Na kary od 6 miesięcy do 10 lat więzienia i grzywny w wysokości od 1 tys. zł do 10 tys. zł skazał wczoraj łódzki Sąd Okręgowy 18 oskarżonych o przemyt z Holandii i sprzedaż prawie pół tony marihuany
Dwie kolejne osoby oskarżone w tej sprawie zostały skazane na kary grzywny, dwie inne sąd uniewinnił.
Najwyższe wyroki wymierzono oskarżonym o utworzenie i kierowanie grupą - małżonkom D. z Łodzi. 28-letni Sławomir D. został skazany na 10 lat więzienia i 10 tys. zł grzywny, a jego żona 25-letnia Iwona na 8,5 roku i 8 tys zł. grzywny.
Wszyscy oskarżeni mają zapłacić nawiązki w wysokości od 200 zł do 3,5 tys. zł na rzecz różnych organizacji zajmujących się pomocą osobom uzależnionym od narkotyków.
Proces toczył się za zamkniętymi drzwiami; sąd utajnił przebieg ze względu na "ważny interes prywatny oskarżonych".
Według prokuratury, grupa działała od marca 1997 do lipca 1999 r. W tym czasie oskarżeni, w wieku 23-31 lat, przemycili do kraju co najmniej 454 kilogramy marihuany, wartej ponad 13,5 mln zł.
Jak ustalono, grupę utworzyli i kierowali nią małżonkowie D.; ich najbliższymi współpracownikami byli: brat szefa 29-letni Marek D. i dwóch młodych mieszkańców Zduńskiej Woli. Działalność grupy rozpoczęła się po tym, gdy Sławomir D. pracując nielegalnie w Holandii poznał mieszkającego tam mężczyznę o imieniu lub pseudonimie Sławek, który uprawiał marihuanę.
Sławomir D. z żoną lub jedno z małżonków, a potem także inne osoby, raz w tygodniu przyjeżdżali do Holandii i odbierali od Sławka 3-12 kg narkotyku.
Towar przewożono początkowo w torbach podróżnych na tylnym siedzeniu samochodów, a potem pod tapicerką pojazdów. Narkotyki rozprowadzano głównie w Łodzi, Zduńskiej Woli i Łęczycy.
Do procederu wykorzystywano samochód państwa D. lub wypożyczone auta. Małżonkowie D. płacili swym kierowcom, głównie osobom bezrobotnym, od 500-1000 zł za kurs.
Jednym z odbiorców narkotyków był student Politechniki Łódzkiej, Artur Z. Mężczyzna sprzedawał narkotyki m.in. na swojej uczelni.
Sławomir D. przez jakiś czas działania grupy przebywał w areszcie jako podejrzany w sprawie o wyłudzenia haraczy za rzekomo skradzione samochody. Nie przeszkadzało mu to w kierowaniu grupą. Z żoną porozumiewał się za pomocą grypsów, wydawał jej polecenia i odbierał informacje o ich wykonaniu. To m.in. dzięki grypsom policja wpadła na trop grupy. Iwonę D. zatrzymano na przejściu granicznym; w samochodzie, którym jechała znaleziono ponad 4 kg marihuany.
Sąd uznał za winnych 20 oskarżonych. Uzasadniając wyrok sędzia Jarosław Papis podkreślił, że większość zarzutów znajduje potwierdzenie w zebranych dowodach.
Wyrok nie jest prawomocny.
Komentarze