"Mówiłem nigdy więcej, a czas mi przyniósł plaster
Zagoiło się nieźle skoro goiło z otwartej
Zasypiam w pół do pierwszej, zasypiam w pół do czwartej
Albo znów kurwa nie śpię przez co jeszcze nim zasnę..."
Jarałem zielone i syntetyczne kana kilka razy dziennie, w najgorszym momencie paliłem rano po wstaniu, żeby mi było przyjemniej prysznic wziąć, a szedłem na uczelnię.
Czasem nie miałem czegoś takiego jak doba, spałem i budziłem się o losowych godzinach, bo po prostu usypiałem w ubraniach po paleniu. Oczywiście waliłem różne inne substancje i najczęściej miksy.
Teraz co prawda od czasu do czasu palę (raz na 1-2 tygodnie), ale nie tykam praktycznie alko, ani innych substancji. Raz w roku psychodelik, ale to jest jednak co innego.
Byłem nieogarnięty mega, gubiłem wszystko i zapominałem. Ludzie mnie mega wkurwiali, nawet jak ktoś nie zrozumiał co powiedziałem i musiałem powtarzać zdanie, to byłem wkurzony.
Obecnie prowadzę firmę, pracuję poza tym na odpowiedzialnym, dobrze płatnym stanowisku, jestem w głębokiej relacji. Czasem nadal ponoszą mnie emocje, ale jest nieporównywalnie lepiej. Przede wszystkim zmieniły mi się totalnie priorytety i teraz relacje, trzepanie sianka (też inwestuję w różne rzeczy), twórczość i podróże wypełniają moje życie.
"Nie muszę niczego zażyć, chociaż może się zdarzyć."
Tak jak pisał ktoś wyżej sama trzeźwość nie wystarczy, trzeba pracować nad sobą i regulacją emocji.
Jednak moim zdaniem i bez trzeźwości sama praca nie da odpowiednich rezultatów.
Moje podejście jest takie, że mogę używać substancji jak narzędzi - kiedy chcę od czasu do czasu zmienić swoją percepcję. Jednak kiedy tylko zaczynam odczuwać potrzebę, albo myśleć o tym za często, to od razu robię przerwę i przyglądam się powodom.
Zdecydowanie polecam rzucić, albo poważnie ograniczyć (o ile będziesz umiał się kontrolować) i poukładać sobie życie. Jest w nim dość ekscytacji i wartości, jeśli faktycznie nim kierujesz i korzystasz, a nie zamieniasz się w bezwolnego szczurka naciskającego przycisk dostarczający dopaminę.
A żeby kupić mefedron potrafiłam zastawić złoto w lombardzie żeby mieć te 30-50 złotych na fiolkę...
Przyznam, mefedron fajnie na mnie działał, bo i seks był super i robiłam się spokojniejsza w głowie (ciekawe swoja droga) lubiłam usiąść, pogadać z ludźmi, 'zrelaksować' się.
Wszystko ładnie zakończyło się wraz z wyprowadzka mojego ex z domu. Tylko raz, jak wyszedł z mieszkania odpakowałam skitrana lufkę, zapaliłam, położyłam się na łóżku i byłam najszczęśliwsza, ze ten koszmar się juz kończy. On był głównym 'dilerem', zawsze mial przy sobie trawę. Nie pracował, siedział u mnie na chacie i jarał i cpal, co rusz zapraszał jakichś kumpli i ... tez razem jarali. No a ja z nimi, ciężkie czasy. Cpalo się kokolino po lasach i w życiu nie zapomnę jak zabrakło nam towaru po całym wieczorze i... chodził i szukał fiolek innych ludzi na ziemi aby wlać do nich wodę i wypić. Ja pierdole. NIGDY więcej, aż mnie skręca jak sobie przypomnę zapach mefedronu - wczoraj przejeżdżając obok jakiejś dziewczyny tak właśnie zapachniało, aż mnie cofnęło. Czuje, ze nigdy tego świństwa nie dotknę, po kablach tez sobie nie dam bo dosłownie mnie trzęsie jak widzę igle - ostatnio w psychiatryku wbijali mi taka wielka, to zaczęłam się tak trząść i zwymiotowałam z tego stresu.
On niestety poszedł grubo, nie żyje, odjaniepawlilo mu po dragach i się powiesił z kilka miesięcy temu.
Nie bralam, nie cpalam juz od dobrych 12 lat. W przeciągu tego czasu no dobra, miałam styczność z nowa dla mnie substancja - MDMA - ale tylko dwa razy, na imprezie... i nie ciągnie mnie do tego w ogóle.
Za to alko mam ciezszy problem I nie moge z tego wyjść, Lubie się napić, ale przesadzam bo zaczęłam wpadać w ciągi alkoholowe i doświadczam AZA co jakiś czas. Wszystko przez stres, wypalenie zawodowe i tak oto wylądowałam na 6 miesięcy na zwolnieniu, i chyba tak z nudów się rozpiłam. Ba, nawet pisząc to jestem po czwartym dniu picia, siedzę z AZA i zastanawiam się czy by nie podratować się Lorafenem.
Wiec czy całkowicie? Całkowicie pożegnałam się z dragami, ale alko to tez używka wiec moznaby polemizować w tym przypadku.
współczuję wam, że żyjecie w takich pojebanych czasach, że tyle dragów jest dostępnych, a co jeden to bardziej podstępny.
Jak zaczynałem (99% userów tego forum nie było nawet w planach) to wybór był niewielki, albo alko (co uskuteczniałem dosyć często na szczęście nie wpadając w nałóg alkoholowy do czasu, aż poznałem panią h,) albo przetwory z maku często wzmacniane różnymi prochami barbiturany itp
Mi po dwunastu latach udało się wziąć rozwód z herą i pogonić ją w pizdu z mojego życia.
Kilka nieskutecznych podejść do leczenia i dopiero za którymś razem się udało. Ostatni strzał był ponad 30 lat temu.
Selekcja naturalna ci co mają umrzeć umrą mi się udało i żyje.
Psychodeliki mogą wspomagać onkologiczną psychoterapię i leczenie alkoholizmu
Medyczna marihuana działa – polemika z tekstem OKO.press. Odpowiedź autora: dowody są słabe
Konsekwencje płynące z rozporządzenia MZ ograniczającego pacjentom dostęp do medycznej marihuany
Policjanci odkryli plantację marihuany w domu 77-latki pod Lubaniem. Zbierała na remont
Plantację konopi indyjskich znaleźli policjanci w domku 77-letniej kobiety, w wiosce koło Lubania. Kobieta tłumaczyła na przesłuchaniu, że produkowała marihuanę, bo potrzebowała pieniędzy na remont domu.
Według rządu USA Walgreens wydawał opioidy bez uzasadnienia medycznego
Departament Sprawiedliwości USA wytoczył proces przeciwko sieci aptek Walgreens, oskarżając ją o realizację milionów recept na kontrolowane substancje, w tym opioidy, bez odpowiedniego uzasadnienia medycznego. Zarzuty obejmują wydawanie recept z „czerwonymi flagami”, które wskazywały na ich potencjalną nielegalność.
Narkotyki o wartości miliarda euro. To dzieje się w Holandii
Służby celne podsumowały ubiegły rok: przechwycono narkotyki o wartości blisko miliarda euro. Prawie na każdym statku przypływającym do holenderskich portów z Ameryki Łacińskiej przemycana jest kokaina. Mafia wykupuje holenderskie firmy, hotele i kamienice. Pracują dla niej młodzi Holendrzy.