Alkohol etylowy pod każdą postacią.
Więcej informacji: Etanol w Narkopedii [H]yperreala
ODPOWIEDZ
Posty: 102 • Strona 7 z 11
  • 4302 / 698 / 2117
Ja ostatnimi czasy jak odchodziłem od etanolu, to faktycznie odczuwałem coś na wzór "zmęczenia alkoholowego". Dzisiaj jest zdecydowanie lepiej, nawet pijąc od czasu do czasu "z doskoku", bo to jakaś impreza, czy trzeba coś opić — pijam aktualnie rzadko, zdarzy się raz na 4-5 miesięcy (ważna impreza/miejsce etc.) to wtedy nawet mam coś takiego, że alkohol mnie wręcz brzydzi.

Długofalowymi skutkami picia było też przewlekłe zmęczenie. Po jakiś 2-3 miesiącach od kompletnego odstawienia alkoholu i zmiany diety na dobrą, owe problemy ustały.
https://tiny.pl/dkvnh (Słoń „raper” o [hyperrealu]).
Chcesz wspomóc narkopedię swoją wiedzą? Pisz na — martwamysz/at/tuta.io
Dołącz do Hajpowego Mastodona - kliknij„link na końcu”i dołącz do naszej społeczności! — https://hyperreal.cyou
  • 10 / 1 / 0
Wpadam w ciągi najczęściej kilkudniowe, ale wchodzi bardzo dużo alkoholu, 15 piw i wódka albo same piwa i więcej piw jednego dnia, chociaż zdarzały się dłuższe ciągi niż miesiąc i wtedy jakoś udawało mi się pić po 4-5 piwek. Próbuję odstawić alkohol od jakichś 5-6 lat, ale problem pojawiał się wcześniej. Kiedyś udało mi się nie pić 4 lata, ale to młody byłem jeszcze, a niedawno udało mi się wytrzymać 8 miesięcy, więc mam porównanie z tych dwóch różnych etapów:

Wcześniej postanowiłem nie pić miesiąc, żeby się trochę zregenerować, ale tak mi się spodobało, że nie piłem 4 lata. Ograniczyłem swoją fobię społeczną o jakieś 80-90% (czytanie codziennie notatek do CBT przez 10-15 minut), zrobiłem maturę, bo wcześniej rzuciłem technikum, a później wyrzucili mnie za przyjście pijanym na egzaminy do szkoły weekendowej. Rozszerzenia na maturze okolice 95%, ustne (dla mnie to największy sukces jako fobika) na 100%. Później licencjat w Polsce, magisterka za granicą (ale tutaj już wracałem do chlania i po szkole się rozbestwiłem). Efekty w tym czasie nie picia: umysł ostry jak maczeta, zajebiste skupienie, codziennie medytowałem, nie czułem jakoś bardzo szczęścia, w sumie szczęście sprawiał mi wysiłek np. zaliczone egzaminy, mycie zębów lewą ręką, spanie bez poduszki, no małe i duże osiągnięcia, pokonywanie swoich stref komfortu. Chociaż już na tym etapie już ciężko było mi odczuwać przyjemność chociażby z oglądania filmów, słuchania muzyki czy przeczytania książki.

Kilka lat później udało się przetrwać najdłużej przez 8 miesięcy, ale nawet po upływie tego czasu czułem się jak śmieć, śmieć, który biegał, podciągał się i ćwiczył na swojej mikro siłowni w piwnicy. Zimne prysznice. Zdrowe odżywianie. Wspinaczka. Nic nie pomagało. Ciągle szare myśli. W nocy ciągłe myślenie o śmierci (procesie umierania) i beznadziei z tym związanej. Pracoholizm - częste pracowanie po 16h i w weekendy (jednoosobowa działalność gospodarcza i klienci z zagranicy, więc przeważnie udawało się najwyżej trochę ośmieszyć pisząc coś po pijaku, ale potem tłumaczyłem zmęczeniem itd.). Przez rok pracowałem dodatkowo na etacie, ale miesiąc temu mnie zwolnili - chociaż nie wiedzą, że nie nadążałem z robotą, bo zasypiałem pod wpływem alkoholu.

Z tego co odjebałem to np. wyjebali mnie z samolotu przed startem, a na drugi następnego dnia pomyliłem bramki. Innym razem mieszanie paru tanich trunków za granicą, śpiączka przez jeden dzień, a kolejny dzień rzyganie krwią co 15 minut - chyba najgorszy dzień i dwa tygodnie mojego życia. Zesranie się w gacie na spotkaniu. Spanie na ławkach, no ale najgorzej, że teraz wróciła mi fobia społeczna. Chociaż bez ataków lęki, tylko bardziej aspołeczność, osobowość unikająca, depresja, no i teraz już poczucie bezradności - nie wiem czy jeszcze z tego wyjdę, bo dawki alkoholu są potężne, chociaż jako ktoś pochodzący z rodziny z bogatą historią alkoholizmu to pewnie ratują mnie pijackie geny. Poza tym, ostatnio zmarło mi kilka osób w rodzinie, byłem przy tym i też zostało w pamięci, bo to był obraz zbliżony do mojego kaca i świadomość tego, że jest tyle cierpienia na końcu życia mnie tak przygnębia, że już przestaję widzę sens odkładania kasy na DOM i w ogóle czegokolwiek. Mózg totalnie zniszczony i nie wiem czy jeszcze kiedyś odzyskam pełną sprawność.

Pisane na drugim dniu kaca, więc chaotycznie, ale pewnie później coś tam edytuję/dodam ze spostrzeżeń
  • 75 / 22 / 0
Jak jeszcze piłem nałogowo to czułem, że dosłownie pierdoli mi się w głowie. Jakie to były efekty? Głównie zanik zainteresowań jesli kolidowaly z łojeniem browarów, dziury w bani, ogromne trudności z koncentracją. Potężne stany depresyjne. Mając 25 lat czułem sie jakbym miał może 17. Dobra wiadomość jest taka, że to przechodzi ale jest to raczej dłuższy proces. Po roku od przyznania sie rodzinie do alkoholizmu i odstawienia picia, moglem sobie uczciwie powiedzieć, że czuje sie tak jak dawniej. Ale na pewno warto było czekać.
  • 3455 / 555 / 2
Przeczytałem prawie cały temat od deski do deski, lubie tu wracać..

U mnie to już była przesada ostatnio w styczniu się schlałem, od tego czasu naprawdę łeb na karku piwo cztery to jest góra.

Należy pamiętać, że alkohol (głównie mam na myśli wódkę) niszczy nasz organizm, ileż lat taka biedna trzustka może wytrzymać.

Nie pijcie, albo redukujcie picie, tak jak zrobiłem to ja, góra jakieś dwa piwka tu czy tam. Pozdrawiam.
Uwaga! Użytkownik Mefistofeles1945 jest zbanowany na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 56 / 6 / 0
U mnie też jak na szybko wypije cztery piwa to jestem najebany. Czy miałem jakieś długotrwałe skutki po piciu 0.2-0.3 wódki codziennie? Nie miałem.
  • 4302 / 698 / 2117
@mara02
Brak odczuwalnych skutków w danej chwili nie oznacza, że nie mogą one się pojawić w przyszłości. Nasz mózg czasami nie reaguje natychmiastowo na zmiany, które zachodzą w organizmie, co może prowadzić do problemów z funkcjonowaniem zarówno ciała, jak i umysłu. Dlatego warto zachować ostrożność i nie wydawać pochopnych wniosków od tak. Nie żebym Ci tego życzył, ale nie bądź taki hop-siup.

Na własnym przykładzie mogę podać, że choć spożywałem alkohol w dużych ilościach, to dopiero w wieku 23-24 lat zacząłem doświadczać uczucia lęku oraz stanów depresyjnych związanych z jego spożyciem. Te objawy pojawiły się dopiero po dłuższym czasie od moich alkoholowych zabaw. Stąd nie znaczy, że objawy związane z dragami nie wyjdą w późniejszym czasie/życiu -- w tym przypadku, mowa o alkoholu.
https://tiny.pl/dkvnh (Słoń „raper” o [hyperrealu]).
Chcesz wspomóc narkopedię swoją wiedzą? Pisz na — martwamysz/at/tuta.io
Dołącz do Hajpowego Mastodona - kliknij„link na końcu”i dołącz do naszej społeczności! — https://hyperreal.cyou
  • 85 / 29 / 0
alkohol to chyba najgorszy syf z jakim miałem do czynienia.
Niestety wpadłem w pułapkę, bo okazuje się, że po dziesięciu latach walenia opiatów, sama substytucja i trzymanie się od tego z daleka to za mało.
I tak oto zaczęła się przygoda z alkoholem, która trwa do dzisiaj.
Popieprzone myśli, że wszyscy są w spisku przeciwko mnie, agresja, dziwne odklejone jazdy, nie wiem, ciężko mi to teraz wymieniać, bo dzisiaj ostro zjechałem z ilości wypijanych butelek i zaczyna się robić…dziwnie.
Każdy, kto pił w ciągach przynajmniej tygodniowych, przynajmniej te nieszczęsne 0.5 litra dziennie, doskonale będzie wiedział, o co mi chodzi.
Teraz miałem przerwę niedawno dwa dni, bo mi Valium wpadło przypadkiem to po prostu jadłem diazepam, ale i tak piwko lub dwa, musiały się pojawić.
Ostatnie kilka dni to przynajmniej 0.5l wódy (znacie ten moment, gdzie wybudzacie się w nocy z koszmaru, cali roztrzęsieni, zdezorientowani, nie rozpoznając nawet tego, gdzie Wy się kurwa znaleźliście, a światła aut/latarni wpadające przez okno, zmieniają kolory i mienią się niczym brokat), praktycznie zero jedzenia (jakaś kanapka albo coś lekkiego typu sam ryż lub kasza to maks, co można przełknąć), a no i browary oczywiście i takie żonglowanie tym syfem.
Nienawidziłem (i nadal nienawidzę) alkoholu i muszę Wam powiedzieć, że to przerażające jak szybko oraz niezauważalnie, człowiek traci nad tym kontrolę.
W opiaty to się wjebałem z marszu, bo tego szukałem - to był ten brakujący element, a romans z alkoholem, trwał i trwał znacznie dłużej, a tu pewnego dnia się budzisz i już nie wiesz, kim jest ten człowiek po drugiej stronie lustra.
Pozdrawiam wszystkich walczących, warto jest żyć na trzeźwo, damy radę Panowie…przecież kiedyś musi się udać, prawda?
Uwaga! Użytkownik LittlePossessedRock nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 44 / 9 / 0
Też lubię tu wracać. Najczęściej wracam po ciągu alkoholowym, tak jest również teraz. Staram się czymś zająć głowę bo stan mam srogi. Cztery dni picia wina od rana do wieczora, ledwo łapie oddech i mam wrażenie, że zaraz zemdleję. Ale widzę, że rzadziej zaglądam, rzadziej piszę posty… bo rzadziej się tak upijam kilkudniowo. Dawno nie miałam takiego stanu jak teraz. I trochę mnie to cieszy.
Czy jakieś długotrwałe skutki? Tak, lęki i natrętne myśli.
  • 85 / 29 / 0
@Gumijagoda
A dużo tego wina wypijasz w ciągu dnia? Bardziej na kieliszki czy bardziej na butelki?
Lęki są chyba najgorsze, bo przecież jakoś trzeba udawać wśród ludzi, a kiedy „każdy jest przeciwko Tobie” to rzeczywiście, może być nieciekawie.
Uwaga! Użytkownik LittlePossessedRock nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 44 / 9 / 0
@LittlePossessedRock

Zależy ile to dużo - dla mnie to już dużo.
Myślę, źe około 3/4 i pół butelek wina na dzień startując od 10/12 rano do wieczora.

To już i tak jest mniej niż jak kiedyś potrafiłam wypić - np litr mocnego alkoholu plus butla wina czy nawet i więcej, i zauważyłam, że niezależnie od ilości alkoholu i od ilości dni w cugu stan odstawienny jest dokładnie taki sam i trwa podobnie. Na przykład ten ostatni - piłam 4 dni pod rząd bo akurat było wolne i nie miałam co ze sobą zrobić - dochodziłam równe 3-4 dni do siebie, pierwszy i drugi dzień skręt był fatalny i myślałam, że zejdę - także zawsze wchodzę tu na forum i czytam historie aby jakoś się „uspokoić” bo przecież spać przez kolejne dwa dni nie będę mogła.
Chyba mój rekord to było jakieś 8 dni picia mocniejszych trunków pod rząd i AZA było może „lekko” mocniejsze, ale podobne.
Co chciałam powiedzieć dalej : po dojściu do siebie, kiedy już organizm się w miarę ureguluje wciąż pojawiają się takie głośne, silne natrętne myśli, takie nazwałabym to „lęko huki” gdzie nagle przypominam coś sobie z przeszłości i aż dostaję ataku skręca mi całe ciało, albo mam paranoję, że idąc ulicami miasta ludzie patrząc się na mnie szepczą „kurwa, dziwka” jakby wiedzieli coś o mnie czego nie powinni.
Już nie wspomnę o kolejnym długotrwałym efekcie jakim jest depresja i stan poczucia bezsilności, huśtawki nastroju.
ODPOWIEDZ
Posty: 102 • Strona 7 z 11
HyperTuba dodaj film
Newsy
[img]
Rekordowe uderzenie w narkobiznes. Zlikwidowano 19 laboratoriów i ujęto 67 osób

Co najmniej tysiąc funkcjonariuszy wzięło udział w największej w ostatnich latach operacji wymierzonej w syndykat narkotykowy działający na terenie Ukrainy. Zlikwidowano 19 laboratoriów i 17 magazynów oraz zatrzymano 67 osób, w tym 32-letniego bossa organizacji. Szacuje się, że miesięcznie narkogang produkował nawet 700 kg mefedronu, alfa-PVP i amfetaminy.

[img]
Magazyn z narkotykami na dachu budynku

Stołeczni policjanci wkroczyli w czwartek na warszawską Pragę, gdzie na ulicy Brzeskiej zlikwidowali magazyn z narkotykami. Zatrzymali do sprawy 39-latka, do którego mogły należeć znalezione substancje: heroina, amfetamina, mefedron, kokaina i marihuana.

[img]
Wpływ świadomości lekarzy na doświadczenia pacjentów z terapią medyczną marihuaną

W ostatnich latach temat medycznej marihuany zyskał na ważności zarówno w kręgach medycznych, jak i wśród pacjentów. W miarę legalizacji oraz wzrastającej dostępności preparatów konopnych dla pacjentów, pojawia się potrzeba przeanalizowania, jak zrozumienie i wsparcie lekarzy wpływa na skuteczność terapii. W badaniach przedstawianych przez Clobesa i współpracowników z California State University, zbadano, jak współpraca z lekarzami i informowanie o stosowaniu medycznej marihuany przez pacjentów wpływa na wyniki terapii.