Ostatnia podróż Mikołaja. Dlaczego 15-latek nie żyje?

15-letni Mikołaj ze Strzelina na Dolnym Śląsku wyszedł na pociąg 27 grudnia. Z domu dziecka, w którym przebywał zaledwie od 48 godzin, miał jechać do Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Szklarskiej Porębie, gdzie walczył z uzależnieniem od narkotyków. 1 stycznia został znaleziony martwy.

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

Onet Wiadomości
Piotr Kaszuwara
Komentarz [H]yperreala: 
Tekst stanowi przedruk z podanego źródła.

Odsłony

993

15-letni Mikołaj ze Strzelina na Dolnym Śląsku wyszedł na pociąg 27 grudnia. Z domu dziecka, w którym przebywał zaledwie od 48 godzin, miał jechać do Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Szklarskiej Porębie, gdzie walczył z uzależnieniem od narkotyków. 1 stycznia został znaleziony martwy.

27 grudnia, godzina 14.00. Przepustka na święta właśnie się skończyła. Zresztą, co to za święta w bidulu. „Ciocia. Jest, jak jest. Kocham Was, ale nie zapomnę Wam tego, że mnie zamknęliście w domu dziecka” - pisze Mikołaj w jednym z SMS-ów.

Prawie trzy lata temu wujek i ciocia stali się jego prawnymi opiekunami. Ojciec odszedł już dawno, matka częściej zaglądała do kieliszka niż do pokoju syna, a babcia, która się nim wcześniej zajmowała, zmarła. Mikołaj długo nie mógł się pogodzić z jej śmiercią.

Nowa moda

Pierwszy kontakt z używkami Mikołaj miał, kiedy babcia już podupadała na zdrowiu. Obok szkolnego boiska wraz z kolegami inhalował się kupionym za kilka złotych dezodorantem

- To jest wiek graniczny — tłumaczy psycholog Agnieszka Bogusz. - Pojawiają się coraz różniejsze substancje. Obecnie bardzo niebezpieczna jest nowa moda na inhalowanie się. Dzieci kupują dezodoranty i inne bardzo proste środki chemiczne, na które je stać i które są w ich zasięgu. Te pierwsze próby mogą się bardzo źle skończyć — ostrzega.

W listopadzie w Jeleniej Górze zmarł z tego powodu 11-letni chłopiec. W czerwcu, w podobnych okolicznościach umarł 13-latek z Kłodzka.

- To, że z dzieckiem dzieje się coś niedobrego, możemy łatwo zauważyć. Przynajmniej te pierwsze symptomy widać np. po zachowaniu. Dziecko robi się mniej radosne, obojętne na wyniki w nauce, zmienia wygląd, zaczyna mu brakować motywacji, unika kontaktów z rodzicami, przestaje się stosować do godzin powrotu do domu, wreszcie zmienia kolegów i zainteresowania oraz przestaje nam o nich opowiadać. Zaczyna ukrywać imiona znajomych — wylicza Agnieszka Bogusz.

Te poważniejsze i późniejsze symptomy to z kolei blada cera, błędny wzrok, skrajne stany emocjonalne. - Na przykład nasze dziecko było do tej pory ciche, wstydliwe, a nagle się robi roześmiane, spontaniczne. Najważniejsze w takiej sytuacji, będąc w roli rodzica, jest to, żeby mieć kontakt z dzieckiem. Zauważać te zmiany, które w nim zachodzą, stawiać na szczerość. Kiedy widzimy, że rezygnuje z rzeczy, które do tej pory sprawiały mu ogromną frajdę, to może być znak, że przeżywa wielki kryzys.

Dwie twarze

Mikołaj od dłuższego czasu buntował się przeciwko rodzicom zastępczym. Ciotka z wujkiem często wzywali policję. Było coraz gorzej.

Pewnego razu chłopiec wyciągnął nóż i groził panu Leszkowi.

- Trudno było sobie z nim poradzić — opowiada wujek. - Stał się bardzo agresywny, ale miał takie dwie twarze. Kiedy przychodził ktoś z PCPR (Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Strzelinie — red.) czy ktoś inny na kontrolę, to grał aniołka. Przy nas zachowywał się zupełnie inaczej. Brał jakieś narkotyki, miał mętny wzrok, nie wracał na noc do domu, wychodził i przychodził, kiedy chciał. To normalne, że się denerwowaliśmy. Policję wzywaliśmy, kiedy awanturował się najmocniej.

- Mikołaj to było nasze dziecko. Nie chcieliśmy go oddawać nikomu. Mimo tego wszystkiego chcieliśmy dać mu miłość, której nie miał w domu rodzinnym. Kochaliśmy go i staraliśmy się dać mu jak najwięcej ciepła — opowiada ze łzami w oczach Monika Lewandowska, matka zastępcza Mikołaja.

Domowe interwencje mundurowych, narkotyki, ucieczki z domu — to wszystko sprawiło, że w połowie ubiegłego roku rodzice zastępczy postanowili jednak przymusowo wysłać Mikołaja do Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Szklarskiej Porębie. Mieli nadzieję, że odcięty od środowiska wyjdzie z problemów.

Kłótnia

26 grudnia wujostwo prawomocnie straciło prawa rodzicielskie do Mikołaja. Urzędnicy, którzy opiniowali tę sprawę, jako jeden z powodów podali postępującą demoralizację chłopaka oraz wymienili wiele błędów, które ich zdaniem popełniali rodzice zastępczy.

Uznano, że wuj i ciotka są zbyt rygorystyczni w wychowaniu Mikołaja i chcą go zbyt mocno ograniczać. „Państwo Lewandowscy oczekują bezwzględnego posłuszeństwa, a brak elastyczności skutkuje frustracją małoletniego. [...] Wcześniej już wielokrotnie rozważano zmianę formy pieczy nad Mikołajem, która pozwoliłaby mu zafunkcjonować w innym środowisku. Według zespołu istnieje duża szansa, że w domu dziecka zafunkcjonowałby normalnie. Rodzina zastępcza ma swoje własne problemy" — czytamy w opinii PCPR z maja 2019 roku.

Czarę goryczy przelała kłótnia, po której 15-latek wybiegł z domu i nie wracał przez kilka dni. Wtedy sąd rejonowy wszczął z urzędu sprawę o odebranie praw rodzicielskich . Decyzja uprawomocniła się w święta.

Podróż

Mimo wszelkich prób pomocy rodzinie i Mikołajowi Boże Narodzenie nastolatek spędził w bidulu w Strzelinie. Dostał specjalną przepustkę z MOW. 27 grudnia miał tam wracać. Wychowawcy kupili mu bilet i około godziny 14.00 wysłali na pociąg. Nie lubił tego miejsca. Wcześniej już trzy razy stamtąd uciekał.

- Dla mnie to jest szok i w ogóle nie do pomyślenia, że ktoś puścił 15-latka w takiej sytuacji życiowej samego. Dziecko miało być pod nadzorem placówek. My go nigdy nie puszczaliśmy nigdzie samego i nigdy byśmy się na jego samotny przejazd nie zgodzili, ale byliśmy już pozbawieni praw. Mieli się nim opiekować. I to dwie instytucje — denerwuje się pani Monika. - Gdyby go odwieźli na miejsce, to może by teraz między nami był — dodaje pan Leszek.

- Powrót Mikołaja z domu dziecka do Młodzieżowego Ośrodka w Szklarskiej Porębie przebiegał zgodnie z prawem i z naszymi procedurami — tłumaczy Agnieszka Tekiela, dyrektor Domu Dziecka w Strzelinie. - Nie ma takiego obowiązku, żeby odwozić dziecko w dane miejsce. Kiedy jednak ostatni pociąg przyjechał do Szklarskiej Poręby pusty, od razu dostaliśmy zgłoszenie od wychowawców. My z kolei zawiadomiliśmy strzelińską policję o prawdopodobnej ucieczce małoletniego Mikołaja — zapewnia dyrektorka.

„27 grudnia o godz. 22.45 wychowawczyni z Domu Dziecka, którego wychowankiem był Mikołaj, zgłosiła w strzelińskiej komendzie o samowolnym oddaleniu się nieletniego Mikołaja, który w tym dniu miał pociągiem udać się do Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Szklarskiej Porębie. Ponieważ do ww. ośrodka nie dotarł, było to zgłoszone przez wychowawcę na Policję w Strzelinie” - napisał krótko w odpowiedzi na pytanie Onetu asp. szt. Ireneusz Szałajko, oficer prasowy KPP Strzelin, nie wyjaśniając, jak wyglądały poszukiwania chłopaka.

- Ludzie opowiadają nam, że widzieli go między świętami w Strzelinie. Podobno spał w piwnicy u jakiegoś kolegi w Rynku, a na Śląsk pojechali dopiero 31 grudnia. Dlaczego tym razem policja do nas nie przyszła, żeby zobaczyć, czy nie wrócił do domu? Moglibyśmy jakoś zareagować, coś podpowiedzieć — zastanawia się pani Monika.

Śmierć

- Sami nie do końca wiedzieliśmy, co brał. Wiem, że popalał marihuanę — mówi pani Monika. O tej substancji wiedzieli też wychowawcy Mikołaja.

- To nie było tylko zioło — mówi z kolei jego starszy brat Patryk, który przebywa w poprawczaku. - Kombinował z futrem (amfetamina — red.), ale nie wierzę, że wziąłby tego tyle, żeby umarł. Myślę, że ktoś mógł mu coś podać, albo nie wiem, sfingować tę jego śmierć jakoś. Kilka razy wziął jakieś inne dragi. Sam już wariuję od myślenia. Gdyby nie moja dziewczyna, to chyba bym nie dał rady. Mikołaj trochę popłynął, ale ile by tego musiał wziąć, żeby się przekręcić? — mówi Patryk.

- Czasem przychodzili do niego różni koledzy — mówi jedna z dziewcząt z MOW w Szklarskiej Porębie. - Popalali coś tam. Tak niemal na legalu, na terenie nawet — opowiada.

1 stycznia ciało Mikołaja znaleźli policjanci. - Bawił się na jednej z tzw. domówek. Niewykluczone, że chłopak mógł mieć kontakt z jakąś substancją. Mogły to być np. dopalacze. Czekamy na wyniki sekcji zwłok i badań toksykologicznych — mówi komisarz Paweł Otocki. Oprócz Mikołaja do szpitala trafił jeszcze jeden chłopak z tej samej imprezy. Także wychowanek MOW w Szklarskiej Porębie. Na imprezę do Sławkowa pojechało ich kilku.

- Nie chce mi się wierzyć, że Mikołaj się przećpał. Słyszałam, że się tam mocno pobili — mówi koleżanka 15-latka.

Wyjaśnienie okoliczności śmierci Mikołaja to jedno, ale Monika i Leszek Lewandowscy chcą także, by odpowiedzieć na pytanie, jak nastolatek dotarł na imprezę. O jego śmierci nikt ich początkowo nie powiadomił.

Trumna z ciałem Mikołaja spoczęła w ziemi na strzelińskim cmentarzu 8 stycznia. Na pogrzeb przyjechała jego matka. - Wiele w życiu przeszedłeś. Ludzie to widzieli. Mówili, że dzieje się niedobrze. Wytykali błędy. A czy ktoś się zatroszczył o ciebie? Czy ktoś tej rodzinie pomógł? - pytał z wyrzutem ksiądz.

Oceń treść:

Average: 9.9 (7 votes)

Komentarze

Anonim (niezweryfikowany)
W MOW to mogl walczyć o przetrwanie a nie z uzależnieniem
Zajawki z NeuroGroove
  • Amfetamina

To bylo pewnego,pięknego,grudniowego dnia. Jak zwykle wstalam z wielka nie checią i wygramoliłam się do szkoły. Wpadłam do szatni przywitałam się ze znajomymi Pierwszym ich zdaniem wypowiedzianym w moim kierunku nie było słowo cześć, hej czy coś takiego było pytanie:Eeee mała kminisz coś...A ja oczywiście oczy jak 5 zł, ciśnienie takie - Pewnie - stwierdzilam szybko nawet bez chwili zastanowienia. Zrzuta była natychmiastowa. Wiedzieli że jak ze mna się kmini to towarek ma sie za pare minut...i poszlam zalatwilam.

  • MDMA (Ecstasy)

Data, ktorej jak narazie nie mam zamiaru zapominac (14.09.01). To byl moj pierwszy raz. Niezapomniane wrazenie. W ogle to

branie ekstazy nie bylo w planach, aaaale tak wyszlo. W sumie to nie zaluje. Wygladalo to mniej-wiecej tak. Byl piatek ok

godz 17 umowilem sie z panna, spotkalismy sie iiiiii .... pogadalismy, bylo OK, ale nic wiecej z tego nie wyszlo. Mniejsza o

to. Okolo godz 20 zladowalem w popularnym ostatnio gorzowskim barze `Cycku`. Masa a w zasadzie tlum znajomych. Kupilem sobie

  • Butan
  • Butan
  • Pierwszy raz

13 latek zamknął się w toalecie, bez potrzeby skorzystania z WC. By się odizolować, posiedzieć w samotności. Relax. Nudy. Inspiracja. Pokusa, by zabić nudę nie rezygnując z komfortu relaxu w samotności tam, gdzie nikt nie będzie przeszkadzał.

T0. 

Zwinięty fragment papieru toaletowego zatykający wylot odświerzacza Brise siedząc w toalecie 1m2.

Zapalone światło.

 

Psikam odświerzaczem w papier, by oszczędzić twarz.

Przykładam papier do nosa i zaczynam w sposób ciągły inhalować opary przez kilkanaście sekund.

 

W ciągu sekundy odpływam, Moje ciało jest porażone, w transie, zaczyna stopniowo coraz mocniej i mocniej drżeć. Po ok. 3 sekundach wygina Mnie do tyłu z głową do góry i dostaje silnej padaczki.

 

Odświerzacz upada na podłogę.

 

  • Pierwszy raz
  • Zolpidem

Nastawienie bardzo pozytywne, duża ciekawość, pusty dom wieczorem, delikatne oświetlenie.

Godzina 16, poniedziałek po pracy. Będąc bardzo ciekawym znalezionej niedawno w internecie substancji, wybrałem się do lekarza po coś na moje (poniekąd prawdziwe) "problemy ze snem". Pierwszy w kolejce, wchodze do lekarza, mówię co trzeba (nie mogę spać, nie pomagają ziółka, budzę się w nocy po kilka razy) i dostaję receptę. Kilka minut później jadę do domu z paczką 20 tabletek upragnionego "Nasenu". To była moja druga wizyta u lekarza, za pierwszym razem dostałem hydroksyzynę, która nie sprawdziła się ani nasennie ani rekreacyjnie.