Liban zapowiada, że skończy z plantacjami maku i haszyszu w dolinie Bekaa. Rządowy plan odrzuca Hezbollah, który korzysta z okazji, by przedstawić się jako obrońca zubożałych rolników
Kilka dni temu libański rząd ogłosił, że ok. 30 tys. m kw. nielegalnych plantacji haszyszu w dolinie Bekaa, zagłębiu narkotykowym kraju, zostanie zlikwidowanych. Będzie to cios dla tamtejszych rolników, ponieważ uprawy te są często ich jedynym źródłem utrzymania. Skutki polityczne również mogą być bardzo groźne. Radykalny Hezbollah, który ma w Bekaa duże wpływy, nie przegapi bowiem okazji, by wykorzystać frustrację rolników dla zwiększenia grona swoich zwolenników.
W latach 70. i 80. Liban był największym producentem narkotyków na Bliskim Wschodzie. W 1975 r., po wybuchu 17-letniej wojny domowej, produkcja przeżyła prawdziwy boom wraz z osłabieniem władzy w państwie, szczególnie w kontrolowanej do dziś przez Syrię dolinie Bekaa. Przez okupowany przez Izrael Liban południowy haszysz z doliny Bekaa trafiał nawet do palaczy w Tel Awiwie.
Od dziesięciu lat władze libańskie walczą z uprawami. W 1997 r. ich wysiłki docenił ówczesny prezydent USA Bill Clinton, zdejmując Liban i Syrię z listy największych producentów narkotyków.
Hezbollah, jedyna nierozbrojona bojówka libańska, który jest też wpływową partią polityczną i organizacją społeczną, postawił sprawę jasno: po pierwsze, nie pozwoli, by doszło do użycia przemocy podczas wprowadzania planu antynarkotykowego; po drugie, domaga się odkupienia przez rząd całych tegorocznych zbiorów.
Projekt rządowy jest pełen niedomówień. Sprzeczne wypowiedzi przedstawicieli władz na temat ewentualnego użycia siły podczas akcji niepokoją rolników. Pamiętają oni doskonale 1992 r., kiedy armia pilnowała, aby nikt nie sprzeciwił się spaleniu setek tysięcy hektarów maku i haszyszu.
Nie wiadomo też, jak rząd zamierza zapobiec ruinie rolników. Premier Rafik Hariri kategorycznie wykluczył możliwość odszkodowań lub odkupienia zbiorów, tłumacząc, że rząd promowałby w ten sposób nielegalną działalność. Chce zachęcić rolników do uprawy innych roślin. Nie rozwiązuje to jednak problemu tegorocznych zbiorów (decyzja została ogłoszona zbyt późno). W dolinie Bekaa roczny dochód na głowę mieszkańca nie przekracza 500 dol., to kilkakrotnie mniej niż w innych regionach Libanu.
Powtórzy się zapewne scenariusz z 1992 r., kiedy wprawdzie udało się znacznie ograniczyć rozmiary produkcji narkotyków, ale z powodu braku rządowego dofinansowania rolnicy szybko wrócili do nielegalnych upraw. ONZ oszacowała wtedy, że rząd przeznaczył na nowe zasiewy zaledwie 6 proc. potrzebnych funduszy. Rząd zaś oskarżył UNPD (agendę ONZ ds. rozwoju) o niedotrzymanie obietnic dużej pomocy finansowej.
Komentarze