Tania kokaina zalewa Argentynę

"Paco" to błyskawicznie uzależniający osad powstający przy produkcji kokainy. Jego palenie zniszczyło już tysiące istnień ludzkich w Argentynie i nakręciło spiralę ulicznej przemocy, jakiej kraj ten jeszcze nie widział.

Koka

Kategorie

Źródło

Gazeta.pl

Odsłony

3954

"Paco" to błyskawicznie uzależniający osad powstający przy produkcji kokainy. Jego palenie zniszczyło już tysiące istnień ludzkich w Argentynie i nakręciło spiralę ulicznej przemocy, jakiej kraj ten jeszcze nie widział. Bilma Acuna ma dwóch synów uzależnionych od narkotyków. Wspólnie z grupą matek, które podzieliły jej los, przemierza slumsy Ciudad Oculta, by uchronić innych przed podobnym losem. Są one przypuszczalnie jedynym bastionem stanowiącym zaporę przed niekontrolowanym zalewem paco. Plaga paco świadczy o poważnych zmianach, jakie nastąpiły zarówno w Argentynie, jak i u jej większego sąsiada - w Brazylii. Oba kraje w ciągu zaledwie kilku lat stały się znaczącymi konsumentami kokainy.

Według danych amerykańskiego Departamentu Stanu, Brazylia zajmuje dziś drugie, po Stanach Zjednoczonych, miejsce na świecie pod względem spożycia tego narkotyku. Do gwałtownego wzrostu konsumpcji narkotyków przyczyniają się dziurawe granice, trudności ekonomiczne, a ostatnio - od czasu objęcia w 2006 roku urzędu prezydenta sąsiedniej Boliwii przez Evo Moralesa - również osłabienie restrykcji dotyczących uprawy krzewów koki, w wyniku czego ta część Ameryki Płd. stała się swoistym "wysypiskiem", na które zaczęła trafiać tańsza kokaina gorszej jakości. W ciągu 5 lat od chwili, gdy na ulicach leżącego w pobliżu Buenos Aires 15-tysięcznego Ciudad Oculta po raz pierwszy zaczęto palić nieoczyszczone żółtawe kryształki, paco stał się głównym narkotykiem rozprowadzanym przez dealerów. Zaledwie parę tygodni po pierwszym spróbowaniu paco syn Bilmy Acuna Pablo Eche zaczął sprzedawać wszystko, co posiadał, by zaspokoić nałóg. Dokonywał napadów rabunkowych. W narkotykowym szale zdemolował swój dom, po czym sprzedał wraz z działką to, co z niego zostało i znalazł się na ulicy, gdzie pozostał samotny i zmarznięty aż do chwili, gdy przygarnęła go babcia. -

Większość tutejszych dzieciaków bierze - mówi 46-letnia Acuna. - Mój syn widział, co się działo z dziećmi palącymi paco na ulicach i zawsze powtarzał, że on w to nie wdepnie. A jednak w końcu dał się złapać.

Powstrzymanie zalewu paco stanowi ogromne wyzwanie. Prawie 3 400-kilometrową granicę brazylijsko-boliwijską patroluje niespełna 200 strażników, chociaż rząd Brazylii zapewnia, że zamierza ją niebawem uszczelnić. Zaledwie 10 proc. przestrzeni powietrznej Argentyny znajduje się w zasięgu radarów, co czyni ją rajem dla przemytników. W ciągu ostatnich 2 lat nastąpiło znaczne zwiększenie liczby konfiskat kokainy i akcji wymierzonych przeciwko gangom narkotykowym w Argentynie i Brazylii. Szczególnie poważnym problemem stał się napływ - zarówno z Boliwii jak i z Peru - surowej pasty kokainowej wykorzystywanej do wytwarzania tzw. cracku, czyli oczyszczonych kryształków kokainy do palenia. Według danych brazylijskiej policji federalnej ilość skonfiskowanego przez nią narkotyku wzrosła w tym okresie ponad czterokrotnie - z około 322 kg w 2006 roku do prawie 1225 kg w 2007 roku. W Argentynie głęboki kryzys finansowy, do jakiego doszło pod koniec 2001 roku zmienił miejsca takie jak Ciudad Oculta w tzw. "villas miserias", czyli miasta nędzy, stanowiące łatwy w eksploatacji rynek upodlonych ludzi szukających ucieczki od rzeczywistości.

- Kokaina nie jest już narkotykiem tylko dla elit - mówi Luiz Carlos Magno z wydziału narkotykowego brazylijskiej policji stanowej w Sao Paulo. - Dzisiaj każdy dzieciak może kupić trzy ścieżki kokainy za 10 reali (około 6 dolarów). -

Za około 1 dolara w Brazylii i 1,50 dolara w Argentynie można zaopatrzyć się w ilość narkotyku wystarczającą do przeżycia 15-minutowego "haju". Paco uzależnia błyskawicznie, ponieważ jego działanie trwa tylko kilka minut i jest tak silne, że wielu użytkowników wypala 20-50 skrętów dziennie, aby przedłużyć wpływ narkotyku na organizm. Według przedstawicieli argentyńskich i brazylijskich służb antynarkotykowych, ma właściwości bardziej toksyczne nawet od skrystalizowanej formy kokainy, ponieważ składa się głównie z rozpuszczalników i związków chemicznych w rodzaju nafty, z małą tylko domieszką czystego narkotyku. To, że ulice miast zalewa kokaina niskiej jakości, jest następstwem ostrych restrykcji nałożonych przez oba państwa na obrót chemikaliami potrzebnymi do przetwarzania pasty kokainowej, tzw. "pasta base", w czysty narkotyk w formie sproszkowanej. Jak mówi gen. Roberto Uchoa, brazylijski sekretarz do spraw narkotyków, zaostrzone przepisy celne mające kontrolować przepływ tych chemikaliów, produkowanych w dużych ilościach w obu krajach, ograniczyły dostęp do nich boliwijskim handlarzom rafinującym pastę kokainową w celu wytworzenia czystszej i droższej postaci sproszkowanej. Generał opowiada, że po tym jak jakość boliwijskiej kokainy uległa pogorszeniu, odrzucił ją przede wszystkim rynek europejski. W związku z tym więcej narkotyku zaczęło trafiać do Argentyny i Brazylii. Według danych policji czystość kokainy na ulicach Sao Paulo wynosi mniej niż 30 proc.

- Co roku produkują jej coraz więcej, przez co spadają ceny - mówi Magno.

Według przedstawicieli służby zdrowia handlarze dodają do kokainy wszystkiego - począwszy od kwasu bornego, poprzez lidokainę, po proszek do pieczenia - co prowadzi do poważnych skutków zdrowotnych, takich jak infekcje i zakrzepy.

- Trafiają do nas kokainowe odpady - mówi Acuna. - Nasze dzieci palą śmieci.

Bilma Acuna, Paragwajka o łagodnym głosie, walczy z rozprzestrzenianiem paco, by ratować nie tylko swoje sąsiedztwo, tzw. "barrio", ale i własną rodzinę. Tragedia dotknęła ją po raz pierwszy w 2001 roku, kiedy jej 16-letni syn David został zastrzelony przez dwóch dealerów narkotyków, tydzień po tym, jak miał być rzekomo świadkiem morderstwa. Jego zabójcy siedzą teraz za tę zbrodnię w więzieniu. Parę lat później jej najstarszy syn Pablo Eche i młodszy, 20-letni Leandro, uzależnili się od paco. Wtedy właśnie postanowiła zaangażować się w tworzenie grupy wsparcia o nazwie "Madres del Paco" [Matki przeciwko paco]. Liczba członków organizacji w Ciudad Oculta nie przekracza 35, co daje matkom niewiele możliwości przeciwstawienia się uzbrojonym handlarzom trzęsącym okolicą. Bezpieczeństwa szukają w grupie. Jest popołudnie. Acuna wraz z ośmioma innymi kobietami przemierza nieutwardzone ulice Oculta. Z otwartych okien płynie głośna boliwijska i paragwajska muzyka. W pewnej chwili, gdy pokazuje towarzyszkom kioski i domy z czerwonej cegły, o których wiadomo, że są kryjówkami handlarzy narkotyków, drogę przecina im nastolatek z pistoletem zatkniętym z przodu szortów. Mały posterunek policji, nie przekraczający wielkością garażu na jeden samochód, przycupnięty na prowizorycznym placyku. Przed nim stoi zaparkowany jeden radiowóz.

- Od 2001 roku policja nie miesza się zbytnio w tutejsze sprawy - wyjaśnia Acuna. W ostatnich latach rząd argentyński zwiększył nakłady na edukację dotyczącą narkotyków, działania prewencyjne i rehabilitację uzależnionych, ale nie ogłoszono jeszcze żadnych planów radzenia sobie z problemem paco, który wydaje się przytłaczać lokalne organy ścigania. W związku z tym mieszkańcy, pod przywództwem kobiet z organizacji "Madres del Paco", przeważnie biorą sprawy we własne ręce. Każdego tygodnia Acuna odbiera dziesiątki telefonów od matek szukających pomocy dla swoich dzieci. Część z nich kieruje do rządowych klinik psychiatrycznych, a inne - które czasem same są na etapie dochodzenia do siebie po zerwaniu z nałogiem - zachęca do przyłączania się do grupy. Acuna prowadzi małą knajpkę z surową betonową podłogą, w której często odbywają się spotkania jej organizacji. Na jednym z nich, 28 stycznia, Lilianie Barrionuevo wyrwało się, że robi się zbyt mało dla powstrzymania dealerów narkotyków. Niektóre z kobiet zaczęły rozglądać się nerwowo w obawie przed odwetem.

- Kiedyś obowiązywały jakieś zasady - denerwowała się inna matka, Andrea Cordero. - Dealerzy nigdy nie sprzedawali towaru dzieciom i nikt nie brał narkotyków w miejscach publicznych. Dzisiaj nie ma żadnych zasad. Musimy bronić się same. Trzeba dorwać dwóch, trzech handlarzy i odpowiednio ich potraktować.

Syn Bilmy Acuna, Pablo Eche stoczył się równocześnie z postępującą degrengoladą okolicy, w której mieszkał. Jego uzależnienie zaczęło się w 2003 roku, gdy miał 21 lat. Jego dziewczyna, wówczas w szóstym miesiącu ciąży, opuściła go i wyjechała do Włoch. Kryzys ekonomiczny wciąż nękał Argentynę, a Ciudad Oculta pogrążało się w beznadziei. Każdy kolejny dzień wydawał się gorszy od poprzedniego.

- Brak pieniędzy wcale nie jest największym koszmarem - wspomina Eche. - To raczej napięcie, które stan ten powoduje w człowieku, desperacja i depresja. - Jak mówi, szukał "sposobu, żeby nic nie czuć, żeby się nie smucić, żeby nie płakać".

Przez wiele miesięcy mijał kiosk na rogu, blisko domu, gdzie, jak słyszał, dealerzy sprzedawali nowy narkotyk, który, jak szeptano, mógł za niską cenę wypełnić tę wewnętrzną pustkę.

- Zawsze przechodziłem obok, ale nigdy nic nie kupiłem - mówi. Aż w końcu nadszedł ten dzień. W ciągu pierwszych 15 minut paco posiadł jego duszę. Wkrótce nie był już w stanie pracować, nawet w barze swojej mamy. I ciągle było mu mało. Jak opowiada, zdarzyło mu się palić paco przez trzy doby non-stop, bez zmrużenia oka. Trzy miesiące po wypaleniu pierwszej fajki sprzedał wszystko, za co mógł dostać gotówkę pozwalającą zaopatrzyć się w kolejną działkę. W końcu, w napadzie histerii wywołanym przez narkotyk zniszczył jednopokojowy domek, który podarowała mu matka - zburzył dach i ściany, zerwał podłogę. Po ośmiu miesiącach uzależnienia sprzedał to, co z niego zostało za około 315 dolarów - jedną czwartą sumy, jaką za dom zapłaciła Acuna. Jego stosunki z matką legły w gruzach. Okradał zarówno ją, jak i innych członków rodziny.

- Stałem się dla niej nikim - opowiada. - Sprawiłem jej wiele bólu.

Kiedy w końcu przygarnęła go babcia, był bezdomny, wygłodzony i wstrząsały nim potężne dreszcze wywołane przez narkotyk. Matka wróciła do niego później. Dzisiaj nie ma już mętnych oczu i mówi pewnym głosem. Przebywa w zamkniętej klinice dla uzależnionych oddalonej o 40 minut drogi od Ciudad Oculta. To jego czwarty pobyt w ośrodku odwykowym. Jak mówi, od października jest "czysty". Obecnie ma 25 lat i ponownie pisze wiersze, czego nie robił od okresu sprzed odkrycia paco.

- Przyszłość jest niepewna - mówi. - Ale odzyskuję utracone marzenia. Martwi się jednak o młodszego brata Leandro, wciąż narażonego na całonocne balangi nakręcane przez paco. - Mam nadzieję, że znajdzie sposób, żeby przestać - mówi.

Żałuje również Ciudad Oculta.

- Widzę, jak przed kioskami ustawiają się kolejki małych dzieci - opowiada zaciskając mocno oczy. - Paco to plaga. Musimy je jakoś przed nią chronić.

Oceń treść:

Average: 9.7 (3 votes)

Komentarze

baniol (niezweryfikowany)
I tak właśnie umiera świat...
Anonim (niezweryfikowany)
czyli w zasadzie sztachaja sie rozpuszczalnikami a nie koksem, ale podoba mi sie ze jakis dziennikarzyna w artykule o dragach wpadl na to, by uzyc slowa "jakosc" i choiaz wspomniec o tzw mechanizmach rynkowych w skali globu.
Anonim (niezweryfikowany)
ostatnio kilka razy widzialem palonko, bylo sypane dziwnym pylkiem wlasnie takiego koloru jak paco, i faktycznie palenie to bylo wyjatkowo mocne czy to mozliwe ze ktos to tym sypie ????????
Anonim (niezweryfikowany)
Nie bo paco nie trafia do europy..czytamy ze zrozumieniem ~~
Zajawki z NeuroGroove
  • 2C-P
  • 5-HTP
  • MDMA (Ecstasy)
  • Miks

SET: poczucie dobrze spełnionego obowiązku po pracy i udanym spotkaniu z koleżanką; brak większych oczekiwań co do substancji, ciekawość i chęć dobrej zabawy; chęć przeżycia tripa z kolegą (S.) o podobnej do mojej mentalności; SETTING: pokój obstawiony sprzętem audio i samochodowym; piwnica w bloku; osiedle; śmietnik na elektrośmieci

Spisał C.

Uczestnicy:
S.: mentalny hippis, który urodził się 30 lat za późno. lubi sprzęt audio i samochody. 20 lat.
C.: miłośnik muzyki, technologii i łączenia muzyki z technologią. lubi rozkminiać. 20 lat.
K., B., A.: nie znam ich za dobrze więc nie będę opisywał

Substancje:
S., C.: 2C-P (5mg), esctasy (140mg)
S., K., B., A.: etanol (S. tylko na początku)
S., K., B., C.: 5-HTP
S., B.: opalanie lufy (1 buch)
K.: resztka kartonu 2C-P, prawdopodobnie 1mg

 

  • Mieszanki "ziołowe"
  • Miks
  • Szałwia Wieszcza

Wieczór w mieszkaniu znajomego, względna cisza, komfortowe odizolowanie od świata zewnętrznego. Nastawienie pozytywne, jak prawie zawsze w życiu, z nutą ekscytacji związanej z eksploracją nowych potencjałów, którą uspokoiłem wyciszając się przed rozpoczęciem doświadczenia.

Tripowa przedmowa:

  • Grzyby halucynogenne

Będąc już doświadczonym pożeraczem grzybów chciałem wrócić do mojej pierwszej jazdy grzybowej, która była moją inicjacją do psychodelicznego świata. Z pewnościa pewien wpływ na to opowiadanie będzie miał nastrój w jakim się znajduje... ciemna noc, mróz za oknem, jutro znów do pracy, nikt mnie nie kocha, nic mi się niechce... typowy jesienno-zimowy przedświąteczny nastrój.




  • LSD-25
  • Przeżycie mistyczne

       Osaczony miejską dżunglą, siedząc na ławce z dziewczyną, synchronizuje się telefonicznie z Darkiem i zarzucam pierwszy dietyloamid kwasu d-lizergowego lub jak to mówią ćpuny „kwas”, tuż pod spragnione mistycyzmu dziąsło. Godzina później. Tym razem już w pierwszej fazie bani nazywanej przeze mnie „fazą pijaństwa”. Wkładam radośnie drugą część wyprawy na sąsiednią część jamy ustnej. Do autobusu dosiada się psychodeliczny kompan. Po jakimś czasie zaczynają mnie delikatnie smyrać po oczach fraktale. Nie długo później pojawia się efekt falujących geometrii.