- Piszemy do tych wszystkich, którzy mogą nam pomóc, a nawet powinni - tak zaczyna się list, który do adresatów dotarł pocztą. Nikt się pod nim nie podpisał, ale autor lub autorzy podkreślają, że problem dotyczy co najmniej kilkunastu osób.
- Jest nas 15 rodzin. Wszyscy jesteśmy bezradni - czytamy. Autorzy listu przedstawiający się jako rodzice twierdzą, że są na krawędzi załamania nerwowego i psychicznego.
- Nasze dzieci w wieku szkolnym są dilerami narkotykowymi, a nawet czynnymi osobami zażywającymi narkotyki! - alarmują. - Boimy się bardzo o ich przyszłość i dlatego piszemy ten list. Wiemy, że to właśnie my powinniśmy coś zrobić dla naszych pociech, bo przecież to nasze skarby i owoce naszej miłości.
Dalej podkreślają, że ich dzieci są zastraszane przez osoby, które żyją z rozprowadzania narkotyków w Świnoujściu. Wymieniają też jedną ze świnoujskich dyskotek, położoną niedaleko centrum miasta, jako miejsce, w którym spotykają się dilerzy.
Ale nie tylko. Wymieniają również nazwiska i pseudonimy dziewięciu osób, które według nich żyją z handlu narkotykami i zmuszają ich dzieci, żeby sprzedawały je dla nich.
- Nie śpimy po nocach, bojąc się, czy nasze dziecko wróci całe i zdrowe do domu - przyznają rodzice. I dodają: - Jesteśmy normalnymi rodzicami, pracującymi. Coraz bardziej boimy się o nasze dzieci! Zamknijcie ten klub oraz tych, którzy śmiejąc się w oczy policji, nikogo się nie boją.
Problem w tym, że nie wiadomo dokładnie, o kogo w tym liście chodzi i komu pomóc.
- Dlatego prezydent prosi autorów, żeby nie bali się i przyszli do niego porozmawiać - mówi Robert Karelus, rzecznik prasowy prezydenta miasta. - Chodzi o to, żeby wspólnie zastanowić się, jak wyjść z tej sytuacji i pomóc dzieciom. Sprawa została dołączona do środowych obrad komisji oświaty, na której wraz z przedstawicielem policji omawiana będzie sprawa bezpieczeństwa dzieci i młodzieży szkolnej. Problemem zajmą się też radni podczas komisji bezpieczeństwa i porządku. Ale bez dodatkowych informacji pomoc będzie bardzo trudna.
Komentarze