Kamery w szkole. Nowy sposób walki z dealerami.

Identyfikator, ochroniarz, kamery na korytarzach. Każdy gość jest legitymowany, a jego dane personalne są wpisywane do specjalnego zeszytu wraz z godziną wejścia i wyjścia na teren ... szkoły.

Anonim

Kategorie

Źródło

Gazeta Wyborcza Katowice
not. mim

Odsłony

3070


Dyrektor Zespołu Szkół Mechaniczno-Elektrycznych w Sosnowcu postanowił walczyć z dealerami narkotyków za pomocą kamer montowanych na korytarzach i przy wejściach.

Identyfikator, ochroniarz, kamery na korytarzach. Każdy gość jest legitymowany, a jego dane personalne są wpisywane do specjalnego zeszytu wraz z godziną wejścia i wyjścia na teren ... szkoły.
Pierwsze dwie kamery w Zespole Szkół Mechaniczno-Elektrycznych w Sosnowcu zostały założone na przełomie marca i kwietnia. Jedna ma na oku wejście główne, a druga warsztaty i boisko. W przyszłości monitoringiem mają być objęte również korytarze i toalety, w sumie osiem kamer. Na razie to jedynie projekty, bo to kosztowna sprawa - jedna kamera kosztuje około 2 tys. zł, a okablowanie 3-3,5 tys. zł.

Trójka na korytarzu

- Już wcześniej mieliśmy sygnały od rodziców i od uczniów, że w szkole pojawiają się osoby sprzedające narkotyki - mówi Janusz Kosałka, dyrektor szkoły. Dwie sprawy skończyły się w sądzie. Dyrektor postanowił działać. Szkoła kupiła sprzęt, a uczniowie w ramach prac dyplomowych wykonali projekty i zamontowali całą instalację. Sprzeciwów nie było.
- Już teraz widzimy, że znacznie mniej osób kręci się pod szkołą - mówi dyrektor. - Kamery odstraszają. Uważam, że każde takie działanie, włącznie z kontrolami policji, daje jakieś efekty. Pod warunkiem, że jest przeprowadzone profesjonalnie i nie zakłóca przebiegu lekcji.
Szkoła znajduje się w centrum Sosnowca, chodzi do niej 950 uczniów, w większości chłopców. Nauczyciele są przeszkoleni na temat uzależnień wśród uczniów, szkoła współpracuje z policją.
Rodzice chcieli wprowadzić kamery już wcześniej. Przedtem to oni w trójkach klasowych spacerowali na dużej przerwie i dozorowali swoje dzieci.

- Wybrałam tę szkołę, bo jest spokojna - mówi Grażyna Bochenek, matka Łukasza z IV klasy. - Kamery to dobra sprawa, czy się to komuś podoba, czy nie. Chwalić Boga, że mój syn nawet papierosów nie pali.
- A mój cały czas wolny spędza z dziewczyną - dodaje matka Damiana, tegorocznego maturzysty.

Każdy przystopował

Sami uczniowie wypowiadają się na temat kamer raczej niechętnie.
- Przez tyle lat nie było kamer, to teraz po co? - pyta Lucyna z IV klasy.
- Narkotyki są w każdej szkole i nie da się tego zlikwidować. Trzeba by zamknąć szkoły - dodaje Estin. - Wiadomo, że nikt nie będzie palił przed kamerą, ludzie nie są głupi, jak się coś ma, to się idzie do kibla i zjara - mówi Fresel. - Jakby przyszły pieski [szukające narkotyków - przyp. autorki) to 3/4 uczniów wylatuje od razu. Miały być jakieś testy, to każdy przystopował. Zrobili jednemu z trzeciej klasy, bo miał czerwone oczy, ale okazało się, że jest na coś uczulony. W dodatku musiał zapłacić za test. Teraz każdy boi się nosić do szkoły, bo od razu kapa. Dawniej szło się do palarni, teraz, żeby coś kupić, trzeba raczej wyjść ze szkoły. Chociaż jest gość, który cały czas ma przy sobie 20-30 g.

Dyrektor zastrzega, że jeśli kamery wewnątrz szkoły nie zostaną zaakceptowane, nie będzie wprowadzał niczego na siłę. - Uczniowie będą się podglądać sami w monitorze na korytarzu, tak jak w programie "Big Brother" - mówi.

Szkoła dyrektora Kosałki nie jest jedyną, w której pracują kamery. W Zespole Szkół Zawodowych nr 2 w Katowicach takie rozwiązanie wprowadzono rok temu. - Chodziło głównie o ochronę i nocny nadzór - mówi Zenon Szeliga, kierownik szkolnych warsztatów. - To się sprawdziło.


Czy kamery w szkole to dobry pomysł?

Dla "Gazety"


Krzysztof Kwiatkowski, naczelnik sekcji prewencji w komendzie policji w Sosnowcu:

- Jest to inwencja własna szkoły, polegająca bardziej na profilaktyce. Chodzi tu nie tylko o narkotyki, ale wszelkiego rodzaju zagrożenia, przede wszystkim ochronę przed włamaniem. To bardzo dobry pomysł pod warunkiem, że nie ingeruje w sferę prywatności i wolności.

Maciej Osuch, rzecznik praw dziecka:

- Myślę, że pomysł jest przekonsultowany z rodzicami i uczniami. Jeśli cała społeczność się na to zgodziła, wszystko jest w porządku. Monitorowanie terenu wokół szkoły faktycznie może odstraszać, ale należy pamiętać, że srebrne audi przed szkołą to dzisiaj przeżytek. Dealerka odbywa się wewnątrz szkół i jest prowadzona przez samych uczniów. Idąc tym tropem, trzeba by zamontować kamery w tornistrach, żeby to kontrolować. Przerażające jest to, że musimy się uciekać do takich środków.

Marek Zaborowski, wicekurator oświaty:

- Szkoły mają dużą autonomię i pełne prawo do monitorowania uczniów. To do szkoły kieruje się pretensje, gdy coś się stanie. Wtedy marsze przeciw przemocy już nie pomogą. Myślę, że to bardzo dobra droga do zlikwidowania podziemia i ochrony dzieci. Gdyby wszystkie placówki były monitorowane, przestępców byłoby mniej.

Jacek Pikuła, kierownik placówki humanitarno- opiekuńczej w Katowicach:

- Przed szkołą to ma sens, sam od tygodnia zatrudniam ochroniarza w swojej placówce. Chodzi jednak tylko o zagrożenia z zewnątrz, w środku trzeba tworzyć pozytywne klimaty i lepszy jest tzw. monitoring pedagogiczny. Żeby się to udało, w każdej szkole musi być jedna czy dwie osoby, którym naprawdę zależy na tych ludziach, którzy odbili w bok. Kamery mogą być straszakiem na miesiąc.

Oceń treść:

0
Brak głosów

Komentarze

w głównym artyk... (niezweryfikowany)

w głównym artykule Tygodnika Podh z 17 lutego 2005 czytamy że sekretarz powiatu Bronisław Bublik wykorzystując stanowisko, korumpuje policję i tuszuje przestępstwo żony-gratulujemy udaremnienia próby.Dlaczego starosta go nie usunie?
a (niezweryfikowany)

w głównym artykule Tygodnika Podh z 17 lutego 2005 czytamy że sekretarz powiatu Bronisław Bublik wykorzystując stanowisko, korumpuje policję i tuszuje przestępstwo żony-gratulujemy udaremnienia próby.Dlaczego starosta go nie usunie?
Zajawki z NeuroGroove
  • 5-APB
  • Etanol (alkohol)
  • Pierwszy raz

Bardzo pozytywne nastawienie, rodzice pojechali na 3 dni w góry, miałem ochotę popróbować jakichś ciekawych substancji, kumpel zapodał mi właśnie 5-APB. Po zażyciu poszedłem do naszego miejscowego Pub'u.

Zaczne bez jakiegos wstępu większego, dostałem od kumpla woreczek z ok 90mg 5-APB, gdyż wiedziałem, ze w weekend moi rodzice jadą w Bieszczady i będę mieć przez 3 dni wolną chate (tylko babcia mieszkająca piętro niżej, bo mieszkam w domu dwu-rodzinnym). 

 

  • Kodeina
  • Pierwszy raz

Popołudniowy, czwartkowy chillout. Jutro tylko dwie informatyki w szkole więc postanowiłem zaszaleć. Miejsce: Miasto (apteka), mieszkanie przyjaciela 'H', mój pokój.

Tak więc szperając od paru dni na neuro o kodeinie postanowiłem w końcu się przełamać i zajrzeć do "aptekowej oferty".
18:30 wkraczam do apteki, rzucam krótkie acz stanowcze "Poproszę Antidol 15, 2 paczki". Kobieta nic nie mówiąc położyła na ladę dwie zgrabne paczuszki szczęścia. Zapłaciłem 14zł, włożyłem paczki do prawej kieszeni dresu oraz opuściłem to kliniczne miejsce.

  • Bad trip
  • Mieszanki "ziołowe"

Pozytywnie, ciepły, letni dzień, ogromna ciekawość, ustronne miejsce

Był ciepły, letni dzień. Kolega (będę go określać K.) zaproponował mi nowy towar. Nie wiedziałam dokładnie co to jest i jak działa. Byłam ciekawa... "sprawdzę, jak jakieś gówno to przestanę palić". Okazało się, że to był dopalacz. Jaki? Dokładnie nie wiem, prawdopodobnie Mocarz.

 

  • MDMA (Ecstasy)

Nazwa substancji: drops, pigula, ecstasy, MDMA(raczey nie czyste) ze znaczkiem przyjaznego zółwika


Poziom dosw: ganja prawie codziennie, jeden raz feta i pierwszy raz drops


Dawka: 1 tableta podjezykowo

randomness