Za marychę do pudła
Handlował na klatce schodowej swojego bloku i przed klubem Gwint na terenie Politechniki Białostockiej. Początkowo tylko częstował. Potem kazał płacić po 30 złotych za gram "maryśki".
Piotr M. spędzi w więzieniu najbliższe cztery lata. Taki wyrok wydał wczoraj białostocki Sąd Okręgowy. Gdyby 24-letni białostoczanin dawał narkotyki dorosłym, otrzymałby wyrok w zawieszeniu. Piotr M. odpowiadał jednak przed sądem za rozprowadzanie marihuany wśród białostockich uczniów oraz posiadanie narkotyków. Przyznał się tylko do drugiego zarzutu. Twierdzi, że nigdy nie pomagał nikomu zdobywać narkotyki.
Wczoraj przed salą sądową na oskarżonego czekała rodzina, koleżanki i koledzy. Kiedy zjawił się pod eskortą policji (jest tymczasowo aresztowany), wesoło się z nim przywitali: koledzy klepnęli go po ramieniu, dziewczyny posłały uśmiechy. Jednak im bliżej końca rozprawy, tym mniej radosne były ich miny. Nie uśmiechali się, kiedy sąd odczytywał wyrok. Po wyjściu z sali jedna z dziewcząt schowała w dłoniach zapłakaną twarz.
W uzasadnieniu wyroku przewodnicząca składu sędziowskiego stwierdziła, że chyba nie należy przypominać o szkodliwości używania narkotyków i środków psychotropowych. Tym bardziej, jeśli kupują je dzieci.
Piotr M. - zanim został aresztowany w lipcu ub.r. - pracował jako ślusarz w jednym z białostockich zakładów. Swój wolny czas spędzał na dyskotekach. Najczęściej odwiedzał Gwint. Tam też spotykał swoich przyszłych klientów. W czerwcu ub.r. poznał tam 15-letniego Pawła J. Wspólnie wypalili "lufkę", po czym Piotr zaproponował mu, że jakby chciał, to może u niego kupować marihuanę.
Paweł J. skorzystał z tej propozycji już kilka dni później. Z biegiem czasu stał się stałym klientem oskarżonego. Łącznie kupił u niego ok. 20 g narkotyku, który rozprowadzał wśród swoich nastoletnich kolegów. Nie był jednak jedynym nieletnim klientem Piotra M.
Prokuratura wskazała jeszcze trzy osoby, które przyznały w śledztwie, że zaopatrywały się u Piotra M. w marihuanę.
Najczęściej przychodzili do niego do domu i odbierali towar na klatce schodowej albo spotykali się przy Gwincie.
Podczas rewizji w mieszkaniu Piotra M. w lipcu ub.r. policjanci znaleźli torebkę z ponad 7 g marihuany, pudełko z nasionami konopi indyjskich, wagę, odważniki, szklaną lufkę i kilkanaście małych torebek foliowych, tzw. "dealerek".
Urszula Arter
Komentarze