Festiwal Trójmiejska Korporacja Tańca zakończony

Widzowie festiwalu Trójmiejska Korporacja Tańca przekonali się, że taniec współczesny może nawet dość daleko odbiegać od form, które zwykliśmy nazywać tańcem.

Anonim

Kategorie

Źródło

Gazeta Wyborcza Trójmiasto

Odsłony

1548
Prezentacje trójmiejskich zespołów i solistów wypełniły cztery (do niedzielnego włącznie) wieczory. Większość była już prezentowana na różnych scenach, zobaczyliśmy też pięć spektakli premierowych.

Ciśnienie rośnie

Jedną z ciekawszych, jeśli nie najlepszą premierą okazał się spektakl Sceny Ruchliwej z Olecka "120/80" w reżyserii gdańszczanina Leszka Bzdyla. Pięcioro młodych, znudzonych życiem ludzi po zażyciu narkotycznej pigułki przez chwilę szybuje w świecie własnych urojeń. Jednym pigułka podniosła tytułowe ciśnienie, jak postaci granej przez niezwykle dynamicznego Igora Podsiadłego, wykonującego fantastyczne, breakdance'owe ewolucje, ujawniające jednocześnie niezwykłą gibkość i finezję ruchów. Tomasz Graczyk, obserwując rozszalałego partnera, też eksplodował - tyle że potokiem słów.

Natomiast trzem tancerkom tętno wyraźnie spadło. Oszczędne w ruchach, szybowały dużo wolniej we własnych bańkach mydlanych, uśmiechając się do własnych myśli. A kiedy pigułka przestała działać, wszyscy stali się znowu tymi samymi, znudzonymi ludźmi, dla których narkotyk nie był przyczyną, lecz raczej konsekwencją.

Drugą z kolei premierą festiwalu był "Kamol" w wykonaniu Andrzeja Morawca. Tancerz z klasycznym zacięciem odegrał etiudę w roboczym kombinezonie i tytułowym kamieniem w tle. Mogą żałować ci, którzy nie zostali na sobotnim, improwizowanym przez tancerzy i DJ-a Elfa, Free Dance Jam Session - wtedy Morawiec naprawdę pokazał, co potrafi.

Żarty i miłość

Tych, którzy oczekiwali pokazów tanecznych, a nie spektakli parateatralnych, na pewno nie rozczarował Robert Przybył. Solista zaprezentował w sobotę "Cielesny żart na Bacha". Miło było patrzeć, jak przy muzyce Jana Sebastiana postawny mężczyzna, odziany w męską koszulę, bojówki i... zwiewną dziewczęcą spódnicę, wiruje lekko na środku czarnej żakowskiej sceny. Ten muzyczny żart zepsuł nieco, wplatając w swój spektakl recytację. Wydała się zupełnie niepotrzebna, tak jak "spontaniczny" śmiech tancerza. Widz nie potrzebował podpowiedzi, sam się zorientował, że ma do czynienia z dowcipem.

W taneczną konwencję wpisał się też znany już publiczności spektakl "W czerni i bieli" znakomitych Iwony Strupiechowskiej i Jacka Krawczyka. Ich przejmująca opowieść o dwojgu ludziach, o walce zwanej miłością, ciągle robi wrażenie.

Zatańczyć dzień dzisiejszy

W zupełnie innych kategoriach, odrzucając kryteria oceny tańca, należało oglądać premierę "In praxis" w wykonaniu Plastiyque dod (czyli sióstr Magdy i Darii Jędry), z muzyką Zbyszka Zibi Bieńkowskiego. Ich spektakl, przy ogłuszająco głośnych dźwiękach generowanych przez Zibiego, składał się z kilku odrębnych historyjek zbudowanych z ikon współczesności. Oszczędna scenografia pozwoliła pokazać grę komputerową (biały ekran, rzutnik z niebieskim światłem, żywa postać i cień jako postaci gierki z obowiązkową strzelaniną i trupami), a malutka torebka i pasek z cekinami - odegrać rolę kurtyzany. W spektaklu (który jednak trudno nazwać tanecznym) raziła zbytnia dosłowność, brak wiary w inteligencję widza, nieczytelność przesłania. Może było go brak? Może to tylko zabawa, ruch i żywioł? Nie jest dobrze, jeśli widz pozostaje z takimi pytaniami i potrzebuje podpowiedzi autora.

Czas na teatr

Pokazana na zakończenie festiwalu "Strzałka czasu" tancerza Rafała Dziemidoka i aktora Mirosława Zbrojewicza, przywieziona z Warszawy, choć według mnie znakomita, wydała mi się jednak nieco "nie na miejscu". Spektakl świetnie wpisałby się w każdy przegląd sztuki aktorskiej, ale chyba niekoniecznie tanecznej.

Zbrojewicz swoim statycznym monologiem "z celi" (w przedstawieniu użyto fragmentów tekstów Horsta Bienka "Cela" oraz Igora Nowikowa "Rzeka Czasu") kontrastował z żywiołowym, walczącym z materią Dziemidokiem. Prostokąt tkaniny stawał się w jego rękach żaglem, posłaniem, biczem, okryciem. Kopany, deptany, zwijany w szmacianą kulę, nie poddawał się, trwał w niezmienionej formie. W przeciwieństwie do więźnia, mówiącego do nas z offu głosem Zbrojewicza. Strzałka czasu wyraźnie działała na jego niekorzyść, prowadząc - jak każdego z nas - do destrukcji.

Natomiast bardzo dobrym pomysłem okazała się sobotnia Free Dance Jam Session - wielka improwizacja tancerzy TKT i DJ-a Elfa. Z dużą przyjemnością obserwowałam miękkie, płynne albo wręcz przeciwnie - gwałtowne i agresywne ruchy tancerzy. Wspaniale było widzieć, jak wielkim zaufaniem wszyscy się darzą, z jaką ostrożnością i uwagą na innych poruszają się po niewielkiej (jak dla kilkunastu osób na raz) przestrzeni. Widzowie byli tak zachwyceni obserwacją tej spontaniczności i wzajemnego szacunku, że improwizację trzeba było... bisować.

Sponsorzy: Plus GSM, PZU SA, Fabryka Porcelany "Lubiana", mecenat miasta Gdańska. Patroni medialni: "Gazeta Wyborcza", www.trojmiasto.pl, Radio Gdańsk, "wolna strefa"

Ludmiła Jezierska, Agnieszka Kmieciak

Oceń treść:

0
Brak głosów

Komentarze

masz treme (niezweryfikowany)

.. bo ja bede trenerem "laszidos spaczatos "
Zajawki z NeuroGroove
  • Marihuana
  • Pozytywne przeżycie

Nienajgorsze. Lepiej mi się tripuje z przyjacielem albo samemu, niż z wujkiem, bo przy tym ostatnim często mi się fazy "spłycają". Na szczęście szybko mnie opuścił.

Próbowaliście kiedyś wykorzystać MJ do pisania wierszy? Jeżeli nie, serdecznie polecam :) Jest także dobrą towaryszką do filozofowania. Nie wiem czemu tak duży odsetek spoleczności podchodzi do niej jak do zabawki- psychodelik jak każdy inny- też potrafi dać niezapomniane stany. Opisane poniżej doświadczenie wprawdzie nie jest jakieś tam zbyt ciekawe, ale to kwestia małej ilości spalonego kwiatostanu :) Niemniej postanowiłem się tym doświadczeniem podzielić z dwóch względów- lubię pisać reporty, a po drugie, może kogoś to skłoni do przemyśleń czy coś w tym stylu.

  • Dekstrometorfan

S&S: Chawir, wolny dzień, własny pokój, 84 kg mnie, 600 mg deksa, łóżko i słuchawki.

Wiek: 27.

Doświadczenie: THC, Amfa, XTC, Mef, Grzybki, Kodeina, Ketony, Haszysz, DXM.

Na początku chciałem zaznaczyć, że to mój dziewiczy trip-raport i postanowiłem go napisać nie tylko z powodu tego, co doświadczyłem, ale chciałem przede wszystkim dołożyć własną cegiełkę do tej wspaniałej i często wykorzystywanej przeze mnie bazy danych wszelakich narkoprzeżyć.

  • Retrospekcja
  • Tramadol

Chciałem odpocząć przez jakiś czas, zapomnieć o świecie. (trip raport rozciągnięty w czasie, ciężko opisać jednym zdaniem moje nastawienie, gdyż te zmieniało się, czytaj raport)

15:45 - Zjadam 400mg tramadolu na raz, popijając colą.

16:20 - Zaczynam odczuwać pierwsze efekty, robi mi się jakby 'ciepło na sercu' jest przyjemnie, rozmawiam z kumplami na discordzie.

16:30 - Nie wiem dlaczego, ale nie czuję jakby tej mocy, którą czułem jakiś czas temu jedząc tramadol, sięgam po następną tabletke +200mg.

17:50 - Fajne efekty, mniejszy ból, choć ścięgna bolą trochę, mięśnie nie, miłe zamulenie, dźwięki są dość głośne, zbyt głośne, lekkie swędzenie, przede wszystkim nosa, większa gadatliwość.

  • Marihuana
  • MDMA
  • Pozytywne przeżycie

Jak wszystko w tym TR imiona i ksywki wymyślone 12:00