Katastrofa życiowa, przegięcie z braniem benzo, Mdma, fety, generalnie wszystkiego co się dało. Doprowadziło to do mojej wyprowadzki od chłopaka, z którym mieszkam ponad 3 lata. "Trip" odbył się w nocy, trwał 6 godzin, był to wynajęty przeze mnie pokój. 4 dni później wróciłam do DOMU i mojej miłości, którą do tej pory ranię. 
  
 23:00 wchodzi kreska. Mało, może 50 mg. Nie działa. Nie ma w tym nic dziwnego, byłam benzodiazepinowym zombie
 
23:15 kreska, może 100 mg
 
24:00 biorę się za pracę. Roznosi mnie a jednocześnie przygniata. Zaczynam myśleć o życiu. 
 
00:15 wrzucam do szklanki z pepsi z 200mg
 
01:00 Na zmianę wpadam w panikę, płaczę, wbijam paznokcie w skórę i myślę o tym jak będzie wyglądała moja przyszłość. Boję się, pragnę być blisko mojej najbliższej osoby, wzoru, wsparcia, sensu życia. Tęsknię za nim a jednocześnie go ranię - ćpając.