Ron Mason, 33-letni gej z Chicago, u którego w 1983r stwierdzono
żółtaczkę typu B.
|
Teraz wiem, dlaczego cierpiałem na nudności, wymiotowałem i łatwo się
męczyłem. Choć nie miałem apetytu, lekarz kazał mi jeść. Od kiedy
cierpię na schorzenie wątroby, przestałem pić (i tak piłem niewiele) i
zacząłem palić marihuanę. Zauważyłem że mój apetyt dramatycznie wzrasta
po paleniu. Zacząłem więc palić codziennie i szybko przytyłem. Dwa lata
później mój organizm nadal nie wytworzył przeciwciał, a ja zostałem
oficjalnie uznany nosicielem żółtaczki.
23 grudnia 1986r. to dzień, który zapamiętam do końca życia.
Przeprowadziłem wtedy test na HIV i dowiedziałem się, że mam wirusa.
Wielkie, purpurowo-czerwone plamy na moich nogach były wynikiem
wewnętrznego krwotoku spowodowanego infekcją HIV. Wirus był też
przyczyną mojej łuszczycy.
W kwietniu 1984 r. zostałem skierowany do kliniki chorób wenerycznych
dla gejów w Chicago, która potem znana była jako klinika AIDS. Chodząc
tam przez siedem lat, przytyłem 40 funtów i osiągnąłem normalną wagę.
Lekarze wiedzieli, że palę marihuanę i nie zabraniali mi, choć zalecali
ograniczanie się. Nie mogłem przyjmować AZT z powodu anemii, a inne
lekarstwa antywirusowe były zabójcze dla mojej zarażonej żółtaczką
wątroby.
Trzy lata temu jeden z moich lekarzy powiedział, że jestem jednym z
niewielu szczęściarzy, którzy przychodzą do tej kilniki i nie są jeszcze
martwi lub śmiertelnie chorzy. Lekarze nie wiedzieli dlaczego tak się
dzieje. Część sukcesu przypisuję marihuanie. To ona sprawia, że czuję,
że żyję z moim AIDS a nie tylko egzystuję. Mój apetyt wrócił i nie
czułem się niedobrze po jedzeniu. Marihuana poprawia stan mojego umysłu
i sprawia, że czuję się lepiej.
Dwukrotnie mało nie przypłaciłem życiem reakcji alergicznej na
ekstrakt z korzenia dzikiego chińskiego ogórka, który zabija
zainfekowane komórki immunologiczne. Ekstrakt ten jest nielegalny, ale
rząd przymyka na to oko. Dlaczego nie mógłby robić tego samego z
marihuaną? Obydwa lekarstwa są nielegalne i oba są używane do leczenia
chorych na AIDS. Jeden wywołuje problemy, a drugi nie. Co za bzdura!
Wiosną 1990r. zostałem zaresztowany na przedmieściach Chicago za
posiadanie marihuany. Mój samochód został skonfiskowany. Nie tylko straciłem
lekarstwo, ale też miałem problem z wizytami w klinice AIDS. Mój apetyt
nie był już taki jak dawniej - straciłem 14 funtów, szybciej się
męczyłem i czasami byłem całkowicie wyczerpany. Biorę Prozac przepisany
mi przez lekarza, który nic nie wie o AIDS i żółtaczce B. Jestem
pogrążony w depresji i kilka razy myślałem o samobójstwie.
Musiałem zapożyczyć się na 300 dolarów by opłacić postępowanie
sądowe. Uniknąłem kary, ale nadal staram się odzyskać samochód by móc
odwiedzać klinikę AIDS. Prawnicy mówią, że mam szanse. Nawet jeśli mi
się uda, to jak mam zlikwidować nudności i poprawić apetyt by poczuć się
lepiej? Próbowałem Marinolu, ale bez efektów. Co mam robić? Nic? Jeśli
jedynym sposobem bym pozostał przy zdrowiu i dobrym samopoczuciu, jest
marihuana, dlaczego nie mogę jej palić? Chciałbym, żeby rząd skończył z
hipokryzją i pozwolił mi przeżyć resztę moich dni w spokoju, robiąc to
co chcę.
|
Komentarze