No tak, zaledwie jedna na cztery osoby biorące udział w naszej sondzie, nigdy nie paliła "trawy". Może trzeba zajrzeć na forum, gdzie Ruff przestrzega, że "narkotyki są do d...", Jacek radzi, żeby nigdy nie próbować, bo to śmierć, a zdaniem Żylety "na początku jest cool a potem shiz na maxa". Z drugiej jednak strony...
"Powinna być zalegalizowana. Akcyza, kontrola jakości itp. Fajny odlot, bez kaca i mniej szkodliwy niż wóda i szlugi. Howg!" - napisał jako pierwszy adlph, czym rozpętał prawdziwą burzę. Kontry posypały się błyskawicznie.
kkk: "Zgadzam się z legalizacją, ale cena powinna być co najmniej 10 razy większa. Jak chcą palić, niech płacą za głupotę. Taka naturalna selekcja."
emma: "Stary, pytanie jest co myślisz o jaraniu, a nie czy byłoby fajnie, gdyby ją zalegalizowano. Zresztą, to fikcja. W naszym zas... kraju nigdy do tego nie dojdzie.
Ruff: "Nie no, stary, nieźle się wyluzowałeś, albo nie wiesz o czym piszesz, albo masz coś z głową. Ja też byłbym za legalizacją, bo po co nabijać kasę dealerom i innym cwaniakom. Ale chyba przesadziłeś, że to nie szkodzi. Bo to jest wierutna bzdura. Narkotyki są do dupy!!!!!!"
Zielona śmierć
Podobno od jarania można nawet umrzeć, co starał się przekazać internautom Jacek: "Moim zdaniem, trawa to największy przekręt jaki istnieje na tym świecie. Jarałem trawę parę razy, ale doszedłem do wniosku, że nie chcę tak żyć. I radzę: nigdy nie palcie tego gówna, bo to tylko śmierć".
Dla niektórych zabrakło jednak konkretnych argumentów. Dzordzo S.: "Drogi Jacku, a jak żyłeś wtedy, gdy spadła na ciebie owa śmiertelna choroba pt. "Jarałem parę razy"? Bardzo mnie to ciekawi. A jak nie odpowiesz, to będę sobie jarał dalej i nigdy się do twojej rady nie zastosuję. A następstwa tego, jak przecież piszesz, mogą być tragiczne..."
Lord Bryan: "Słusznie! Lepiej powiedz, Jacku, jak to było naprawdę, ale tak bez owijania w bawełnę - w przeciwnym wypadku Dzordzo S. nigdy nie przestanie, aż znajdzie się w miejscu, z którego nie ma już odwrotu..."
Uzależnia czy nie?
Można sobie żartować, momentami robiło się jednak poważnie. Żyleta: "Czytam to, co poprzednicy napisali i w głowę zachodzę, czy oni rozumieją temat? Ale nic, to po trawie się tak ma - nie dociera nic ze świata zewnętrznego, na początku jest cool a potem shiz na maxa. Wiem o tym, bo sama siedzę w tym gównie od 6 lat praktycznie dzień w dzień.
A co myślę o paleniu trawki... gówno i tyle, ale przytaknąć mi może jedynie ten, kto sam pali i niby mówi, że nie jest uzależniony, ale gdzieś w mózgu kombinuje jak by tu załatwić lufkę, żeby chociaż opalić smołę... Pozdrawiam jaraczy - skuna nara."
I tu odpowiedzi były różne. Przytaczamy najciekawszą. Koko: "A jednak, Żyletko, są osoby, które palą trawkę od wielu, wielu lat i jakoś się nie uzależnili, ja jestem tego doskonałym przykładem, pierwszy raz zapaliłem mając 17 lat, to były zamierzchłe czasy, teraz skończyłem 29 i czasami, mając okazję zakupu dobrego gatunku, korzystam z okazji (choć nie zawsze, a lufę mam dość tłustą od sylwestra nie używaną ani nie opalaną). Czasami jednak coś najdzie i wtedy sobie zapalę z największą przyjemnością (nawet w obecności żony) . Uważam że z trawą jest tak samo jak z alkoholem - wszystko z umiarem, a i ważne, żeby nie zacząć zbyt młodo. Zresztą, zastanawia mnie społeczna tolerancja dla alkoholu i nietolerancja marichułany."
Komentarze