Za posiadanie niewielkiej porcji narkotyków nie będzie kary - taką zmianę w ustawie antynarkotykowej proponuje Ministerstwo Zdrowia. Policja przestrzega przed utrudnieniem walki z handlarzami narkotyków. W najbliższych dniach rozpocznie się publiczna debata.
Ministerstwo Zdrowia chce zrezygnować z karania za posiadanie niewielkiej ilości narkotyków "na własny użytek". Posiadanie środków odurzających byłoby nadal zabronione, ale w razie złamania zakazu, nie groziłyby żadne sankcje. "Wprowadzona pięć lat temu zmiana ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii okazała się nieskuteczna. Nie zmniejszyła się dostępność do narkotyków na rynku. Nie zmniejszyła się ich konsumpcja" - napisali urzędnicy Ministerstwa Zdrowia w uzasadnieniu do projektu ustawy antynarkotykowej. 9 lutego w resorcie odbędzie się otwarta dyskusja na jego temat. Dziś do Polski przyjeżdża ekspert Narodów Zjednoczonych ds. narkomanii.
Zdania są podzielone. Karom za posiadanie narkotyków są przeciwni terapeuci narkomanów. - To rozwiązanie poprawia głównie statystyki policji - mówi prof. Wiktor Ostatyński, członek Rady Open Society Institute. - Do tego do więzień trafiają głównie narkomani, nie handlarze. Ofiara i kat są traktowani tak samo.
Sytuację pogarsza to, że uzależnieni są w więzieniach w zasadzie pozostawieni sami sobie. - Jesteśmy w stanie objąć terapią tylko 20 proc. skazanych narkomanów - mówi Kajetan Dubiel z Centralnego Zarządu Służby Więziennej. - To ludzie, których powinno się leczyć, a nie zamykać.
Przed wprowadzeniem karalności za posiadanie narkotyków policja odnotowywała 19,6 tysiąca "przestępstw narkotykowych" rocznie. Po zmianach ustawy ich liczba z roku na rok wzrosła o połowę. W 2003 roku policjanci mówili już o ponad 47 tysiącach narkotykowych przestępstw. - Działamy coraz skuteczniej. Wykrywamy wytwórnie narkotyków, szlaki przerzutowe - przekonuje Alicja Hytrek, rzecznik komendanta głównego policji.
Terapeuci ripostują, że statystyki policyjne podwyższają właśnie uzależnieni. To ich najłatwiej złapać. Wzięło to pod uwagę Ministerstwo Zdrowia. - Z punktu widzenia zwalczania przestępczości narkotykowej uzależnieni powinni stanowić dla organów ścigania najmniej interesującą grupę - napisali eksperci ministerstwa w projekcie przepisów.
Dobrych rozwiązań nie ma
Przepis o karaniu za posiadanie niewielkiej ilości narkotyków wprowadzono pięć lat temu na prośbę policji. Miało to ułatwić zwalczanie drobnego handlu narkotykami. Dilerzy zawsze tłumaczyli, że narkotyki mają dla siebie. - Przestępczość narkotykowa dostosowuje się do każdej luki w przepisach - tłumaczy podinspektor Dariusz Potakowski, wykładowca z Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie. - Nie zdarzało się, żeby handlarz miał przy sobie 20 - 50 porcji, bo to było karane. Miał przy sobie dwie, trzy działki narkotyków - i nic nie ryzykował.
To, czy ktoś zostanie ukarany za posiadanie narkotyków, czy skierowany na leczenie, zależy od decyzji sądu. Nawet jeśli przepisy się zmienią, to sąd będzie nadal oceniał, czy zatrzymany przez policję rzeczywiście miał narkotyki na własny użytek, czy nimi handlował. I wymierzy karę lub nie. - Policja będzie teraz musiała zbierać dowody, na podstawie których sąd oceni, czy ma do czynienia z osobą uzależnioną, biorącą sporadycznie, czy dilerem - dodaje Potakowski. - To będzie bardzo trudne. Uderzy w organy ścigania i sądy.
Karać, ale inaczej
Niektórzy terapeuci proponują, żeby wprowadzić inne niż dotąd, bardziej skuteczne metody walki z narkotykami. Chodzi przede wszystkim o młodych ludzi eksperymentujących z narkotykami, którzy nie są uzależnieni. W tej chwili można ich skazać na więzienie. - Dla nich dwa tygodnie prac społecznych przy zamiataniu ulic byłyby bardziej dokuczliwe niż pobyt w więzieniu - mówi Kazimierz Zarębski, kierownik przychodni profilaktycznej towarzystwa Powrót z U, prowadzącego terapię uzależnionych i ich rodzin. - Musieliby stawić czoło opinii społecznej. W więzieniu tylko nauczą się brać.
Podobne rozwiązanie zaproponowało Krajowe Biuro ds. Przeciwdziałania Narkomanii. Zgodnie z nim sąd mógłby kierować młodych ludzi na programy edukacyjno-profilaktyczne. Ci, którzy z narkotykami zetknęli się incydentalnie, np. na imprezie, nie byliby narażeni na zetknięcie z subkulturą więzienną.
To mydlenie oczu
Przepisy przygotowane przez Biuro ds. Narkomanii nic nie mówią o rezygnacji z karania za posiadanie niewielkiej ilości narkotyków. To rozwiązanie wprowadzono do projektu ustawy już w Ministerstwie Zdrowia. Nieoficjalnie terapeuci przyznają, że jest to sprzeczne z całą ideą ustawy. Opozycja jest oburzona. - Sytuacja w służbie zdrowia jest dramatyczna, a Ministerstwo Zdrowia wymyśla kolejne tematy zastępcze: zapłodnienie in vitro, karanie za narkotyki - mówi Elżbieta Radziszewska z Platformy Obywatelskiej. - Dyskutujemy o związkach homoseksualnych i aborcji, zamiast o zadłużeniu szpitali! Budzi to ogromne emocje, koncentruje uwagę opinii publicznej.
Ministerialny pomysł krytykuje też PiS. - Niedawno to właśnie resort zdrowia zaproponował liberalizację przepisów o przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Teraz łagodzi przepisy zapobiegające narkomanii - komentuje Tadeusz Cymański z PiS. - Nie rozumiem takiej postawy.
Zdecydowanie za karaniem są rodzice uzależnionych narkomanów. - Rozprawa przed sądem może być wstrząsem, który spowoduje, że narkoman zechce się leczyć - mówi matka młodego chłopaka z Warszawy.
Sylwia Szparkowska, EAW
Najgroźniejsze byłoby, gdyby w Polskę poszedł sygnał, że narkotyki stały się legalne. A o tym nie ma mowy. Narkotyki pozostaną niedozwolone.
Piotr Jabłoński, dyrektor Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii
KOMENTARZ
Pokusa kapitulacji
Propozycja Ministerstwa Zdrowia, by odstąpić od karania za posiadanie niewielkiej ilości narkotyków na własny użytek, nie jest niestety tak szokująca, jak mogłoby się wydawać. Tak jest w wielu krajach Europy. A surowe przepisy obowiązujące ostatnio nie przyniosły zmniejszenia zjawiska narkomanii.
A jednak są poważne argumenty, by plany ministra Balickiego w tej sprawie uznać za niebezpieczne. Narkomania to zjawisko rozwijające się powoli, niejako niewidocznie dla oka. Jest silnie związana z modą, a więc z wzorcami kulturowymi, które przyciągają swą społeczną atrakcyjnością. Powstają całe kręgi społeczne, w których zażywanie narkotyków to część akceptowanego, a nawet pożądanego stylu życia. Proponowana liberalizacja to oddziałujący psychologicznie sygnał: dopuszcza to nawet prawo. Bo jeśli nie karze, to dopuszcza.
W tym kierunku oddziałała legalizacja miękkich narkotyków w Holandii - ich zażywanie bardzo się upowszechniło. Jeśli surowe przepisy obowiązujące w ostatnich latach w Polsce nie doprowadziły do ograniczenia zjawiska, to jeszcze nie znaczy, że taki efekt przyniesie ich brak. Raczej odwrotnie. Choćby dlatego, że ułatwi działalność handlarzy noszących przy sobie niewielką ilość towaru.
Cała sprawa robi wrażenie, że państwo - również zgodnie z europejską modą na łagodzenie prawa karnego - ma pokusę kapitulacji. Zamiast mozolnie ścigać śmiertelnie groźne zjawisko, chce zrzucić z siebie część odpowiedzialności. Tymczasem, jeśli gdzieś państwa nigdy nie jest za dużo, to nie w gospodarce, a nawet opiece społecznej, ale właśnie w dziedzinie walki z patologiami i przestępstwami.
Dobra wiadomość to natomiast to, że projektodawcy zmian chcą je skonsultować z obywatelami. I będzie bardzo dobrze, jeśli obywatele zechcą z tego skorzystać. Jest to zupełnie nowa procedura, niestosowana dotąd w Polsce przy stanowieniu prawa. Dobrze, że po nią sięgnięto, zwłaszcza w przypadku projektu tak kontrowersyjnego.
Bogumił Luft
Komentarze