Nocny zakaz sprzedaży alkoholu już działa. Niektórzy klienci "są naprawdę wściekli"

Na witrynach puławskich sklepów monopolowych i stacjach paliw pojawiły się już tabliczki informujące o obowiązującym już zakazie nocnej sprzedaży alkoholu. Właściciele punktów objętych prohibicją krytykują decyzję radnych, nazywając ją "groteskową".

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

Dziennik Wschodni
Radosław Szczęch

Odsłony

378

Na witrynach puławskich sklepów monopolowych i stacjach paliw pojawiły się już tabliczki informujące o obowiązującym już zakazie nocnej sprzedaży alkoholu. Właściciele punktów objętych prohibicją krytykują decyzję radnych, nazywając ją "groteskową".

Od piątku, pomiędzy godz. 23 i 6 alkohol w Puławach można kupić jedynie w klubach, barach i lokalach gastronomicznych. Sklepy typu "Alkohole 24" straciły znaczną część swojego utargu i są zamykane równo o godz. 23. Ich klienci powoli przyzwyczajają się do nowych przepisów, ale dla wielu z nich to trudny czas.

– Z tego, co wiem, wielu z nich nocą wybiera się do Góry Puławskiej, gdzie podobno tworzą się już długie kolejki – mówi Jerzy Czajkowski, właściciel sklepu monopolowego przy ul. Sieroszewskiego. Jak dodaje pracująca w nim ekspedientka, jeszcze kwadrans po zamknięciu ktoś ostatnio stukał w okno.

Na drzwiach widać nową tabliczkę z informacją o nowych godzinach otwarcia, ale ludzie przychodzą z przyzwyczajenia. Nie wszyscy wiedzieli o planie wprowadzenia zakazu. O tym dlaczego sklep jest zamknięty często dowiadują się od sprzedających. Tak jest również m.in. w kiosku Urszuli Adamczyk przy ul. Prusa. Tutaj wisi tabliczka nie tylko z napisem "prohibicja" ale także z informacją, że jest ona wprowadzona z rozporządzenia rady miasta. Żeby nie było wątpliwości, kto odpowiada za nowy zakaz.

Co ciekawe, właścicielka z obawy przed włamaniem do kiosku, tuż przed jego wprowadzeniem zdecydowała na montaż krat. – To dla bezpieczeństwa, bo słyszałam jak klienci mówili o tym, że będą wyłamywać kraty, żeby dostać się do alkoholu. Wystraszyłam się, bo my wtedy nawet krat nie mieliśmy – mówi pani Adamczyk, która przyznaje, że ludzie, którzy odchodzą z powodu prohibicji reagują nerwowo. – Oni są naprawdę wściekli. A rano są tutaj już o pół do szóstej, muszą czekać, bo takie są teraz przepisy – dodaje.

Trochę spokojniej jest na stacji paliw Shell przy ul. Lubelskiej. Tu również jest nowa tablica informująca o nocnym zakazie, ale alkoholu nikt specjalnie nie chowa, ani nie zasłania. – W ciągu jednej nocy zdarza się kilku klientów, którzy chcą kupić jakiś trunek, ale tłumaczymy, że nie możemy go sprzedać. Niektórzy są zaskoczeni, ale rozumieją i odchodzą – mówi sprzedawca.

Jerzy Czajkowski ze sklepu przy ul. Sieroszewskiego decyzję radnych nazywa groteskową. – Moje zdanie jest takie, że oni chcieli się koniecznie czymś wykazać i wymyślili sobie tę prohibicję. To bez sensu, bo ktoś, kto zechce kupić alkohol, kupi go w innym miejscu. W skali całego miasta, te kilka punktów to jest nic. Ale uderzyli w nas i ja teraz nie wiem, czy przetrwamy – przyznaje właściciel "Alkoholi". – Muszę podliczyć pierwszy tydzień, ale ja tego biznesu dla idei prowadzić nie będę. Jeśli nie będe miał z tego korzyści, sklep zostanie zamknięty – dodaje.

Zdaniem Urszuli Adamczyk, noc przynosiła spory utarg, a po wprowadzeniu zakazu obroty mogą spaść nawet o kilkaset procent na dobę. – Rząd mówi, że będzie pomagał małym firmom, a od miasta rządzonego przez PiS otrzymujemy teraz taki cios. Nie rozumiem tego, bo kawałek dalej w klubach alkohol nadal się leje, im wolno go sprzedawać, a nam już nie – podsumowuje.

Niemal wszyscy właściciele całodobowych, które od paru dni są już jedynie sklepami do godz. 23 podkreślają swoją pozytywną rolę w pilnowaniu porządku.

– Mieliśmy tutaj na wszystko oko, gdy coś się działo, pierwsi dzwoniliśmy po policję. Teraz zamykamy sklep, włączamy alarm i niech się dzieje co chce – mówią zgodnie.

Oceń treść:

Average: 9 (1 vote)
Zajawki z NeuroGroove
  • DXM
  • Tripraport

Set: Po raz pierwszy od dłuższego czasu dospałem się na maksa, dzięki czemu jestem bardzo przytomny i spokojny. Niedawno wyszedłem z około trzymiesięcznego okresu stanów o trwale obniżonym nastroju i nawrotu uzależnień. Teraz gdy już się ogarnąłem, nareszcie mogę znów tripować. W tym tripie chcę po raz pierwszy od dawna doświadczyć poziomu drugiego plateau oraz spróbować uchwycić wizuale na tym poziomie. Setting: Dawkę zjadam w domu i od razu wychodzę na pobliskie tereny nadrzeczne. Jest rano i jeden z cieplejszych dni w listopadzie.

"Plateau mi się zgubiło"

Substancja: DXM, z dwóch różnych ekstrakcji o różnej czystości ~415 mg = ~7.4mg/kg. Na pusty żołądek, bez tolerki, ostatni raz jednorazowe doświadczenie ponad 4 miesiące temu.

  • Grzyby halucynogenne
  • Retrospekcja

Świeżo po przeprowadzce na drugi koniec kraju. W trakcie nieco trudnej aklimatyzacji do nowego miejsca, w obcym mieście, z dala od praktycznie wszystkich bliskich mi osób. Po trzech tygodniach nieskutecznych prób zapoznania się z ludźmi z nowych studiów, nareszcie koleżanka z roku zorganizowała dużą domówkę, w trakcie której miał miejsce cały trip. To, że znalazłem się na imprezie będąc na grzybowej fazie, było spontaniczne i niezaplanowane. Tego samego dnia z Bieszczad wracał kumpel - D, z którym wcześniej miałem okazję jeść grzyby. Chcąc upiec dwie pieczenie na jednym ogniu (spotkać się z D a jednocześnie nie ominąć imprezy) zgarnąłem go na domówkę do niejakiej M. Z D był również jego kolega, którego znałem z widzenia - W. Pod wpływem namowy D, zjedliśmy grzyby, które w założeniu miały nas puścić zanim pójdziemy do M. Stało się jednak inaczej.

Wprowadzenie: Niniejszy raport jest retrospekcją sięgającą ok. 3 lat wstecz. Po złotym okresie z psychodelikami trwającym dobrze ponad pół roku, podczas którego zaliczałem praktycznie same bardzo udane i zapadające w pamięć tripy, przyszedł czas na serię nieco gorszych podróży. TR opisuje pierwszy z serii już-nie-złotych psychodelicznych wypraw. Żadna z nich nie skończyła się bad tripem. Nie wspominam ich jako złych. Zwyczajnie nie były one najlepsze (w nie-eufemistycznym znaczeniu tego słowa).

  • Grzyby halucynogenne
  • Tripraport

Pozytywne nastawienie. Dobry humor. Duża łąka poza miastem. Razem z moim kumplem jako przewodnikiem.

Była to kolejna podróż z grzybami. Przygotowywałem się do niej psychicznie dość długi czas. W końcu nadszedł ten dzień. Poniedziałek – początek tygodnia, pogoda idealna, ciepło, lekki wiaterek. Razem z moim przyjacielem (nazwijmy go Zenek) postanowiłem udać się na oddaloną od miasta polankę gdzie panował cisza i spokój. Poza kilkoma traktorami w oddali nic nam nie przeszkadzało :)

  • DOC
  • Katastrofa
  • Klonazepam
  • N2O (gaz rozweselający)

Humor dobry, gotowy na pierwsze od 7 miesięcy doświadczenie z psychodelikami, jednak trochę zmęczony podróżą i głodny. | Impreza typu psytrance w Gdańsku.

Po kilku miesiącach uprawiania sajkoszamanizmu, postanowiłem dać sobie spokój. Zauważyłem, że to nie jedyna dobra ścieżka w życiu oraz, że pod pretekstem niszczenia swojego ego, budowałem je coraz to większe. Mimo to, po siedmiu miesiącach od ostatnich grzybów, postanowiłem spróbować DOCa - substancji, która obrosła w legendy.

T+0