Rozmowa z komisarzem Wojciechem Prucnalem, ekspertem Zespołu do Walki z Przestępczością Narkotykową Wydziału Kryminalnego KMP Słupsk.
Kontrolujecie handlarzy dopalaczami w Słupsku?
Tak samo jak tych handlujących narkotykami. Sprawdzamy każdy sygnał, działamy operacyjnie, jesteśmy informowani o każdym przypadku zatrucia dopalaczami. Razem z sanepidem sprawdzamy punkty w którym może odbywać się handel takimi specyfikami. Tylko, że przy dopalaczach pojawia się pewien problem. Substancje w nich zawarte przeważnie nie są na liście tych zakazanych. Producenci w ten sposób omijają prawo tworząc co chwilę nowe specyfiki.
W jaki więc sposób możecie z tym walczyć?
Są dwa przestępstwa, które możemy wykorzystać przy sprawach z dopalaczami i sprawić, by osoba handlująca została ukarana. Zatrzymaną substancję zawsze wysyłamy na badania, bo zwykłe testery substancji szkodliwych w dopalaczach nie wykryją. Jeżeli ekspertyza wykaże, że w składzie dopalacza są jakiekolwiek substancje z listy zakazanych, to mamy sytuację jasną. Gość dostaje zarzut jak za posiadanie narkotyków, czy handel nimi. Gorzej jeżeli ekspertyza substancji zakazanych nie wykaże. Wtedy, aby sprawy nie umarzać stosujemy kilka rozwiązań, które są możliwe przy współpracy z prokuraturą i większej ilości dopalacza. Wtedy stosujemy artykuł 165 paragraf 1 kodeksu karnego punkt 2 mówiący, że kto sprowadza niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób albo dla mienia w wielkich rozmiarach, wyrabiając lub wprowadzając do obrotu szkodliwe dla zdrowia substancje, środki spożywcze lub inne artykuły powszechnego użytku lub też środki farmaceutyczne nie odpowiadające obowiązującym warunkom jakości, podlega karze pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do lat ośmiu. To możemy zastosować, gdy delikwent sprzedał dopalacz przynajmniej ośmiu osobom, a biegły orzekł, że substancja ma właściwości narkotyku. W jednej z naszych spraw zastosowaliśmy też art. 160 KK - kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech.
Dużo tych dopalaczy zabezpieczacie w Słupsku i okolicach?
Całkiem sporo i wszystkie te specyfiki wysyłamy do laboratoriów. Dzięki temu powiększa się liczba substancji zakazanych. Najbardziej popularne zatrzymywane przez nas dopalacze to Oldschool, Talizman kierowcy czy GS-y. Co ciekawe, te same dopalacze z różnych źródeł i zakupione w różnym czasie mają zupełnie inny skład. I to jest w nich najbardziej niebezpieczne.
Czy istnieje jeszcze jakieś rozwiązanie, które pozwalałoby na karanie dilerów handlujących substancjami nie będącymi na liście zakazanych?
Moim zdaniem rozwiązaniem jest właśnie umożliwienie badania substancji przez biegłych. I gdy tylko biegły orzeknie, że jest ona szkodliwa jak narkotyk, diler mógłby podlegać ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii. Może to będzie następny usankcjonowany prawnie krok w walce z dopalaczami.
Jak się zachowują zatrzymywani dilerzy dopalaczami, oni wiedzą, że teraz niewiele im możecie zrobić?
Tak, oni są bardzo pewni siebie. Doskonale znają przepisy i wiedzą, że za to im praktycznie nic nie grozi. Jedyny ból jaki odczuwają, to to, że pozbywamy ich substancji którymi akurat dysponują.
Dlaczego młodzież coraz częściej sięga po dopalacze, a odchodzi od tradycyjnych narkotyków?
Odpowiedź jest prosta: atrakcyjność cenowa, dostępność dopalaczy i lepszy kop. Tak mówią ci, z którymi rozmawiałem na ten temat. Nie zdają sobie tylko sprawy z konsekwencji zdrowotnych. Dlatego wszelkie akcjie na temat dopalaczy są bardzo potrzebne, żeby trafić z informacjami o nich do jak największej liczby ludzi - i młodzieży i dorosłych.