Copywriterzy z agencji reklamowych, inżynierowie dusz reklamojebcy. Jak wy nam, tak my wam. Błogim samozadowoleniem sram na wasze głowy. To za reklamy piwa. Rzygać się chce, a nie pić piwo patrząc na sorry spoty... rodzime. "Ojtydiniśdanaś dana... cośtam (kurwa?) Zakopane" tyle łapię. Bo górlaszczyzna w modzie? Gdzie podział się rozmach filmiku na statku z barmanem i genialną muzyką? Dlaczego Marek z Lechem w rowie nawet nie draśnięty? Myślicie, że wywalę jęzor i polecę po piwo? Takiego.
Jakiś palant opracował tabelkę dla reklamojebców i jest to ich świętość. Piwo ma się kojarzyć z tym, gówno z tamtym. Produkcja debili. American way of life. One way ticket.
Rozumiem, że na rynku iluzji bryndza, dobrze jest więc czasem wyskoczyć za granicę na koszt piworoba. Ale jaki wał wymyślił, że grupa kolesiów siedzi pod płachtą gdzieś het i zastanawia się, co też im wyślą z Polski. Jeden z facetów z kwadratowym ryjem pyta nawet: czy pamiętacie piwo? Takie zimne i z pianą. A jakie, kurwa, niby ma być piwo po 13 latach budowy k–a–p–i–t–a–l–i–z–m–u? I nic im więcej nie potrzeba.
Albo to "fiu, fiu, fiu aj law ju" i jakaś banda wygrywająca na flaszkach i kuflach idiotyczną melodyjkę. Rzygam jak po Hamlecie. Też z Danii. Kto zna polskie realia, powinien zrobić to tak: wiejska zabawa, zadyma aż strach. Sztachety w łapach i brony w plecach. Panny piszczą, krew się leje. W tle buda i goście wychodzący z browarami w łapach. Komentarz to konkurencja. Przebitka fest impreza, pełny luz i balety z dupami. Wystarczy... tu wpisz nazwę wystarczy być. I co, nie lepsza? I niepotrzebny żaden rów, drogowskazy na Moskwę, Wiedeń i gdzieś tam.
Producenci piwa i ich reklamojebcy uparli się, że trzeba nam nasrać na głowy i wmówić stereotyp pijcy piwa facet około trzydziestki w towarzystwie kumpli o wyglądzie alfonsów, koniecznie z kwadratowymi nieogolonymi pyskami robi ha, ha, ha przybijając piątkę na meczu bądź w rowie. To takie solidarne i kumplowskie, łagodne, fajne, cacy, ajaj itp., itd. I nic im więcej nie potrzeba. Albo tłusty sarmata z wąsami i szablą. Nawet chyba nie draśnięty.
"Polityka" napisała, że po emisji reklam z hulającymi żołnierzami rosyjskimi spadła sprzedaż piwa tej marki. Spadła, bo spaść musiała. Ktoś, kto wpadł na pomysł, żeby ruskie sołdaty żłopały piwo, musiał zwojami lutnąć o glebę! Gdyby na zapojkę, to i owszem, sens by był. A tak, chujnia! To tak jakby przekonywać, że jankesi przepijają hamburgera wódką!
Gazeta podaje, że Polacy traktują piwo poważnie: tak wychodzi w badaniach reklamojebcom i przy kleceniu następnych reklam są poważ-niejsi niż kondukt żałobny. Gówno prawda z tą powagą. W Pomrocznej nie sprawdzają się żadne popierdywania analityków i specjalistów od rynku. W żadnej dziedzinie. Bo tubylcy są przekorni. Widać reklamojebcy tego nie łapią i robią z nas durniów. Zresztą dobra reklama zawsze się sprzeda, chujowa nie. Tak piwa, jak podpasek. I nie pomogą żadne analizy ani Marek z Lechem w rowie u samego prezesa kuli ziemskiej. No, chyba że o konkretnej marce wspomni J.P. 2, ale to wyjątek.
Zresztą nie ma się co podniecać. wódka jest lepsza. I co ważne nikt jej nie obrzydza reklamami.
PS Felieton to efekt skarg polskich reklamojebców, że nie dostali nagród w Cannes. Niech się cieszą, że nie nakopali im do dupy. I że im łańcuch nie spadł.
Źródło: NIE 34/2002, Autor : Tomasz Żeleźny
Komentarze