Gwoli ścisłości i powodowany "naukowym zacięciem" postanowiłem powrócic do tematu Sceletium T, tym bardziej ,że dzięki bardziej doświadczonym kolegom ( wtym miejscu bardzo dziękuję za cenne wskazówki komentatorom tekstu poprzedniego)otrzymałem ku dalszym eksperymentom nieocenione wskazówki.
Otóż dwa zarzycia , których dokonałem po napisaniu poprzedniego raportu rózniły się diametralnie od tamże opisanych ... i to na korzyść kanny , z która wypada mi sie przeprosić.
- Sceletium Tortuosum
- 2C-P
- Tripraport
Byłem zmęczony i sztucznie się stymulowałem amfetaminą od 24h. Nastrój ogólnie pzytywny, wręcz nieadekwatnie do sytuacji. Warszawa złote tarasy. Chęć przerzycia łagodnego stanu psychodelicznego który pozwoliłby mi na wyciągnięcie wniosków z aktualnej sytuacji.
Otóż po pewnej nieciekawej sytuacji z sąsiadami nie miałem gdzie się udać przez parę dni. Jako że był maj roku pańskiego 2014, a noce nie aż tak zimne spędziłem ten czas w plenerze. Gdy już nie starczało mi naturalnych sił, by kontynuować są wojaż, raczyliśmy się z dziewczyną amfetaminą. Następnego dnia w godzinach popołudniowych wpadliśmy na pomysł, by odwiedzić nam już dobrze znaną i niezmiernie przyjazną (przynajmniej dla mnie) krainę psychodelii. Do dilera nie był daleko dwie stacje metrem.
- 1P-LSD
- Bad trip
Nienajlepszy stan psychiczny, pusty dom, późna jesień
Mając w pamięci swoją psychodeliczną inicjację (jakby ktoś był ciekaw, ostatni TR opowiada o tamtej nocy), jej zbawienne skutki oraz naprawdę gładkie wejście, tym razem postanowiłem popływać w "nieco" głębszej wodzie. O ja naiwny, o ja niecierpliwy, biada mi i biada tym, którzy myślą jak ja wtedy. Naczytałem się kilku opowieści o wysokich dawkach LSD i myślałem, że jestem już wręcz psychodelicznym wybrańcem, którego nie ruszy nic. Przyszedł dzień próby, o czym postaram się opowiedzieć najciekawiej, jak tylko się da (i na ile pamięć pozwoli, bowiem miało to miejsce 5 lat temu).
- Bieluń dziędzierzawa
Data: 02.08.2002
Miejsce: Żary - Przystanek Woodstock
W dzień wyjazdu kumpel przyniósł mi 95 ziaren bieluna (za co mu teraz z góry dziękuję ;)), oprócz tego nie braliśmy nic ze sobą. W pociągu zaczęliśmy pić winko, jechaliśmy z 8 godzin, w przejściu między wagonami było ze 30 osób. Zapowiadała się niezła impreza. Co chwila przewijały się jakieś irokezy i brały od nas wina. Zioła też się trochę skołowało.


Komentarze