Witam, mam 15 lat i chciałem podzielić się..BLEH ! A było to tak...
Nazwa substancji: Amfetamina.
Poziomo doswiadczenia: W ógole, kilka razy marihuana.
Dawka: 0,5g
Skąd, gdzie i jak?!
Jak ustalili śledczy, towar pochodził ze sklepu Hindupoint, który działał przy ul. Furmańskiej w Lublinie. Jakub G. prowadził placówkę, a Patrycja M. była ekspedientką. Oboje odpowiadzieli przed sądem za narażenie zdrowia i życia.
– Myślałam, że to zwykła trawa. Wzięłam dwa buchy. Obudziłam się w szpitalu – tak swoje doświadczenia z dopalaczami wspominała w sądzie nastolatka z Lublina. Zeznawała w procesie Patrycji M. i Jakuba G., oskarżonych o handel niebezpiecznymi substancjami.
19-letnia Renata to jedna dwóch osób, które po spróbowaniu dopalaczy od Jakuba G. trafiła do szpitala.
– Lekarze mówili, że jej stan był bardzo ciężki – przyznała w sądzie mama nastolatki. – Kiedy była już przytomna nie mogłam się z nią porozumieć. Krzyczała, jakby była w innym świecie.
Dziewczyna spędziła w szpitalu kilka dni. – Później było mi ciężko, wstydziłam się i nie chodziłam do szkoły – przyznała Renata. – Dopiero od znajomych dowiedziałam się, że to co paliłam, to były dopalacze.
Jak ustalili śledczy, niebezpieczny towar pochodził ze sklepu Hindupoint, który w latach 2013 – 2014 działał przy ul. Furmańskiej w Lublinie. Jakub G. prowadził placówkę, a Patrycja M. była ekspedientką. Oboje odpowiadają dziś przed Sądem Rejonowym Lublin – Zachód za narażenie zdrowia i życia młodych ludzi.
Jednym ze świadków w sprawie jest Piotr G. Chłopak jest uzależniony od narkotyków. Przechodzi terapię. Z akt sprawy wynika, że regularnie kupował dopalacze przy ul. Furmańskiej, w tym tzw. „Cząstkę Boga”, która okazała wyjątkowo niebezpieczna.
– Miałem po tym objawy paniki. Myślałem, że serce mi wyskoczy – relacjonował we wtorek w sądzie Piotr G.
Chłopak przyznał, że towar kupował przy ul. Furmańskiej. Przynajmniej raz trafił w sklepie na Patrycję M. Miał również poczęstować „Cząstką Boga” poszkodowanego w sprawie chłopaka.
– On wyszedł na ulicę, zaczął się trząść. Potem się przewrócił, a z ust poleciała mu piana – opisywał śledczym Piotr G.
Z zeznań świadków wynika, że choć oficjalnie dopalacze były sprzedawane jako przedmioty kolekcjonerskie, to wszyscy wiedzieli, że to narkotyki. Palili je głównie młodzi ludzie. W szkole dowiadywali się co i gdzie mogą kupić.
– Pytałam się oskarżonej, jak by się czuła, gdyby ktoś sprzedawał dopalacze jej dzieciom – wspominała podczas poprzedniej rozprawy inspektor sanepidu, która kontrolowała Hindupoint. – Patrycja M. odpowiedziała, że nie ma pracy i jest jej wszystko jedno co sprzedaje.
Hindupoint kilka razy był zamykany przez sanepid. Po kontrolach Jakub G. zmieniał nazwę spółki prowadzącej sklep i wznawiał działalność. W międzyczasie, jak wynika z akt sprawy, do sklepu dowożono nowy towar na miejsce tego zarekwirowanego przez sanepid.
Obecne postępowanie to już drugi proces Patrycji M. i Jakuba G. W pierwszym Sąd Rejonowy Lublin-Zachód podzielił argumenty ich obrońcy i umorzył sprawę. Sędzia Artur Jakubanis uznał, że handel tzw. dopalaczami nie jest przestępstwem. Na opakowaniach widniało bowiem ostrzeżenie, że substancje te nie nadają się do spożycia. Wyrok zaskarżyła prokuratura. W rezultacie sprawa wróciła na wokandę. Oskarżonym grozi do 8 lat więzienia.
Witam, mam 15 lat i chciałem podzielić się..BLEH ! A było to tak...
Nazwa substancji: Amfetamina.
Poziomo doswiadczenia: W ógole, kilka razy marihuana.
Dawka: 0,5g
Skąd, gdzie i jak?!
Spotkanie z jedną z najbliższych mi osób, w dodatku także psychonautą biorącym udział w ceremonii. Chęć wspólnego przeżycia czegoś wspaniałego i dającego samahdi. Ostatnimi czasy psychodeliki i tematy krążące w około ich stały się istotnym elementem mojej osobowości. Pozwoliły mi dostrzec zagłębione w nieświadomości problemy rzutujące na moje zachowanie w dorosłym życiu. Była to także chęć sprawdzenia siły DPT z iMAO. Z mojej strony chciałem by było to odświętne szamańskie doświadczenie. Duży wpływ na mnie miało zażyte wcześniej LSD i fakt przeczytania Tybetańskiej Księgi Umarłych.
Do mojego przyjaciela przyjechałem pociągiem. Odebrał mnie w te wczesne popołudnie z dworca i chwilę później już rozsiedliśmy się w herbaciarni na miłych pufach i zajęliśmy rozmową w oczekiwaniu na białą herbatę. Wymieniłem z nim kilka zdań na temat LSD zjedzonego kilka dni wcześniej oraz oczekiwania związane z połączeniem ruty z DPT. Podczas picia herbaty omówiliśmy też czytane przez nas namiętnie książki Grofa czy raport Strassmana z badań nad DMT. Ustaliliśmy, że podjedziemy do znajomego po zielsko i następnie zajmiemy się już tylko sednem doświadczenia.
W raporcie, edytor mi się krzaczy.
Cześć. To będzie pierwszy i prawdopodobnie ostatni (:D) raport w moim życiu. Nie chodzi o to, że wbrew temu co mówiłem wczoraj nie zamierzam więcej ćpać, ale dlatego, że chyba nigdy więcej nie przeżyje czegoś tak głębokiego i realnego jak to.
Komentarze