zrobiłem, wypiłem, było fajnie
Ponad 3,5 kg czystej metamfetaminy znaleźli celnicy na lotnisku w Lipsku, w czasie kontroli paczki z orzechami, które wysłano z Laosu do Izraela. Narkotyk był ukryty pomiędzy sklejonymi łupinami. Kolejne dziewięć kilogramów „mety”, ukryte było w paczkach zawierających, oficjalnie mleko w proszku.
Ponad 3,5 kg czystej metamfetaminy znaleźli celnicy na lotnisku w Lipsku, w czasie kontroli paczki z orzechami, które wysłano z Laosu do Izraela. Narkotyk był ukryty pomiędzy sklejonymi łupinami. Kolejne dziewięć kilogramów „mety”, ukryte było w paczkach zawierających, oficjalnie mleko w proszku.
Uwagę celników z lotniska w Lipsku przykuła przesyłka z Laosu, w której miały znajdować się orzechy oraz mleko w proszku. Opakowanie z orzechami zawierało 18 kilogramów owoców. Jeden z funkcjonariuszy zauważył na kilku skorupkach ślady jakiejś białej substancji. Po otwarciu paczki okazało się, że jest to najprawdopodobniej klej. Po rozłupaniu orzechów okazało się, że część z nich zawiera woreczki z po dwoma do trzech gramów metamfetaminy.
W sumie, celnicy doliczyli się 3,5 kilograma narkotyku ukrytego w orzechach. Postanowili więc sprawdzić paczki, w których miało znajdować się mleko w proszku. W 18 torbach znaleźli kolejne dziewięć kilogramów „mety”. W detalu tak duża partia narkotyku warta by była powyżej pół miliona euro.
Niemieckie służby celne ustalają teraz kto miał być odbiorcą przesyłki. – To odkrycie po raz kolejny pokazuje, że przemytnicy narkotyków próbują w każdy możliwy sposób dostarczać je odbiorcom na całym świecie. Jednak dzięki doświadczeniu funkcjonariuszy, udaje się przerywać te łańcuchy dostaw – poinformowała Heike Wilsdorf, rzeczniczka prasowa Głównego Urzędu Celnego w Dreźnie.
Dobre. Byłem po kilku piwkach wypitych ze znajomymi, chciałem przed snem przeżyć szybką, miłą i niewielką podróż. Akcja dzieje się u mnie w domu, godzina ok. 00:00.
Siedziałem w łazience, nabiłem lufę, ściągnąłem chmurę, potem drugą, a potem... Brzdęk. Jakbym dostał patelnią w łeb. Ściągnąłem chyba jeszcze jedną i ruszyłem do łóżka. Cały obraz dał się słyszeć. Zależnie od tego gdzie patrzyłem słyszałem inne słowo. "Jąźl jąźl jąźl jąźl" powtarzał chór w mojej głowie gdy widziałem białe drzwi. "Źląć źląć źląć źląć" gdy odwracałem się w stronę mroku nocy. "Skąd do chuja polskie znaki?!" spytałem sam siebie. Tamte Polsko brzmiące słowa pełne ogonków zdawały mi się być składowymi świata. Miałem wrażenie, że już słyszałem je w bardzo wczesnym dzieciństwie.
Nastawienie bardzo pozytywne, chęć odbicia się od codziennej rutyny. Mieszkanie puste do wieczora.
Mimo obecnie panującej pogody dzień był dość ładny, mama oświadczyła że wraz z siostrą jedzie do babci więc postanowiłem się nie nudzić i oddałem się pożądaniu.
Kiedy około godziny 13:30 w mieszkaniu zostałem tylko ja i mój mały piesek sięgnąłem do prawej kieszeni swojej kurtki, z której wyciągnąłem dwa opakowania Tussidexu.