaś gula i mam w tym miejscu inne czucie, więc dalej stres, co to jest itd. Dalej jest słabo, więc kolego zadzwonił po karetkę. Po jakimś czasie przyjechali, zrobili ekg, cukier i niby już wszystko okej. Powiedzieli, że w takim razie nie mogą już nic więcej zrobić, ew. zawieść mnie na sor. Powiedziałem, że sam pojadę, bo byli niemili, robili ze mnie jakiegoś hipochondryka, gdzie pierwszy raz w życiu karetka do mnie przyjechała, a miałem już podobne akcje z tym ciśnieniem.
Poszedłem do kardiologa prywatnie, z ekg i usg, badania krwi robiłem ostatnio i nic wszystko ok.
Poszedłem do psychiatry, przedstawiłem się, a on od razu zapytał od czego jestem uzależniony xd No przeczytał mnie idealnie, czym zrobił dobre wrażenie. Opowiedziałem o sytuacji opisanej wyżej, różnych nieuzasadnionych lękach, które mam oraz uzależnieniu od opio. Dodatkowo przedstawiłem moją tezę, że jeśli może mam nerwicę, to by tłumaczyło dlaczego tak bardzo podeszły mi opioidy, które uspokajają i tłumią bodźce. Mam teraz brać leki:
- paroksetyna
- pregabalina
- klonazepam do 9 dni, potem te wyżej mają się rozkręcić
Mam też redukować dawki morfiny, bo zwalniam się z pracy w maju i robię detoks oraz idę na terapię albo do ośrodka. Nie powiedział mi wprost, że mam jakąś konkretną jednostkę chorobową, ale że najpierw musimy poradzić sobie z uzależnieniem. No i ma mnie jakoś poprowadzić przez odstawkę. Zawsze objawy psychiczne mnie bardziej niszczyły, bo ta deprecha i anhedonia odbiera chęć do zrobienia czegokolwiek.
Podsumowując, ja jestem bardzo zadowolony po tej pierwszej wizycie. Pregę już sam kiedyś ogarnąłem przy chałupniczych odstawkach i bardzo sobie chwalę. Bardzo boję się SSRI, skutków ubocznych i potem brain zapsów przy odstawieniu, bo jak można funkcjonować kiedy ciągle w głowie przechodzą jakieś prądy? Co powiecie o tym anty depresancie?
Nigdy nie jadłem benzo, a według rozpiski mam przez pierwsze 4 dni sumarycznie jeść 2 mg klona dziennie, a do tego jeszcze prega. Jestem w 100% pewny, że to dla mnie będzie za mocne i albo uśpi albo nie wiem co. W takim razie mam jeść w granicach rozsądku, czy już powinienem kontaktować się z magikiem, że mnie to zmiecie?
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_artykul_skrot/globalimage.png)
Historyczna zmiana w globalnej polityce narkotykowej
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_artykul_skrot/poldrugs.jpg)
Marihuana najczęściej używaną substancją psychoaktywną w Polsce po alkoholu, kofeinie i nikotynie
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_news_skrot/cbd_0.jpg)
Legalne, ale traktowane jak podejrzane. Nowy biznes tonie w absurdach przepisów i kontroli
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_news_skrot/portfelzpisza.jpg)
Młoda kobieta znalazła portfel z narkotykami
Młoda mieszkanka Pisza przekazała policji znaleziony portfel, w którym oprócz dokumentów i gotówki znajdowały się narkotyki. Dzięki jej reakcji funkcjonariusze szybko ustalili właściciela zguby i zabezpieczyli kolejne środki odurzające
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/kasmjwgrze.jpg)
Marihuana ukryta w grze planszowej. Paczkę przechwyciła Krajowa Administracja Skarbowa
Funkcjonariusze śląskiej Krajowej Administracji Skarbowej (KAS) udaremnili próbę przemytu marihuany do Polski. Narkotyki ukryto w nietypowy sposób – wewnątrz popularnej gry planszowej. Do wykrycia trefnej przesyłki przyczynił się pies służbowy Kodi.
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/wklegalize.png)
65% Amerykanów popiera legalizację marihuany na poziomie federalnym
Analiza sondażu Emerson College Polling (sierpień 2025).