Hej, od ok. roku biorę fluo (Seronil). Pierwsze miesiące to wiadomo, szukanie odpowiedniej dawki, żeby działało. Doszłam do 30mg, przez 2mce było dobrze i znów było gorzej. Lekarz zalecił zwiększenie do 35mg. Ja jednak miałam już dosyć brania antydep i tego, że moje samopoczucie zależy od leków i stwierdziłam, że pierdole, schodze z tego. Udało mi się zejść do 0, ale nie wytrzymałam jazd, jakie miałam no i wróciłam też do normalnego ćpania. Weszłam więc znów na 10mg i tak sobie biorę po 10 teraz i zauważyłam, że najlepiej się czuję jak biorę 10mg co drugi dzień.
Tylko tak, myślę, że znów sobie zjebałam tam wszystko w głowie shitem, do którego wróciłam po prawie rocznej przerwie i sama już nie wiem co robić. Chciałabym się bardziej oprzeć na terapii niż na lekach, bo wkurza mnie jak bardzo jestem od nich zależna.

Czy ktoś z was miał podobne doświadczenia i olał leki, i postawił na terapię?

Wiem, że tak jest trudniej, ale i tak każdy dzień jest trudny w chuj to mi już nie robi różnicy, jeśli będzie gorzej. Chciałabym po prostu wreszcie ogarnąć łeb, ale o własnych siłach (tak wiem, ćpanie tu nie pomaga, odstawię znowu i mam taką malutką nadzieję, że jak zajmę się problemami i je ogarne to może już nigdy nie wrócę do shitu).

Buziaki

Pierwsze miesiące?! Mi to fluo już hulało po niespełna miesiącu. Jak tak to u ciebie wygląda to lepiej pierdol SSRI i nie wiem spróbuj jakiegoś innego leku.

Moja przygoda z fluoksetyną była dosyć krótka, aczkolwiek przyjemna Kiedy już zaskoczyła, czułam, jak mnie nosi - był to czas upałów, więc szukałam w mieście, w którym studiuję jakichś lasków, żeby się schłodzić (ofc z lolkiem), bo nawet leżenie na gaciach w mieszkaniu nie wystarczało. Początkowo to 20 mg wystarczało, czułam się naprawdę okej, zauważało to też moje otoczenie. Dodatkowo brałam jeszcze lamotryginę (stabilizator nastroju - cierpię na BPD). Kiedy przyszło jednak jesienne pogorszenie nastroju jak co roku, to podwyższenie dawki do maksymalnej (60 mg) nic nie dało - brak energii wrócił, myśli samobójcze, poczucie bezsensu, zaczęłam też łazić od aptek po dexa, kodę, raz nawet cipacz się zdarzył, bo już nie mogłam wytrzymać moich myśli (wszystko to w przerwach od mj, nie miałam tyle siły, żeby jeździć godzinę w jedną stronę) - dla większości użytkowników forum to pewnie nic, ale ja zawsze byłam "grzecznym dzieckiem" z dobrymi wynikami.
Z plusów fluo poza podwyższeniem nastroju i poziomu energii, mogę jeszcze wymienić zahamowanie apetytu. Zawsze było mi trudno schudnąć, moje kompulsywne objadanie się nie pomagało. Czasem zdarzało mi się zapominać, że ludzie jedzą xD ale ładnie zrzuciłam. Podkreślić muszę, że ten efekt pozostał ze mną do końca leczenia tym antydepem. Gdyby nie to, że przestała działać, pewnie dalej bym na niej śmigała

Psychiatra mi dziś po raz kolejny zmienił leki - tym razem fluo, 20 mg codziennie. Ma ktoś jakieś doświadczenia z fluo+LSD? Myślicie że ile wcześniej przed dswką 100ug LSD powinnam odstawić fluo? Ma ktos jakieś doświadczenia z fluo+fetą? Bo ja generalnie jestem nałogowcem i zastanawiam się czy ktoś próbował mieszać stimy z antydeprami?

Fluo+LSD bez sensu. SSRI spłycają działanie psychodelików na tyle że nie warto się w nie bawić podczas terapii.

A wie ktoś jak jest z tym chudnięciem przy fluo? Dostalam je teraz bo przytyłam po ketrelu więc psychiatra powiedział, że od tego leku się nie tyje tylko zazwyczaj chudnie. Schudliście przy fluo? Jeśli tak to ile i w jakim czasie?

Przy fluo się chudnie bo brak apetytu jest takie moje spostrzeżenie .. ale jak bralem fluo nie moglem trafić w dawkę która by na mnie działała po jakim czasie zauważyliście efekty ? I jakie efekty to były?

Problem z każdym SSRI - kwas zwyczajnie nie zadziała. Przy fluo dochodzi jeszcze fakt, że dosyć długo trzeba nie brać - zarówno sama fluoksetyna jak i jej aktywne metabolity mają długi okres półtrwania. Odstawienie zupełne zajmuje zazwyczaj 5-7 tygodni niestety

Biorę fluoksetynę od 2 tygodni. Wcześniej brałem przez tyle samo paroksetynę, a w czerwcu sertralinę. Ta ostatnia generowała okropną psychotyczność, w szczególności w połączeniu z alkoholem. Obsesyjnie czytałem o epidemiach (najbardziej o epidemii ospy we Wrocławiu w latach 60. XX wieku), Anneliese Michel, opętaniach, pomorach, siłach demonicznych i tym podobnych. Kurację paroksetyną zaburzałem beta-ketonami i szybko przestała być ona skuteczna. 2 tygodnie temu rozpocząłem terapię fluoksetyną. Wnioski:
- fluoksetyna ma właściwości zarówno pobudzające, jak i uspokajające. Rano daje napęd i motywację, w pracy dostarcza dynamiki i ułatwia radzenie sobie z presją, a już w czasie fajrantu pozwala na maksymalne odprężenie się, dając całkowicie zapomnieć o neuralgiach międzyżebrowych, tężyczce i hipochondrycznym, nerwicowym monitorowaniu tętna. Można praktycznie wyłożyć się jak król na naslonecznionej ławce, tylko nieco spłycenie ciągle uśmiechać się i błogo popijać czeskie półciemne piwo.

Czy Prozac znacząco pomaga na OCD i natrętne mysli?
Kiedyś pomógł mi bardzo przy głebokiej depresji, teraz nie mam depresji a natrętne mysli.