Nie mydlcie chorym oczu. Nawet tanie leki z marihuaną nadal będzie bardzo trudno kupić

Zimny prysznic w kwestii tak powszechnie w mediach fetowanej "legalizacji medycznej marihuany"...

Ministerstwo zdrowia właśnie odtrąbiło sukces w spawie leczenia marihuaną. Niestety do pełni szczęścia i dobrej dostępności leków na bazie marihuany jeszcze daleka droga. Co prawda resort odciążył finansowo chorych, którzy takich leków potrzebują, bo zdecydował się na refundację produktów, jednak nie zmienił mechanizmu pozyskania tych leków. Nadal można będzie je kupić w ramach procedury importu docelowego a to oznacza, że pacjenci dalej miesiącami będą czekać na pozwolenia, decyzje itd. zanim lek będą mogli kupić w aptece.

Refundacja leków na bazie konopi indyjskich to oczywiście dobry pomysł. Leki będą kosztowały 3,20 zł. Decyzję o refundacji minister zdrowia będzie podejmował indywidualnie. Trzeba też pamiętać, że leki będą refundowane jedynie w terapii padaczki lekoopornej.

Drobna nadinterpretacja…

Dorota Gudaniec, mama Maksa chorego na padaczkę lekooporną, która od dawna walczy o dostęp do leków z marihuaną dla swojego syna (leczenie tymi lekami przynosiło bardzo dobre efekty u chłopca) pisze na swoim blogu, że jest wdzięczna za decyzję o refundacji jednak to jeszcze nie jest sukces. Jest zaniepokojona, że tak decyzję resortu zdrowia przedstawiają politycy PiS:

W nocy dostałam rozpaczliwego SMSa od jednego z pacjentów, który za to że jest chory na chorobę Crohna dostał wyrok 1,5 roku w zawieszeniu na 3 lata!! Jest notowanym przestępcą za to, że się leczył i miał czelność poczuć się lepiej!!!!Nie mogę i nie zamierzam się z takim stanem rzeczy pogodzić.

Moja wdzięczność jest ogromna, ale jeśli komukolwiek się wydaje, że sprawa jest już załatwiona, że można odrzucić projekt ustawy, która ma wnieść normalność i godność w życie pacjentów jest w grubym błędzie.

Jeśli ustawa ma błędy - to je poprawmy i wnieśmy poprawki ale błagam!!! Władzo!!! szanuj swojego suwerena i jego inteligencję i nie zamydlaj mu oczu !!!

Jak trzeba to głodówkę ogłoszę i walczyć będę o legalizację i godność!! ….przynajmniej schudnę - ale za nic w świecie nie odpuszczę i nie pozwolę aby inni odpuścili!!!!

Dlaczego leków na bazie marihuany nie można kupić w polskiej aptece normalnie? Powód jest prosty – nie zostały zarejestrowane i dopuszczone do obrotu przez Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych. Procedura rejestracyjna jest długa i żmudna. Lek jest badany pod względem jakości, skuteczności i bezpieczeństwa stosowania. Jest jeden wyjątek, to lek Sativex, który zawiera marihuanę i jest dopuszczony do obrotu ale stosuje się go do leczenia stwardnienia rozsianego. Lekarz nie może przepisać go np. dzieciom z padaczką lekooporną.

Import docelowy

Żeby leczyć dzieci z padaczką lekooporną trzeba więc skorzystać z procedury importu docelowego.

Jak podaje resort zdrowia, żeby sprowadzić lek z zagranicy konieczne jest odpowiednie zapotrzebowanie. Wystawia je lekarz prowadzący leczenie, a potwierdza – krajowy lub wojewódzki konsultant z danej dziedziny medycyny. Zapotrzebowanie jest ważne w ciągu 60 dni od terminu jego wystawienia (co znaczy, że w tym czasie musi wpłynąć do Ministerstwa). Z pozoru prosta sprawa, ale jak przyjrzymy się dokładniej, to zobaczymy, że łatwo nie jest.

Żeby sprowadzić lek, zapotrzebowanie na niego musi wystawić szpital lub lekarz prowadzący leczenie poza szpitalem. Jeżeli pacjent leczony jest w szpitalu (tzw. lecznictwo zamknięte) zapotrzebowanie wystawia lekarz prowadzący pacjenta. Zapotrzebowanie podpisuje dyrektor szpitala lub osoba przez niego upoważniona. Natomiast jeśli chory nie leży w szpitalu, lekarz leczący pacjenta poza szpitalem odnotowuje wystawienie zapotrzebowania w dokumentacji medycznej pacjenta.

Przy potwierdzaniu zapotrzebowania Minister Zdrowia sprawdza jedynie, czy nie występują okoliczności uniemożliwiające sprowadzenie leku z zagranicy, natomiast zasadność zapotrzebowania potwierdza konsultant krajowy lub wojewódzki. Termin potwierdzenia zasadności wystawienia zapotrzebowania przez konsultanta nie może przekroczyć 7 dni od dnia jego otrzymania. Zapotrzebowanie jest ważne w ciągu 60 dni od terminu jego wystawienia (co znaczy, że w tym czasie musi wpłynąć do Ministerstwa).

Minister Zdrowia ma 21 dni na wydanie decyzji na sprowadzenie leku z zagranicy, jednak w przypadku prawidłowo złożonych zapotrzebowań cała procedura (rozpatrzenie wniosku i wydanie zgody przez ministra) trwa kilka dni. Po otrzymaniu zgody Ministra na sprowadzenie produktu leczniczego z zagranicy, pacjent poprzez ogólnodostępną aptekę składa zapotrzebowanie w hurtowni farmaceutycznej.

Sprowadzenie do kraju produktu leczniczego z krajów Unii Europejskiej trwa zazwyczaj od kilku dni do około 3 tygodni, przy czym w przypadku produktów leczniczych zawierających substancje kontrolowane może trwać dłużej (ze względu na dodatkowe wymogi określone w przepisach regulujących obrót środkami kontrolowanymi).

A termin mija

Chorzy i ich opiekunowie wielokrotnie tłumaczyli, że przebrnięcie procedury bywa przysłowiową drogą przez mękę. Tłumaczą, że żeby kupić lek za granicą potrzebne jest zezwolenie Ministra Zdrowia, potrzebna jest też specjalna recepta na lek. Jeśli to wszystko zostanie zebrane, receptę i pozwolenie składa się w aptece. Niestety sprawy komplikują się ponieważ cała procedura trwa bardzo długo, kilka miesięcy i gdy już uda się przebrnąć kolejny etap załatwiania, to bywa, że np. pozwolenie na zakup leku traci swoją ważność.

Trudno w takich warunkach kontynuować leczenie, nawet jeśli, tak jak zdecydował resort zdrowia, będzie ono teraz tanie. Choć dla chorych pojawiło się „światełko w tunelu” w Sejmie jest projekt ustawy legalizującej medyczną marihuanę przygotowany przez klub Kukiz15.

Oceń treść:

Average: 9 (1 vote)

Komentarze

Piotr (niezweryfikowany)
Wyjechać z dzieckiem do bardziej przyjaznego państwa.
Zajawki z NeuroGroove
  • Bad trip
  • Marihuana
  • Marihuana

-3 stopnie; sypie śnieg; 16:00; dom kolegi jedynie na konsumpcję;

 

Zaczęło się, gdy kolega zadzwonił na telefon. Ubrałem się w miarę ciepło, żeby móc przeczekać fazę na dworze. Zwykle po dwóch lufkach upchanych na maksa miałem wyostrzone zmysły i potężny chillout. Tym razem wszystko miało być inaczej.

 

16:20 - cztery wiadra gotowe do konsumpcji, po dwa na łeb.

 

  • Marihuana

Była gdzies godzina 17.00. Siedziałem sobie w domu, gdy nagle zadzwonił telefon. Był to mój kolega, który powiedział mi, że ma zajebiste zielsko i żebym przyszedł to sobie zjaramy. Nie zastanawiając sie długo wyszedłem z domu i po kilku minutach byłem u niego. Odrazu w drzwiach przyjął mnie z rozpaloną fifką, ledwo zrzuciłem z siebie kurtke, a juz miałem fifke w ustach. Poszedł jeden buch, potem drugi i tak aż do 6, kumpel podbił drugie szkiełko i też wyszło 6 buchów na głowe. Podczas gdy kumpel nabijał jeszcze dupe ja zagadałem z 3 kumplem na gg zeby do nas przyszedł.

  • 4-HO-DET
  • Przeżycie mistyczne

Własny pokój. Fizycznie byłem trochę zmęczony przed doświadczeniem ale mimo wszystko miałem na niego ochotę i pozytywne nastawienie.

Oglądając film dokumentalny o kulturze zażywania psychodelików dowiedziałem się, że Stanislav Grof podczas prowadzenia terapii z użyciem "magicznych substancji" zawiązywał oczy opaską pacjentom aby Ci mogli się zmierzyć ze swoją psychiką. Od kiedy tylko usłyszałem o tej metodzie zapragnąłem wypróbować ją na sobie. W końcu nadarzyła się okazja.

Zażyłem substancję i po 10 minutach przewiązałem sobie oczy szalikiem. Założyłem na uszy słuchawki i włączyłem jakiś losowy psyamb, który znalazłem na moim dysku.

  • LSD-25
  • Pozytywne przeżycie

Plaża, niestabilna pogoda, z przewagą słońca, zmienne zachmurzenie, krystaliczne powietrze.

Gwoli wstępu – trip po kartonikach z blottera WOW, które to miałem zareklamować przy okazji pisania raportu. Niestety z uwagi na to, że w moim wieku cykl kwasowy to 2, góra 3 podróże w roku, recenzja odsunęła się w czasie, nad czym ubolewam. W ramach przeprosin mogę jedynie przesłać wyrazy szacunku mojemu drogiemu Sprzedawcy:

randomness