Lekomania staje się coraz poważniejszym problemem w USA

Powątpiewamy, czy obecny kryzys opioidowy w USA można kwitować jako "lekomanię", niemniej tekst odnotować warto.

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

Polityka
Janek Rojewski

Odsłony

767

„Kryzys opioidowy” narastał w USA od lat 90. Dopiero niedawno Ameryka otworzyła na niego oczy. W zeszłym roku leki na receptę posłały do grobu ponad 60 tys. osób.

Leki opioidowe to choćby kodeina czy tramadol. W Ameryce koncerny farmaceutyczne, lobbując wśród lekarzy, sprawiły, że ci wiedzeni chęcią zysku lub zwykłą głupotą zaczęli przepisywać je pacjentom jak cukierki. Jak działają opioidy? Przede wszystkim uśmierzają ból, ale w dużej ilości mogą powodować działanie euforyczne.

Tabletki szczęścia miały wysoki popyt i podaż. Zmarginalizowano przy tym to, jak bardzo uzależniają popularne „tabletki na ból pleców” i jak łatwo mogą wyrządzić krzywdę.

Choćby doprowadzając do depresji oddechowej, a w konsekwencji do śmierci. Część uzależnionych (choć niewielka, około 6 proc.) zaczyna od opioidów, a kończy na mocniejszych środkach – np. na heroinie, wielokrotnie tańszej niż tabletki.

Popularność leków w USA można mierzyć rosnącą liczbą zgonów i zyskami ze sprzedaży leków. Zyski ze sprzedaży popularnego OxyCotinu wzrosły od 45 milionów dolarów w 1996 roku do 1,5 miliarda w roku 2002 (sic!). Popularność OxyCotinu wiązała się także z tym, że jego producnet, firma Purdue Pharma, twierdził, że jest on zupełnie bezpieczny.

Przeglądając artykuły prasowe poświęcone hasłu „kryzys opioidowy” z ostatnich 24 godzin, znajdziemy kilkanaście relacji. Dziennikarka z Palm Beach na Florydzie opisuje historię „nieopowiedzianego kryzysu” – to ten, który dotknął dzieci uzależnionych. Dziennikarz z położonego na drugim brzegu USA San Antonio mówi o śmierci swojego sąsiada. Siedem godzin temu w Albany w stanie Nowy Jork mężczyzna z bronią w ręku napadł na aptekę, żądał opioidów. Przestaje dziwić, że w związku z kryzysem prezydent Donald Trump ogłosił „Nadzwyczajny Alert Medyczny”.

Powstrzymać epidemię

Ale to Barack Obama zwrócił uwagę na problem jako pierwszy. Choć jego działania można określić jako nieśmiałe. Głównie z winy Senatu, który nie chciał zgodzić się na proponowany przez Obamę miliard dolarów na walkę z uzależnieniem (stanęło na 181 milionach). W 2015 roku podczas konferencji w Zachodniej Wirginii Obama mówił o szkoleniach, które będą przechodzić lekarze z zasad przepisywania środków przeciwbólowych na receptę.

W październiku 2016 roku, na finiszu swojego urzędowania, spotkał się z uzależnionym od opioidów raperem Macklemorem, a całe spotkanie zostało nagrane i zmontowane przez MTV. Stało się ono częścią filmu „Prescription for Change: Ending America’s Opioid Crisis”, który można obejrzeć na YouTube. Macklemore mówi tu o wstydzie, który odczuwa uzależniony, o spotkaniach grup wsparcia, na których inni mówią o swoich uzależnieniach, choćby od Vicodinu (tej niewielkiej tabletki, którą notorycznie połyka popularny dr House). Film pokazuje też czytelne infografiki pokazujące skalę problemu w USA.

Słowem, robi wszystko, żeby obudzić Amerykę, zanim ta zupełnie popadnie w odrętwienie. Pałeczkę od Obamy przejął Trump, choć 45. prezydent USA nie byłby sobą, gdyby odpowiedzialnością za obecny stan rzeczy nie obarczył poprzednika. Rząd Donalda Trumpa przeznaczył 500 milionów rocznie na pomoc i profilaktykę w walce z lekami na receptę.

Problemy Stanów Zjednoczonych brzmią dla nas jak zupełna fantasmagoria. Polska jest na ostatnim miejscu wśród państw UE, jeśli chodzi o przyjmowanie opioidów (Polacy masowo zażywają preparaty zawierające ibuprofen i paracetamol). Nie zmienia to faktu, że władzy, tej lub przyszłej, należy w tych kwestiach patrzeć na ręce. Nad Wisłą przed kilkoma laty też można było usłyszeć z ust polityków o „nieuzasadnionym lęku” przed opioidami.

Oceń treść:

Average: 9 (3 votes)
Zajawki z NeuroGroove
  • LSD-25
  • Pierwszy raz

Mieszkanie na 4 piętrze. Niezbyt mądry pomysł. 3 zaufanych kumpli, muzyka i ja. Oczekiwania były spore... nie przeliczyłem się. Ale szczegółowo to na dole ;)

Witam wszystkich tripowiczów. Na wstępie chciałbym powiedzieć, że niczego tutaj nie wyolbrzymiam i nie bagatelizuję. Przekazuje Wam czystą prawdę. Przepraszam za długość, ale ciężko jest streścić 6h w 2 strony ;) Mam nadzieję, że się spodoba.

Jest to mój pierwszy trip raport, więc proszę o wyrozumiałość, ale postaram się Wam przybliżyć wszystko w najmniejszych szczegółach.

Całą przygodę mieliśmy przeżyc w 4 osoby. 3 moich przyjaciół i ja. Nazwijmy ich Fred, Sid i Narciarz (czemu tak, to później).

  • Szałwia Wieszcza

Autor: altWET

Substancja: Salvia Divinorum x10

Doświadczenia: Mary Jane, hasz, alkohol, extasy, jakieś dopalacze, amfetamina.

  • Dekstrometorfan
  • Katastrofa

Nastawienie pozytywne, okoliczności ryzykowne- wszyscy domownicy byli ze mną w domu

Dzień wcześniej razem z M. zaplanowaliśmy tą podróż, niestety (jak zobaczycie później) nie wszystko poszło po naszej myśli...

Wyruszyliśmy więc do apteki koło 15:00, pod pretekstem pojechania do maka. Zrobiliśmy zakupy i udaliśmy się w jakieś spokojne miejsce niedaleko mojego domu. Koło 16:00 już zjedliśmy po 2 opakowania Dexacaps. Chwilę jeszcze tam zostaliśmy, a następnie poszliśmy do mnie.

Jak dotarliśmy (koło 16:20) zaczęły się już pierwsze, delikatne efekty. Zaczęliśmy oglądać jakieś pierdoły na YouTube'ie, w sumie nie wiem przez ile.

  • LSD-25
  • Retrospekcja

Ostatni dzień Woodstocku 2011, koncerty Gentelmena, The Prodigy oraz Łąki Łan. Później koło namiotu na uboczu. W towarzystwie kompanów z poprzedniego tripa mającego miejsce ok. 3 tygodnie wcześniej - w trakcie koncertów niekwaszącego C oraz kwaszącego Sz koło namiotu. Wyjątkowo dobry humor utrzymujący się już od kilku dni, podekscytowanie przed koncertem The Prodigy - zespołu słuchanego mniej lub bardziej intensywnie od podstawówki.

 

TR pisany po długim czasie. Tym razem 3 lata od opisywanych wydarzeń.

randomness