W 2001 r. Phenian sprzedał technologię rakietową do Iranu, Pakistanu, Syrii, Libii, Egiptu i Emiratów Arabskich. Zarobił na tym 580 mln dol. - podał we wtorek w Seulu zachowujący anonimowość przedstawiciel armii amerykańskiej, powołując się na "ogólnie dostępne źródła i analizy". Kolejne setki milionów przyniósł mu handel narkotykami i drukowanie fałszywych pieniędzy. O tym, że wygłodzona Korea Północna zamieniła się w światowego handlarza bronią i narkotykami i że są to główne źródła dewiz reżimu, Amerykanie wiedzą od dłuższego czasu. Sekretarz obrony USA Donald Rumsfeld określił ten kraj jako "największego pojedynczego eksportera rakiet balistycznych na świecie". W grudniu ubiegłego roku marynarka hiszpańska zatrzymała na Morzu Arabskim północnokoreański statek z rakietami dla Jemenu; w kwietniu patrol australijski zatrzymał na krótko inny tamtejszy statek wiozący 50 kg heroiny wartości 48 mln dol. Amerykanie wyliczyli, że tylko w 2001 r. Phenian wydrukował fałszywe banknoty amerykańskie wartości 15-20 mln dol., a na handlu narkotykami zarobił pół miliarda dolarów. Phenian, który przyznał się do posiadania bomb nuklearnych, może też stać się w przyszłości światowym dostawcą materiałów rozszczepialnych, w które zaopatrzy kolejnych kandydatów do klubu nuklearnego (to najgroźniejszy aspekt sprawy, bo prawdopodobieństwo, że Korea użyje bomby jest niewielkie).
Jak temu zapobiec? Czy znów zasiąść z Phenianem do stołu rokowań? Będą o tym rozmawiać w środę prezydent Bush i prezydent Korei Południowej Roh Moo-hyun. Od poniedziałku Roh przebywa z pierwszą oficjalną wizytą w USA. Służy ona przede wszystkim zademonstrowaniu, że sojuszniczy Waszyngton i Seul są zgodne w zasadniczych sprawach. Przemawiając na posiedzeniu Stowarzyszenia Koreańskiego w Nowym Jorku, Roh powiedział, że przed Phenianem są dwie drogi: "brnąć w ślepą uliczkę lub otworzyć się". Podobnie jak jego poprzednik Kim De Dzung, chce on doprowadzić do tego otwarcia cierpliwie, krok po kroku, nie ulegając prowokacjom sąsiada. Phenian natomiast liczy, że uda mu się wbić klin między Waszyngton a Seul.
gazeta.pl/AP, mak 13-05-2003
Komentarze