Marihuana w chemioterapii - opisuje Stephen Jay Gould

Poważany naukowiec i autor, Stephen Jay Gould opowiada historię o swojej walce z rakiem i o niesprawiedliwym prawie.

Anonim

Kategorie

Źródło

www.ukcia.org

Odsłony

4730

Poważany naukowiec i autor, Stephen Jay Gould opowiada historię o swojej walce z rakiem i o niesprawiedliwym prawie.

Jestem członkiem bardzo małej i bardzo szczęśliwej grupy wybrańców - pierwszych, którzy przeżyli dotychczas nieuleczalnego raka - międzybłoniaka jamy brzusznej. Nasze leczenie obejmowało starannie dobraną kombinację trzech środków - chirurgii, radiacji i chemioterapii. Nie było to przyjemne, ale stanowiło jedyne wyjście.

Każdy kto pokonał raka w tak intensywnej terapii - w ogóle każdy, kto wygrał ciężką wojnę z chorobą - wie, jak wyjątkowo ważny jest "czynnik psychologiczny". Jestem staromodnym racjonalistą, z najbardziej niereformowalnego rodzaju. Nie akceptuję mistycyzmu, czy romantycznych południowokalifornijskich bzdur o sile umysłu i ducha. Uważam, że pozytywne nastawienie i optymizm są ważne, bo stan umysłu oddziaływuje na organizm przez system immunologiczny. Myślę, że każdy przypisze dużą rolę utrzymaniu dobrego stanu ducha w ciężkich czasach; kiedy umysł się poddaje, ciało często podąża za nim. A jeśli nawet leczenie nie powiedzie się, jakość pozostałego nam życia jest najważniejsza.

Z doświadczenia wiem, że nic nie jest tak zniechęcające i niszczące dla pozytywnego nastawienia, jak poważne efekty uboczne leczenia. Radiacji i chemioterapii towarzyszą zazwyczaj okresy silnych i niekontrolowanych nudności. Umysł zaczyna kojarzyć lekarstwo z najgorszymi efektami towarzyszącymi chorobie - bólem i efektami ubocznymi. To jest gorsze niż cierpienia związane z samą chorobą. Gdy to nadejdzie, możliwość odzyskania komfortu psychicznego znika - leczenie wygląda gorzej niż choroba. Innymi słowy, myślę że kontrola poważnych i długoterminowych efektów ubocznych nie jest kwestią komfortu, lecz niezbędnym składnikiem udanego leczenia.

Przeszedłem operację, następnie miesiąc radiacji, chemioterapii, kolejną operację i jeszcze rok chemioterapii. Zauważyłem, że przy pomocy standardowych lekarstw mogę kontrolować mniej poważne nudności towarzyszące radiacji. Ale gdy zacząłem chemioterapię dożylną (Adriamycyną), żaden z arsenału środków przeciwwymiotnych nie działał. Byłem załamany i czułem perwersyjny wręcz strach przed częstymi zabiegami.

Słyszałem, że marihuana często zwalczała mdłości. Byłem jednak oporny, gdyż nigdy nie paliłem żadnej substancji regularnie (i nawet nie wiedziałem jak się zaciągać). Co więcej, spróbowałem marihuany dwukrotnie (dorastając w latach 60-tych) i strasznie mi się nie podobała. (Jestem jakby purytaninem w sprawach używek, które zakłócają stan umysłu - cenię sobie mój racjonalny umysł z jego akademicką arogancją. Nie piję w ogóle alkoholu i nigdy nie używałem narkotyków w celach rozrywkowych.) Ale zrobiłbym wszystko by uniknąć nudności i chęci zakończenia kuracji.

Reszta mojej historii jest krótka i przyjemna. Marihuana działała wspaniale. Nie lubiłem "efektu ubocznego" w postaci oszołomienia (co cenią sobie zwykli palacze), ale dar nieodczuwania mdłości - a więc koniec strachu przed kuracjami - był najbardziej motywujący z rzeczy, które zdarzyły się przez lata mojego leczenia. I to pewnie miało największy wpływ na mój powrót do zdrowia. Nie mogę pojąć dlaczego ludzie odebrali potrzebującym tak pomocną substancję, tylko dlatego że ktoś używa jej dla innych celów.

Stephen Jay Gould,
przedruk z "Marijuana - The Forbidden Medicine".
Na podstawie materiałów z www.ukcia.org.

Oceń treść:

0
Brak głosów

Komentarze

Brunorc (niezweryfikowany)

Ogromny szacunek dla tego człowieka: <br> - za umiejętność chłodnej (samo)oceny <br> - za umiejętność przełamywania barier (w tym tych, stawianych przez samego siebie - światopoglądowych) <br> - za odwagę i siłę w walce z chorobą <br> - za postawę &quot;każdy może cenić w tym co innego &quot; <br> - za chęć mówienia prawdy, niezależnie od braku płynącego z tego profitu (bo nie musiał; nie jest mistykiem i nie czuje zapewne potrzeby rewanżowania się &quot;boskiemu zielu &quot;). <br> <br>Silny facet.
Zajawki z NeuroGroove
  • LSD-25
  • Pozytywne przeżycie

Cudowny dzień, cudowny nastrój oczekiwania Miejsce- wpierw niewygodny dom, potem cudowna natura

Życie jest piękne! Boże, gdybyśmy tylko mogli to zrozumieć równie łatwo, co napisać na klawiaturze... Boże, gdyby tak móc krzyczeć to głośno i szczerze, z sercem przepełnionym empatią do każdego fragmentu materii... Gdyby tak zapomnieć o każdej minionej sekundzie i raz w życiu.... raz w życiu topić się w chwili jak w basenie przyjemności....

----------------------------------------------------------

  • Bad trip
  • Grzyby halucynogenne

Stan psychiczny stabilny, dobre nastawienie i chęć potripowania w okolicznościach gongów tybetańskich.

Zacznę od tego, że już od 3 lat jestem blisko substancji psychoaktywnych. Ostatni rok przeżyłam w bardzo imprezowym trybie, jest to istotna informacja, bo przez weekendowe ciągi z mefedronem moja psychika uległa pogorszeniu. Gdzieś tak od dwóch miesięcy uspokoiłam sie ze stimami i przeszłam na mistyczny świat psychodelików. Bardzo mi to pomaga i czuję, że powoli łatam moją głowe.

  • Kodeina
  • Pierwszy raz

Napalony na przeżycie inne niż znane mi już tabletki wróciłem pośpiesznie do domu i w pośpiechu zacząłem zabawę, piszę to w czasie teraźniejszym więc jestem bardzo podekscytowany

Zacznę od małego wprowadzenia, więc wiecie że w Stanach i ogólnie jest moda na kodeine,double cupy,dirty sprite itp. prawda? Ja jako doświadczony kodeiniarz biorący jednak tylko thiocodin poczułem wielką chęć skosztowania takiego "leana" no ale u nas w polsce niestety nie ma tego sławnego fioletowego syropu więc zadowoliłem się zwykłym syropem Thiocodin za 9.99zł 100ml.

  • Marihuana

Była gdzies godzina 17.00. Siedziałem sobie w domu, gdy nagle zadzwonił telefon. Był to mój kolega, który powiedział mi, że ma zajebiste zielsko i żebym przyszedł to sobie zjaramy. Nie zastanawiając sie długo wyszedłem z domu i po kilku minutach byłem u niego. Odrazu w drzwiach przyjął mnie z rozpaloną fifką, ledwo zrzuciłem z siebie kurtke, a juz miałem fifke w ustach. Poszedł jeden buch, potem drugi i tak aż do 6, kumpel podbił drugie szkiełko i też wyszło 6 buchów na głowe. Podczas gdy kumpel nabijał jeszcze dupe ja zagadałem z 3 kumplem na gg zeby do nas przyszedł.