hyperreal.info to największe polskie repozytorium informacji o substancjach psychoaktywnych. Aby wziąć udział w dyskusji i zobaczyć wszystkie działy, koniecznie rozważ założenie konta.
U nas możesz rozmawiać o wszystkim. Ważne, abyś przed napisaniem czegokolwiek, zapoznał się z istniejącymi tematami, w czym może pomóc wyszukiwarka, dostępna po zarejestrowaniu się w naszym portalu.
Ze względu na to, że substancje psychoaktywne są w Polsce wciąż nielegalne, lepiej załóż konto z innym nickiem niż na pozostałych portalach. Nie stosuj jednak kont jednorazowych, gdyż nie odzyskasz wtedy hasła.
Po zarejestrowaniu się
masz pełen dostęp do działów i wyszukiwarki, możesz kontaktować
się z innymi członkami społeczności, a poza tym zniknie też
irytujący baner z informacją, którą teraz właśnie czytasz ;-)
Na całym hyperrealu obowiązuje nasz
regulamin.
Nie stosując się do niego, możesz stracić konto.
Spora część forum jest moderowana, w trosce o jakość
dyskusji oraz komfort uczestników portalu.
Jeśli zauważysz jakiś post naruszający regulamin, nie wahaj
się go od razu zgłosić. Kliknij w odpowiednią ikonkę u góry
tego postu, a my zajmiemy się resztą. Nie akceptujemy zachowań,
które obrażają innych.
Dałem kumplowi 1.5 g suszonych jack frost (sam zjadłem tyle na 1 tripa i efekty były odczuwalne), problem jest taki, że nic prawie nie odczuł co prawda zjadł od razu je po pizzy ale minęły 3.5 h i totalnie nic oprócz jakichś falowań delikatnych. Pytanie czy to wina zjedzenia ich po posiłku czy możliwa jest opcja, że jest on mało podatny i potrzebuje dawki razy 2?
Na moje to był zbyt najedzony + dawka ciut za mała. Daj mu 3.0g, ostatni posiłek jakieś 3 godziny przed i jak to już nie zadziała, to musi poszukać innych zabawek.
Dawno nie było dziennika z podróży. Tym razem nie było kolorków, dosłownie i w przenośni. Zapraszam przedpremierowo (na neuro też będzie):
Spoiler:
Od samego początku coś było nie tak. Czy to przez suplementację grzybami pokroju soplówki? A może za dużo gou teng? Mniejsza o to, szczególnie teraz, po fakcie.
Miałem wrażenie, że Grzyby zdjęły ze mnie pewien immunitet. Niby wszystko było w porządku, a jednak musiały wiedzieć, w co się pakuję - jakbym bez zabezpieczeń chodził po astralnej linie. Wystrzeliły mnie i w pewnym momencie spadłem w toń, na samo dno. Doskoczyła do mnie ciemna postać, w której jednak było coś pociągającego. Nauczony powstrzymywania oporów pozwoliłem by się do mnie zbliżyła, a ta w mig weszła ze mną w swoistą symbiozę odłączając mnie od ciała.
Klik, wyłączona motoryka. Kolejny klik, tracę pamięć. Ostatnie pstryknięcie zgasiło światło. Jakby na dobre.
Akurat dzisiaj dane mi było doświadczyć pustki. Ale takiej dosłownej, która zawiera się w słowach - nic nie ma znaczenia. Ze względu na kompletny brak jakiegokolwiek punktu odniesienia, obserwator nie mógł niczego doświadczyć, bo niczego nie było. Czas? Stał się także bez znaczenia, gdyż ustały wszystkie procesy. Nie ma. Koniec. Nic nie wynika, bo nie ma z czego wynikać. Nie ma akcji i nie ma reakcji. Głucha cisza. Żadnego drgania, żadnej częstotliwości, żadnej wibracji. Informacja? Skądże! Brakuje nośnika.
I byłem tam ja. Ale nie ja. Albo raczej "chyba" nie ja, nie było przecież lustra, by się przejrzeć. Nawet gdyby było i tak nie pamiętałem jak wyglądam. Ani kim jestem. W ogóle pytanie "czy jestem?" wydawało się zupełnie bezzasadne. Nie zgadniecie - bez znaczenia! Dla kogokolwiek, bo ten ktokolwiek też nie istniał, zatem nie miał sposobności by zapytać, choćby z ciekawości.
Nagle to wszystko minęło, obudziłem się w nieznanym miejscu, nie wiedząc kim jestem, czym jestem i dlaczego jestem.
Ja. A raczej moja pierwotna iskra, czy też mój BIOS. Pozbawiona pamięci, moja świadomość nie mogła odtworzyć osobowości, którą do tej pory byłem. Wewnętrzne środowisko było zupełnie puste. Na początku chyba nawet nie rozumiałem mowy, a może nawet i myśli. Było zupełnie inaczej, niż dotychczas, co samo w sobie było przerażające. Pozbawiony niemal wszystkich uczuć, ostał się tylko strach. Lęk pierwotny, który ocierał się o panikę.
Spróbujcie to sobie wyobrazić: budzicie się ze snu z kompletną pustką w głowie. Nie wiecie ani emocjonalnie nie czujecie niczego. Nie jesteście w stanie poznać swoich bliskich, a odbicie w lustrze to zupełnie obca osoba. Koszmar na jawie. Całe szczęście byłem sam, bo osoby postronne mogłyby mnie wziąć za obłąkanego. I w sumie daleko od prawdy by nie byli. Jak już wspomniałem, nic nie przypominało moich dotychczasowych powrotów, gdzie świadomość mogła harmonijnie rozprzestrzeniać się w umyśle mając do dyspozycji pamięć w pełnej gotowości. Dzisiaj byłem pozostawiony na pastwę losu - zamykając oczy widziałem strumień poszatkowanych obrazów, które wydawały się jakby znajome, ale kompletnie nie potrafiłem się skupić choćby na jednym wątku. Wszystko trwało ułamki sekund, umysł zaś wciąż rozpaczliwie szukał jakiegokolwiek punktu zaczepienia. Rdzeń mojego jestestwa był autentycznie przerażony, już zaczął ogarniać powagę sytuacji. Spadochron się nie otworzył, a zapasowego... nie ma.
Całe szczęście zaczęły pojawiać się przebłyski nadziei. Fundamentalnie jestem logikiem, więc to ten układ zaczął działać jeszcze przed resztą składowych mojej osobowości. Zrozumiałem, że te poszatkowane obrazy, to ledwie sącząca się pamięć, tak bardzo mi teraz potrzebna do zbudowania od nowa tego, kim naprawdę jestem. Pojawił się wyłom w monolicie beznadziei. Powiedziałem sobie: myśl logicznie, skup się na tym, co już wiesz.
Wiedziałem nadal mało. Rozumiałem, że jestem człowiekiem. Zatem ktoś mnie urodził. Mówią na taką osobę Matka. Kto jest moją matką? Jeszcze nie wiem. Spokojnie, spokojnie, uspokój się, na pewno sobie przypomnisz. Jak masz na imię? - pytałem sam siebie. Ma... ma... Mario. Tak! Tak na mnie mówią! Gdybym cokolwiek wtedy był w stanie odczuwać, rozpłakałbym się ze szczęścia, ale jeszcze tego nie potrafiłem. Idź za ciosem, utrwal tę wiedzę. Masz na imię Mario, jesteś człowiekiem, czyimś synem. Urodziłeś się, wiesz może kiedy? Albo gdzie? Powtarzałem więc na głos JESTEM MARIO, URODZIŁEM SIĘ W... TYSIĄC DZIEWIĘĆSET... TYSIĄC DZIEWIĘĆSET DZIEWIĘĆDZIESIĄTYM...
NIE WIEM! KURWA NIE WIEM!
Spokojnie, to też przyjdzie, skupmy sie na matce. Spróbuj sobie ją przypomnieć, albo choćby jej imię. Zajęło mi to chwilę czy dwie. Zrobiłem ten krok, a wraz z nim kolejny - wraz z imieniem matki przyszło też imię ojca. JUŻ JEST DOBRZE, MAMY TO! - stwierdził ten drugi ja, który przepytywał pierwszego. Grzałem się w promieniach nadziei, czułem że wyjdę z tego, że wrócę. Wrócę, ale do kogo? Czy ja kogoś mam? Czy kogoś kocham? Teraz nie czuję niczego. To za wiele.
Znalazłem telefon. Chyba mój. Nawet na pewno, skoro tu nikogo innego nie ma. Czytnik linii papilarnych zadziałał. Zdjęcia, muszą być jakieś zdjecia. Były, pełno jakichś dzieci, psa, domu, jakiejś kobiety. Nawet krótkie wideo. To muszą być moje dzieci. Syneczku, pamiętasz mnie? Ja Ciebie wciąż nie... chociaż... chyba wiem jak masz na imię. Tak! Na pewno wiem! Żałuję, tak bardzo żałuję, że Cię tu nie ma. Na pewno pomógłbyś mi wrócić. Teraz muszę sam, chociaż to dobrze, że mnie nie widzisz w tym stanie. Nigdy więcej Cię nie zapomnę, obiecuję.
Powoli wracałem do siebie. Uspokoiłem, nie rzucałem po podłodze w rozpaczy, choć to jeszcze nie była ulga. Byłem wykończony, choć nie przerwałem procesu przypominania. Wciąż obawiałem się, że ta autolobotomia pozostawi jakiś niepożądany ślad w mojej psychice.
Minął właśnie miesiąc, chyba wszystko wróciło do normy, jestem też w stanie wszystko spisać, poukładać w jakąś większą całość. Nadal jednak nie mam pewności, dlaczego to się wydarzyło? Igrałem za bardzo z ogniem? A może sam się o to prosiłem? Był to kolejny krok ku doświadczeniu absolutu, w którym zawiera się przecież także mrok? Pokornie zapytam Ich o to przy następnej okazji. Kiedy konkretnie? Trudne pytanie. Stay tuned.
Czytając powyższe przypomniało mi się to odnalezienie się w stanie psychodelicznym po zażyciu np. psylocybiny.
Zależnie od dawki oraz od innych ewentualnych komponent uczucie rodzenia się w spektrum psychodelicznym przybiera rozmaitą intensywność:>
Ja najbardziej wspominam 225 mg DXM + ~70 łysic + 225 DXM. Pewnie buhy do tego były, piwa to ze 2 ogarnąłem w tym stanie. Brak playlisty doskierwał, bo nie wiedziałem, jak się komputer obsługuje.
Na pierwszy raz z grzybkami (reglarnie mj od ok 15 lat codziennie)- uprawię growkita (full auto) Goldern Teacher. Mogę prosić o sugestię ile dawkować żeby sklepało ale nie za mocno (będzie solo) na 1 raz i ogólne wskazówki. Na pusty żołądek czy nie na sucho czy z czymś tłustym itP. FullAuto są na prawdę spoko stawiasz worek na miesiąc i praktycznie tylko patrzysz jak rosną grzyby wycinasz spryskujesz i czekasz na kolejny zbiór. Same się robi, nie masz prawa nic popsuć o ile dbasz o higienę.
Wino z kokainą stało się przebojem. Papież pisał encykliki, sącząc Vin Mariani
Pod koniec XIX w. kokaina była uznawana za cudowny lek na wszystko. Była też składnikiem Vin Mariani, czyli ulubionego napoju papieża Leona XIII. Ojciec Święty tak je sobie upodobał, że wystąpił w jego reklamie, a twórcę receptury, Angelo Marianiego, odznaczył medalem. Nie był zresztą jedynym sławnym entuzjastą tego wina.
Kolejny akt oskarżenia w sprawie przemytu 2 ton marihuany ukrytej w konstrukcji mostu
Jest kolejny akt oskarżenia w sprawie zorganizowanej grupy przestępczej, która w imitacji stalowej konstrukcji mostu przemyciła z Hiszpanii do Polski 2 tony marihuany. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Regionalna w Gdańsku. Tym razem przed sądem stanie Radosław Rz., ps. „Zeszyt”. Odpowie za przemyt ponad 900 kilogramów środków odurzających.
Rewolucja w Amsterdamie? Chcą zakazać sprzedaży marihuany turystom
Władze Amsterdamu chcą ograniczyć "turystykę narkotykową" i rozważają zakaz sprzedaży marihuany osobom bez meldunku w Holandii. Pomysł budzi jednak sprzeczne reakcje wśród polityków i przedsiębiorców.