Jeszcze do niedawna rodzice dzieci uzależnionych cieszyli się z zamknięcia obu leszczyńskich punktów z dopalaczami: przy ulicy Łaziebnej i Zakątek. Ich radość nie trwała jednak długo. Sklep przy ul. Zakątek wznowił sprzedaż używek.
– Zaprosiliśmy na spotkanie z rodzicami dzieci uzależnionych Wojciecha Jarzynę, właściciela nieruchomości, w której prowadzony jest handel dopalaczami. Zgodził się, a później odwołał spotkanie, tłumacząc się innymi obowiązkami – mówi Hanna Jędrzejewska, szefowa leszczyńskiego Monaru.
Tymczasem, jak przekonują terapeuci, takie spotkanie jest bardzo potrzebne. Chodzi bowiem o uzmysłowienie biznesmenowi, jakie są konsekwencje jego decyzji dla uzależnionej młodzieży, ich rodziców oraz terapeutów.
– Osoby, które do nas trafiają z powodu zażywania środków odurzających, mają od 14 do 50 lat. Nie są to ludzie z tzw. trudnych środowisk, ale także osoby z dobrych domów, wiodący wydawałoby się ustabilizowane życie. Tylko w maju przyjęliśmy 91 pacjentów, z czego około połowa zażywa dopalacze. Przypomnę tylko, że w marcu br. mieliśmy falę zatruć środkiem 5 FADB, który powodował silne uzależnienie psychiczne – informuje Katarzyna Jędrzejewska, terapeutka w leszczyńskim Monarze.
Kiedy pod koniec marca br. zamknięto sklepy z dopalaczami, do Monaru zgłaszało się wielu pacjentów z objawami głodu. Po tygodniu bez używek byli już w lepszej kondycji.
– Tydzień abstynencji to duży krok naprzód, dał im motywację do pracy nad sobą. Kiedy na początku maja towar znów się pojawił w sprzedaży, wracali do nas po zażyciu, z objawami psychozy. Sklep działał kilka dni, został na dwa dni zamknięty i ponownie otwarty. Trudno ocenić z jaką regularnością działa na dzień dzisiejszy – informuje terapeutka.