Tydzień później. W tym wypadku postanowiłem zapalić sam. Mieszkam na parterze - dwa pokoje, mały tarasik. Kupilem nowe bongo lodowe oraz zapalniczkę żarową. Przygotowałem mieszkanie. Zamknąłem je na klucz, rolety antywłamaniowe domknięte - w drzwiach balkonowych zostawiłem niewielka szczelinę dla dostępu świeżego powietrza. Drzwi balkonowe uchylone. Klucze i pilota od rolet schowałem. Do tego na stole położyłem mokry ręcznik na który miałem zamiar odłożyć bongo i zabezpieczyć się przed jego skopceniem gdyby wypadł żar. Zrobiłem sobie krotka oddechowa medytacje. Żadnej muzyki, światło przygaszone. Dobra siadam na kanapie, wszystko gotowe - dodam ze miałem zamiar wszystko nagrać kamerka ale ostatecznie z tego zrezygnowałem co było błędem. Myślałem ze będzie jak za pierwszym razem tzn wszystko odłożę na miejsce, faza wejdzie a jak zrelaksuje się na kanapie i odpłynę w zaświaty tym razem "wyżej". Nabiłem 250 mg suszu do bonga - w bongu kostki lodu żeby dym mnie nie podrażnił. Odpalam stoper w telefonie, odkładam go, odpalam żarowa zapalniczkę.
Ściągam pierwsza chmurę - trzymam kilka sekund wypuszczam, leci druga podobnie, trzecia chmura - czuje gesty cierpki dym który drażni mi gardło, trzymam go ale już nie pamiętam jak go wypuszczałem i jak odkładałem bongo bo zostałem brutalnie "wypierdolony z butów" - tzn na chwile zrobiło się ciemno dosłownie moment jakby mrugniecie okiem i nagle jestem w dziwnej przestrzeni - mocne wyraźnie odcienie pomarańczy, przedziwne trudne do opisania kształty przed moimi oczyma, do tego ta cala żywa masa jakby spływa z góry i w połowie pola widzenia skręca w lewo i przesuwa się. Słyszałem dziwne szumienie i czułem mrowienie ale w czym? Bo nie do końca czułem swoje ciało. Jakbym nie był w nim ale czułem dziwne mrowienie, dreszcze. Mialem świadomość ze jestem w jakimś pomieszczeniu wypełnionym ta masa do tego czułem czyjaś obesnosc z lewej strony i jak wczesniej coś, na kształt wstydu. Poczułem ze muszę się przemieścić ale ponownie nie mialem poczucia swojego ciala - to było dziwne w kontekście tego mrowienia. Jakbym byl jakas masa - nie wiem trudno mi to opisac. Nie miałem świadomości ze naprawdę gdzieś się przemieszczam a było to tym bardziej trudne ze czułem jakby jakaś energie która ciągnęła mnie z lewej na prawa zaś elementy tej masy która wypełniała pomieszczenie jakby dobudowywały się do mnie z lewej strony - trudne do opisania elementy w rożnych odcieniach pomarańczowego koloru. Przyznam Wam ze mnie to przerosło i w pewnym momencie powiedziałem sobie ze już starczy bo mi tak zostanie. To było tak niesamowicie dziwne, inne i trudne do opisania przeżycie, zwłaszcza te elementy które się do mnie dobudowywały, jakby przeczepiały. Po chwili "wracam". Wszystko zwalnia, wygasa, "budzę się" leząc na brzuchu na kanapie, trzymając w reku telefon widzę ze minęło 8 minut - chciałem żeby to się już skończyło. Czas się piekielnie dłużył. Do 12 minuty słabło szumienie, mrowienie i kształty które od przebudzenia były jakby kalka nałożoną na moje pole widzenia. Leżałem. Po 12 minucie postanowiłem wstać ale momentalnie wróciłem do pozycji lezącej bo nie bylem w stanie ustać na nogach. W 16 minucie - spocony i zgrzany siedzę na kanapie. Czuje suchość w ustach. Napiłem się wody z wcześniej przygotowanej szklanki, wstałem do drzwi balkonowych żeby je otworzyć i zaciągnąć świeżego powietrza. Robie szybki check - czy wszystko jest na swoim miejscu. Okazało się ze nie udało mi się spalić wszystkiego - w cybuchu było jeszcze troszkę niespalonego suszu także na moje oko może zeszło 200 mg a było nabite 250. Sprawdzam dalej - brakuje zapalniczki żarowej - szukam pod kanapa, pod stołem - nie ma. Idę do drugiego pokoju - po drodze znajduje moje buty - równiutko ustawione na środku pokoju w którym paliłem - wcześniej leżały pod ściana w holu. W drugim pokoju jest pulka z książkami - zapalniczka leży na środku pokoju, obok leży książka i różaniec które były na polce tak jakbym wpadając tam do pokoju po przestawieniu butów, upuścił zapalniczkę i potracił półkę. Potem zadzwoniłem do kumpla żeby opowiedzieć co się wydarzyło i na gorąco spisałem sobie to wszystko w notatniku. Swoja droga - kompletne poczucie braku kontroli jest tak przytłaczające i dziwne ze żaden trip raport tego nie odda - to trzeba przeżyć.
Niesamowita, potężna roślina. Cala akcja odbyła się kilka dni temu. Teraz z perspektywy czasu wiem ze to było dopiero "wprowadzenie" jakby delikatne zaprezentowanie tego przedziwnego świata.