
Dziennikarz Noizz.pl w rozmowie z mgr farm. Łukaszem Waligórskim, członkiem Naczelnej Rady Aptekarskiej, wyjaśnia kilka kwestii.
Co musimy wiedzieć o leczniczej marihuanie? Przede wszystkim, że będzie dostępna w aptekach dopiero w przyszłym roku. Leki nie będą refundowane, a gram będzie kosztował tyle, ile u dilera. Pozbądźcie się złudzeń, że przypisze go lekarz rodzinny na pierwsze lepsze zapalenie krtani czy katar.
Od 31 października sprzedaż medycznej marihuany będzie legalna, co oznacza, że lekarz każdej specjalizacji będzie mógł przepisać swojemu pacjentowi konopny preparat. Na temat zmiany przepisów narosło jednak wiele mitów. O garść wyjaśnień zapytaliśmy mgra farm. Łukasza Waligórskiego, redaktora naczelnego serwisu MGR.FARM-JestemFarmaceutą i członka Naczelnej Rady Aptekarskiej.
Paweł Korzeniowski: Co w kontekście medycznej marihuany realnie zmieni się 31 października?
Mgr farm. Łukasz Waligórski: Wiele i niewiele. Kluczowa jest oczywiście zmiana przepisów, która sprawia, że lekarz będzie mógł legalnie przypisać potrzebującemu pacjentowi lek recepturowy oparty na medycznej marihuanie. Od teraz pacjent nie będzie w świetle prawa taktowany jak przestępca. Problem polega na tym, że nikt w Polsce nie dysponuje surowcami do wykonania takich preparatów. I prędko się to nie zmieni – ze stuprocentową pewnością mogę powiedzieć, że w 2017 roku żadna apteka nie będzie miała na swoich półkach surowców z medycznej marihuany do wykonywania leków recepturowych. Żaden hodowca medycznych konopi nie złożył jeszcze dokumentów o wprowadzenie swojego surowca na polski rynek. Gdy to zrobi, Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych ma na to 270 dni. Tak więc mamy jeszcze sporo czasu.
Jak rozumiem, temat medycznej marihuany jest „rewolucyjny” jedynie dla mediów. W aptekach ekscytacji nie ma?
- W aptekach temat przyjęty jest dużo spokojniej. Po pierwsze, o zmianie prawa wiadomo już od trzech miesięcy, a po drugie, brak preparatów na polskim rynku sprawia, że musimy podejść do tematu czysto teoretycznie. Środowisko farmaceutyczne jest w trakcie przygotowań do wprowadzenia leczniczych konopi - gromadzi wiedzę na ten temat, odpowiada też na coraz częstsze pytania ze strony pacjentów i dziennikarzy.
Jakie będą wskazania przy wypisywaniu recept?
- Recepty najpewniej będą przypisywane przede wszystkim osobom cierpiącym na tak poważne choroby jak: zespół Tourette’a, choroba Parkinsona, nowotwory, lekooporna padaczka czy jaskra. W tej chwili w Polsce jest jednak tylko garstka lekarzy, która ma odpowiednie kompetencje, by wypisać receptę. Z tego co wiem, szkolenia trwają.
W mediach często medyczną marihuanę zrównuje się z „rekreacyjną”, co jest krzywdzące dla osób, które cierpią. Czy istnieje szansa, że pacjenci będą udawali choroby w celu wyłudzenia specyfików?
- Sam lek należy do kategorii „N”, co na przykład oznacza, że musi być on przechowywany w sejfie. To sprawia też, że lekarz musi mieć osobny bloczek recept tzw. Rpw, aby mógł taki lek wypisać. Takie recepty są raczej rzadko spotykane u lekarzy POZ. Mają je przede wszystkim specjaliści – neurolodzy, onkolodzy, psychiatrzy. W tej sytuacji powinni wypowiedzieć się sami lekarze, ale osobiście nie wierzę, by ktoś z ulicy, z katarem czy drobnym zapaleniem, dostanie receptę na medyczną marihuanę. Należy docenić powagę tej sytuacji i pamiętać, że osoby potrzebujące leczniczej marihuany bardzo cierpią. To pod nich została napisana ta ustawa.
Załóżmy, że pacjent otrzymuje receptę na medyczną marihuanę. W jakiej postaci otrzyma preparat?
- Forma podawania zależna będzie od indywidualnego przypadku. Przede wszystkim będą to leki przygotowywane na bieżąco w aptekach, tzw. leki recepturowe. Jedna osoba otrzyma dostosowany do jego potrzeb czopek, innemu pacjentowi należeć się będzie olejek lub ziele o odpowiedniej mocy.
Czy przepisywane preparaty będą psychoaktywne?
- Różnie. To będzie zależało od indywidualnego przypadku, zastosowanej postaci leku i tego, który kannabinoid będzie dominował w danym preparacie. Ogólna tendencja jest taka, że redukuje się zawartość psychoaktywnego THC, a na pierwszy plan wysuwa się CBD.
Czy farmaceuci będą potrafili przygotować ten lek?
- W Polsce blisko 90 proc. aptek jest przygotowany do wykonywania leków recepturowych. Większość farmaceutów nie miała jeszcze do czynienia z leczniczą marihuaną, jednak stworzenie takiego preparatu nie będzie czymś, co przekracza kompetencje przeciętnego farmaceuty. Aptekarze przejdą konieczne szkolenia, które nie trwają długo. Chętnych jest sporo - blisko 50 proc. pytanych o to, wyraziło chęć udziału w kursach. To pokazuje, że temat medycznej marihuany w przyszłości będzie traktowany bardzo poważnie.
Gram marihuany u dilera kosztuje dziś ok. 50 zł. Jakie będą ceny preparatów w aptekach?
- Lek nie będzie refundowany, a jeden gram medycznej marihuany będzie również kosztował pomiędzy 50 a 60 zł. Miesięczna terapia to wydatek rzędu 2000 zł, czyli całkiem sporo.
Kto będzie dystrybutorem?
- Na razie firmy z Kanady i Holandii wstępnie zainteresowały się przywożeniem do Polski swojego surowca. Trudno powiedzieć na jakim etapie są negocjacje, bo Główny Inspektorat Farmaceutyczny i Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych nie informują o szczegółach. Dla pacjenta byłoby lepiej, gdyby marihuana była wytwarzana i standaryzowana w Polsce – to znacznie obniżyłoby cenę. Niestety na razie nic na to nie wskazuje.
Oczekiwania spore, liczyłem na mocno psychodeliczne sny, lepszą ich zapamiętywalność i większą ich ilość.
Większość mojej wiedzy o substancji i tym jak może działać wziąłem z tego TR:
https://neurogroove.info/trip/ubulawu-0
Dzień 1
Pozytywne nastawienie na nowe doświadczenie. Oszołomiony ciekawością działania grzybków. Las okalający wioskę w której spędziłem sporą część dzieciństwa. Starannie dobrane miejsce. Zagajnik otoczony mokradłami. Śpiew ptaków, szum drzew.
Godzina mniej więcej 14:50, bardziej mniej niż więcej.
Wyciągam odmierzoną porcję pieczarek. Waga wskazywała 1,5 grama. Odrzucam kilka egzemplarzy, nie wyglądają apetycznie. Finalnie wyszło pewnie z 1,2-1,3 grama. Z niechęcią rozgryzam suche kapelusze i łodygi, popijam sokiem pomarańczowym...
Nastawienie bardzo pozytywne, z lekką nutą adrenaliny i niepewności w obliczu nieznanej jeszcze substancji. Oczekiwania inne niż samo doświadczenie - myślałem, że nad LSD da się zapanować. Set - lekkie znużenie monotonią życia i chęć zmiany na lepsze, setting - dwie bliskie i znane mi osoby, znane mieszkanie, kwasowa playlista i doświadczona tripsitterka.
Postanowiłem zażyć LSD. Od czasu zetknięcia z muzyką Cream, Jimiego Hendrixa, czy Pink Floyd interesowała mnie ta substancja i chciałem przekonać się, jakie jest jej działanie w praktyce. Udało mi się zdobyć 2 kartoniki, jak się potem okazało były one wyprodukowane przez jedno z najlepszych deep-web'owych laboratoriów. 195 ug / kartonik. Szczęśliwy traf, przy rzekomym zanieczyszczeniu rynku na poziomie 85 %. Z jednej strony trójkąt Sierpińskiego otoczony okręgami, z drugiej kolorowe wzory.