Oficjalnie produkowali perfumy, nieoficjalnie BMK - półprodukt do wytwarzania amfetaminy. Wpadli przed rokiem. O produkcję i rozprowadzanie BMK, a także udział w zorganizowanej grupie przestępczej oskarża białostocka Prokuratura Okręgowa pięciu mężczyzn.
Głównym oskarżonym jest 43-letni warszawiak Artur W. z wykształcenia dr inż. chemii. Jak twierdzi prokuratura doskonale znał się na polskim narkotykowym rynku. W jego mieszkaniu policja znalazła szczegółowe zapiski, dotyczące produkcji amfetaminy i innych narkotyków oraz dokładną kalkulację produkcji BMK i osiąganych z tego zysków.
Pozostali oskarżeni to trzej mieszkańcy okolic Giżycka, zatrudnieni jako robotnicy i mechanicy linii technologicznej oraz Marek K., 47-letni mieszkaniec podwarszawskiej miejscowości. Do jego zadań należała organizacja produkcji i sprzedaż wyprodukowanego (nie mniej niż 175 litrów) BMK.
Chemik wie lepiej?
Historia podgiżyckiej fabryczki rozpoczęła się w styczniu 1999 r., kiedy do Artura W. zgłosił się Marek K. Chciał kupić od zatrudnionego wówczas w Instytucie Chemii Przemysłowej w Warszawie Artura W. substancję potrzebną do produkcji amfetaminy. Chemik stwierdził jednak, że ma lepszą propozycję i surowiec - kwas fenylooctowy. Mężczyźni umówili się, że Artur W. będzie dostarczał potrzebną substancję (w cenie 1000 USD za kilogram) oraz udostępni pełny opis technologii produkcji i dostawę niezbędnego sprzętu. Artur W. zażyczył sobie za swoją wiedzę i sprzęt 20 tys. dolarów. Początkowo wykorzystywał znajomości i sprzęt z instytutu, w którym pracował. Potem założył firmę zajmującą się produkcją perfum i innych substancji zapachowych, dzięki czemu mógł bez kłopotów kupować kwas fenylooctowy i jego pochodne, służące zarówno do produkcji perfum jak i amfetaminy.
Budujemy fabrykę
Rozpoczęły się przygotowania. Początkowo fabryczka miała stanąć w Podkowie Leśnej k. Warszawy, potem jednak Marek K. postanowił wynająć od znajomego z Mazur dom i zabudowania gospodarcze. Owym kolegą był - kolejny oskarżony w tej sprawie - Marek Z., zamieszkały w Pieczkach k. Giżycka. I właśnie tam w kwietniu 1999 r. stanęła linia technologiczna. Pierwsze wyprodukowane BMK ujrzało światło dzienne na początku maja 1999 r. Mężczyżni wytworzyli wówczas 5 litrów czystej substancji, które sprzedali po 530 dolarów za litr.
Interes rozkręcał się z miesiąca na miesiąc. Artur W. i Marek K. postanowili zatrudnić do pomocy przy produkcji BMK kilku miejscowych - byli nimi Marian M., a potem Marek M. (obaj bezrobotni).
Marcowa wpadka
Na jesieni 1999 r. Artur W. (który razem z Markiem K. co jakiś czas przyjeżdżał do Pieczek, by czuwać nad produkcją i szkolić nowych pracowników) zdecydował, aby uruchomić drugą linię technologiczną. Pierwsza była bowiem "zbyt awaryjna". Zajął się tym Marek K. , który - specjalnie dla potrzeb fabryczki - zakupił wysokogatunkową stal i zlecił wykonanie z niej specjalnych kotłów, tzw. "reaktorów", rurek, itp. Na początku marca 2000 r. ruszyła kolejna linia. Zdołano jednak z niej wyprodukować tylko 25 l BMK.
16 marca 2000 r. na posesję w Pieczkach wtargnęli antyterroryści i funkcjonariusze białostockiego oddziału Centralnego Biura Śledczego. Na miejscu policja zabezpieczyła 25 l BMK, linie technologiczne, odczynniki chemiczne, profesjonalny sprzęt laboratoryjny. Zatrzymali też na "gorącym uczynku" dwóch pracowników fabryczki: Marka Z. i Marka M.
Z bratem "Dziada"
Żaden z oskarżonych mężczyzn nie przyznaje się do winy. Główny oskarżony Artur W. twierdzi, że nie był nigdy szefem żadnej grupy przestępczej, a wytworzone BMK nie miało służyć do produkcji amfetaminy. Złożył jednak szczegółowe wyjaśnienia dotyczące produkcji i osób w nią zaangażowanych.
Drugi z oskarżonych Marek K. - któremu prokuratura zarzuca m.in. udział w grupie przestępczej, nadzór nad produkcją BMK, dostarczanie sprzętu i potrzebnych odczynników - także nie przyznał się do winy. Twierdzi, że w Pieczkach chciał uruchomić działalność gospodarczą: bezpyłowe galwaniczne polerowanie blachy nierdzewnej. Wyjaśnił, że nie znał przeznaczenia urządzeń, których wykonanie zlecił. Zrobił to na prośbę Artura W. i miał za to otrzymać 5900 zł. Domyślał się jednak, że mogły one służyć do produkcji narkotyków, bo Artur W. często przechwalał się w jego obecności, że współpracuje z bratem "Dziada" z Wołomina.
Pozostali oskarżeni również nie przyznają się do zarzucanych im czynów. W śledztwie tłumaczyli, że nie wiedzieli, co jest produkowane w Pieczkach. Sądzili, że jest to wytwórnia półproduktów do wyrobu perfum.
Sprawą zajmie się Sąd Rejonowy w Giżycku.
Urszula Arter
PAP 12.05.2001
Akt oskarżenia za największą w kraju wytwórnię BMK
Produkcję i rozprowadzenie co najmniej 175 litrów BMK, głównego składnika do produkcji amfetaminy, w wytwórni zlikwidowanej przed ponad rokiem koło Giżycka zarzuciła pięciu mężczyznom białostocka Prokuratura Okręgowa.
Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do Sądu Rejonowego w Giżycku (warmińsko-mazurskie) - poinformował w piątek Jerzy Duniec, rzecznik białostockiej prokuratury.
Wytwórnia BMK odkryta w marcu 2000 roku w Pieczonkach koło Giżycka jest - według policji - największą zlikwidowaną do tej pory w Polsce. Produkowała na potrzeby gangów z Rosji i Warszawy. Ze znalezionego tam surowca przestępcy mogli wyprodukować pół tony amfetaminy o czarnorynkowej wartości około 30 mln zł - oceniali wtedy policjanci.
Wytwórnia mieściła się w starym wiejskim domu. W odkrytym tam laboratorium policjanci znaleźli dwie linie technologiczne do produkcji BMK, gotowy produkt i jego składniki.
Dwaj główni oskarżeni pochodzą z Warszawy i jej okolic. Od zatrzymania przebywają w areszcie. U jednego z nich policja znalazła dokładną kalkulację produkcji BMK, drugiemu z mężczyzn także postawiono zarzut produkcji i sprzedaży tego środka.
Trzej pozostali oskarżeni są mieszkańcami okolic Giżycka. Zatrudnieni byli przy linii technologicznej, która oficjalnie miała służyć do produkcji perfum. Odpowiadać będą z wolnej stopy.
Komentarze