To była z pozoru zwyczajna rodzina ze Starówki: matka Ewa K. (lat 48), zatrudniona w państwowej firmie i dwóch wchodzących w dorosłość synów: Seweryn i Piotr (21 i 26 lat).
Policja nie chce zdradzić, skąd wiedziała, że to właśnie u nich znajdzie narkotyki. I to w tak szerokim asortymencie.
- Przeszukaliśmy mieszkanie, w którym zameldowana jest cała trójka - mówi rzecznik płockiej komendy Karol Dmochowski. - Kobieta i dwóch mężczyzn mieli po kilka gramów marihuany i amfetaminy. A do tego tabletki extasy, w sumie ponad 40.
Ilości narkotyków może nie są zatrważające, ale policja podejrzewa, że przynajmniej jeden z członków rodziny K. był pośrednikiem między dilerem większego kalibru a klientami.
Matce i Sewerynowi K. prokuratura przedstawiła zarzuty posiadania narkotyków (grozi im za to kara do trzech lat więzienia), Piotrowi K. zarzuca, że handlował narkotykami (za coś takiego grozi już 10 lat więzienia).
Na jakiej podstawie - tego prowadzący śledztwo nie chcą ujawniać. Informacje mają dokładne. Twierdzą, że 26-latek działał na płockim rynku przynajmniej rok i wprowadził do obrotu amfetaminę za 2,5 tys. zł. Policjanci znaleźli jego notes z zapiskami transakcji.
- Niewątpliwie chodzi o transakcje narkotykowe - podkreśla Dmochowski. I dodaje: - Sprawa ma charakter rozwojowy. Chcemy ustalić zarówno dostawców substancji odurzających, jak i klientów.
Ewa K. i jej synowie po przesłuchaniu wrócili do domu. Są pod policyjnym dozorem.