Narkomani w klasztorze

Franciszkanie prowadzą w klasztorze ośrodek leczenia narkomanów

Anonim

Kategorie

Źródło

Gazeta Wyborcza

Odsłony

3271

Franciszkanie prowadzą w klasztorze ośrodek leczenia narkomanów. To jedyna tego typu placówka w Polsce

Oficjalna nazwa ośrodka w Chęcinach koło Kielc brzmi "San Damiano", ale mieszkańcy mówią o nim "niezależne domostwo". Budynki zostały właśnie uroczyście otwarte i poświęcone. Zakonnicy nie mają jednak zamiaru swoich pensjonariuszy nawracać - przyjmują niezależnie od wyznania. Bliskość klasztoru to w założeniu franciszkanów swoista "terapia przez kulturę". - W Polsce nie ma lecznicy prowadzonej w obrębie murów klasztornych, w którą w dodatku zaangażowani byliby wszyscy zakonnicy. Ta lokalizacja umożliwia nabranie ogłady nie tyle religijnej, co kulturalnej. Jeśli uczestniczą w mszy, uczy ich to szacunku dla lokalnych obyczajów, niezależnie od tego, czy byłby to Kościół katolicki czy np. synagoga - mówi o. Piotr Stanisławczyk, gwardian klasztoru i kierownik ośrodka.

Placówka została zarejestrowana jako niepubliczny zakład opieki zdrowotnej, ma umowę z NFZ. Program rehabilitacyjny trwa ok. 18 miesięcy. Oprócz zakonników kadrę stanowią terapeuci i lekarz. Zakonnicy współpracują także z pobliskim szpitalem psychiatrycznym i aresztem śledczym w Kielcach. Wachlarz zajęć w "San Damiano" jest bardzo szeroki: od warsztatów inter- i intrapersonalnych po zajęcia muzyczne i plastyczne. Jest nawet kafejka internetowa.

Franciszkanie przygotowali terapię, zostawiając pensjonariuszom maksimum swobody. - My tylko pokazujemy drogę, a dyscyplinę oni narzucają sobie sami, dzięki temu nie mają wrażenia, że to jakieś więzienie. Mieszkańcy z dłuższym stażem bardzo szybko stają się opiekunami tych młodszych - tłumaczy o. Stanisławczyk.

Terapia przebiega na zasadzie minirodziny, wszystkie decyzje podejmowane są wspólnie, każdy ma przydzieloną funkcję. W ośrodku nie ma więc kucharza, bo szefem kuchni jest jeden z mieszkańców.

Zakonnik podkreśla, że większość podopiecznych to "ciężkie przypadki". Dlatego trudno mówić o spektakularnych sukcesach. - Jest duża rotacja. Zdarza się, że ktoś wytrzyma kilka miesięcy, a ktoś inny tylko kilka dni - przyznaje o. Stanisławczyk. Zakonnicy planują poszerzenie swojej działalności, otwierając hostel dla byłych rehabilitantów.

Oceń treść:

0
Brak głosów

Komentarze

El Igorro (niezweryfikowany)
Ja tam bym nie wyrobił nawet 24 godziny :)
Eeema (niezweryfikowany)
Całkiem ładne słowa dobrali Ci zakonnicy, aż mnie zadziwili jak ładnie i przyjemnie można przedstawić ten horror jakim jest ośrodek. Ośrodek ma za zadanie wystraszyć, dać w dupę tak mocno żeby już się odechciało palenia, żeby tylko tam nie wracać. Mam na myśli nie tylko fizyczny ale i psychiczny wycisk, weźmy tego jakże przyjemnie brzmiącego kucharza... Kucharz musi zadbać o to żeby było jedzenie na stole na podaną godzinę, jako że jest sam jeden i robi żarcie dla 20tu, to zapierdala nad garami cały dzień, jak posiłek spóźni się 5min, dotaje karę, właśnie tam gdzie podejmuje się decyzje w "rodzinnych" klimatach. Siadają sobie wszyscy na sali, a na honorowym miejscu najstarszy z rodziny, po którego prawicy siedzi terapeuta, a prawicy Egzekutor. Najstarszy z rodziny zakłada sprawy ludziom, ludzie zakładają sobie sprawy nawzajem, każdy jest na każdego napuszczony, zaszczuty do granic. Terapeuta (biegły psycholog) dba o to żeby ludzie sądzili że to inni z grupy są jebnięci a nie terapeuci czy ktoś z pracujących, w ten sposób powodując różne rozłamy i lawiny "spraw". To tak jakbyś co wieczór odwiedzał sąd w oczekiwaniu na wyrok, wyroki są różne od 500 pąpek, poprzez zakaz przyjemności czy odebranie czasu wolnego i przeznaczenie go na pracę, aż po zakaz rozmawiania (tak! nie wolno się ludziom odzywać _W_OGÓLE_ przez 3,5,10 dni - chore i nienormalne, człowiek psychicznie tego nie jest w stanie wytrzymać. Wspomniałem o pracy, dzień w ośrodku zaczyna się o 05:00 rano, 5:15 rozgrzewka, czyli w środku zimy wybiegasz na dwór i ćwiczysz - taki wfik na świerzym powietrzu, przez 30min. Później śniadanie, chwila wolnego jak zdążysz szybko wszamać i o 06:00 dostajesz do ręki np. łopatę do kopania rowów, albo szuflę do odśnierzania, i tak mija Ci cały dzień, no z drobnymi przerwami po 15 0 30min (nie więcej niż 2ma), wieczorem jesteś tak styrany, że jedyne co możesz to spać, ale jeszcze czeka Cię wypełnienie funkcji, np. wspomnianego kucharza, obowiązkowa kąpiel, sprzątanie pokoju gdzie w podłoga ma się tak świecić że sprawdzający musi się móc w niej przejrzeć jak w lustrze, i inne tego typu wymogi co do czystości. Dalej masz wieczorną "społeczność" gdzie ustanawiają Ci karę bo nawet jeśli byłbyś się w stanie rozdwoić to byś nie podołał takiej pracy.
raven (niezweryfikowany)
Cześć. No nieźle przedstawiłeś życie w ośrodku. Ciekawe czy byłes kiedyś u Nas ??? Nie jest tak strasznie jak to opisujesz, a na pewno nie u nas w San Damiano. Nie ma aż takiego psychiatryka jak opisałeś . No może czasem ;) Wiesz wszystko ma swój cel to wczesne wstawanie, sprzątanie domu, praca i dużo obowiązków po niej,to tak jak w normalnym trzeźwym życiu. Ja dzieki San Damiano żyje. Wiesz dużo moich znajomych nie może już tego powiedzieć o sobie. Dziś byłem nawet na grobie u Dużego. Wpadł pod TIR-a naćpany w 2003 roku miał 25 lat. Duży był kilka razy na terapii, ale nie podobało mu się w ośrodkach. Z każdego wyjeżdżał bardzo szybko bo miał w głowie dokładnie taki sam obraz i nastawienie do ośrodka jak i ty w swoim opisie. Dzięki społeczności narodziłem sie na nowo i rozwijam się. A byłem już jedną nogą w grobie a drugą w więzieniu. Jeśli chcesz się coś dowiedzieć o terapii w San Damiano możesz napisać do mnie. Ja mam na imię Rafał i jestem 20 miesięcy w San Damiano. Mój adres: RAVEN78@INBOX.COM, sprawdź też stronkę Domostwa. www.terapia.franciszkanie.pl Pozdrawiam :)
rafał (niezweryfikowany)
Zobacz też galerię zdjęć społeczności na www.sandamiano.friko.pl
Anonim (niezweryfikowany)
<p>weż gościu nie piernicz. Ja tam byłem niedawno i pomiatali mną tak że nawet ojaciec mnatak psychicznie nie pomiatał a w szczególności taki bonzo jak kępka i jego żonka z piskliwym głosikiem na społecznościach opierda.....lala wszystkich jhak leci za to że sie niby nie leczymy sami sie powinni leczyc</p>
morgan (niezweryfikowany)
<p>Przy tym ośrodku jest już otworzony hostel postrehabilitacyjny, mieszkanie readaptacyjne dla osób uzależnionych. Polecam można w nim byc rok czasu. Trzeba tylko ukończyć terapię podstawową, ale nie koniecznie w Chęcinach.</p>
raven78
Tak jest hostel po ukończonej terapii. Przyjmują z uzależnieniem mieszanym z całej polski. Można być rok czasu. Nie trzeba chodzić do kościoła;) Dobra opcja, żeby zacząć się usamodzielniać z dala od starych klimatów. http://terapia.franciszkanie.pl/?page_id=5
Zajawki z NeuroGroove
  • Alprazolam
  • Kodeina
  • Miks
  • Tytoń

Zmęczenie po pracowitym dniu, sam w domu, negatywne myśli i zdołowanie.

Od pewngo czasu byłem bardzo zainteresowany spróbowaniem osławionego w USA: ,,Holy trinity" lub ,,Las Vegas Cocktail" lub ,,Soma Coma". 

Jest to miks 3 substancji: Alprazolamu, Carisoprodolu (soma) i opioidu. W zależności od wyboru tego ostatniego zestawienia te różnią się nazwami. Ja postanowiłem zastosować kodeine.

Jest 18:30, w celu zwiększenia wchłanialności ostatni posiłek zjadłem o 15.

Zaczynam od somy 500mg, po 15 minutach czuję lekką euforię i rozluźnienie mięśni.

  • Inhalanty
  • Pierwszy raz

Sam, nastawiony na grubą wizualną bombę.

Miałem jakieś 16-17lat. To były czasy kiedy bawiłem się w robienie różnych środków wybuchowych bo bardzo bawiło mnie wysadzanie ich w powietrze. Czasy lekkiej piromanii. Robiąc jedną z substancji - nadtlenek acetonu miałem kilka litrów technicznego acetonu stojącego w szafce. Na opakowaniu bardzo wyraźnie zaznaczone było że to substancja szkodliwa i trzeba chronić się przed bezpośrednim kontaktem z nią. Mimo to w mojej głowie po przeszukaniu internetów pojawił się inny pomysł.

  • Metoksetamina
  • Pozytywne przeżycie

Ciag metoksetaminowoDXMowokodeinowobenzodiazepinowy, nastroj tak dobry, jak dobry mozna miec spedzajac swieta z tesciowa w jednym mieszkaniu. :)

Trip mial miejsce jakis czas temu, podczas swiat w Polsce. Bylismy nieco zmeczeni wycieczka, w dobrych nastrojach, nieco sentymentalnie - byla to nasza ostatnia dawka metoksetaminy z tego sortu. Miala byc to nasza czwarta (?) dawka tego dnia. Zamknelismy sie w malym pokoju, zapalilismy swieczki (raczej w celu praktycznym, niz nastrojowym) i uwazylismy dawke. Iniekcja poszla gladko jak zwykle, nawet to lubie, mam mile skojarzenia zapachowe (przez odkazanie miejsca wkucia perfumami), ktore rzutuja na trip i odruch pawlowa na widok strzykawki.

  • Ketamina
  • LSD
  • Przeżycie mistyczne

Trip spędzony we własnym pokoju. Zdecydowane wątpliwości, czy to dobry pomysł (bardziej chodzi o późniejsze konsekwencje, niż samą podróż), za to psychicznie gotowy na wszystko.

Ze względu na możliwe problemy z porcjowaniem i jednak mniej korzystny setting, spowodowany obecnością jednego z domowników, zdecydowałem się na zmniejszenie dawki do 360 ug LSD + 80 mg ketaminy. Byłem świadomy, że to tragiczny pomysł i jeszcze 2 godziny przed tripem nie byłem pewny czy to zrobię, ale stwierdziłem, że chuj nie ma odwrotu, jestem gotowy na wszystko. Zaznaczam, że mam doświadczenie z używkami na poziomie 480 ug LSD, czy miks 180 ug LSD + 100 mg MDMA + 10 mg 2cb, ale nawet nie ma sensu tego porównywać do poprzednich przygód. 

randomness