Koka pod pręgierzem

Ludzie listy piszą...

Anonim

Kategorie

Źródło

"Wiedza i Życie" nr 4/1996
Piotr Daszkiewicz

Odsłony

3562


W "Wiedzy i Życiu" nr 2/1996 zwraca uwagę artykuł Piotra Daszkiewicza pt. Zadziwiająca historia koki. W moim odczuciu jest to forma reklamy i promocji narkotyku. Autor z dużą lekkością opisuje zbawienne, właściwie boskie, działanie koki, pomijając prawie całkowicie wyniszczające skutki jej niekontrolowanego używania. Kokaina uznawana jest na świecie za jeden z cięższych narkotyków. We wspomnianym artykule natomiast wysławiane jest pod niebiosa jej dobroczynne działanie, a omówienie negatywnych skutków stosowania zostało poważnie ograniczone (...).

Trudno o bardziej chwytliwy pomysł na promocję wśród poszukującej młodzieży, która, będąc zagubioną we współczesnym świecie, usiłuje odnaleźć własną drogę. Sam tytuł artykułu sugeruje fascynację narkotykiem i może przyczynić się do jego promocji.

Negatywne aspekty produkcji i wykorzystania kokainy autor ogranicza do zanieczyszczenia Amazonki, degradacji gleby i niszczenia lasów. Czytając artykuł, odniosłem wrażenie, że autor ubolewa nad niedoinwestowaniem tej niezwykle ważnej gałęzi przemysłu dla gospodarki Trzeciego Świata. Wzmianka o walce z przemysłem kokainowym ograniczona jest w artykule do stwierdzenia faktu, że prowadziła ją Korona Hiszpańska, Kościół Katolicki, Rząd Stanów Zjednoczonych, oraz prawo międzynarodowe i policja. Podsumowując tę część artykułu, autor podkreśla, że z batalii tych jako jedyna i niezwyciężona wychodziła boska kokaina.

Mój sprzeciw budzi rażąca dysproporcja między przedstawionymi w artykule dobrodziejstwami, jakie nieść może wykorzystanie krzewu koki - źródła potężnych leków stosowanych w kontrolowanych warunkach, a degradacją i śmiercią milionów ludzi powodowaną niekontrolowanym zażywaniem narkotyku, o czym autor nawet nie wspomina.

Kończąc artykuł, Pan Daszkiewicz stwierdza, że krzew kokainowy jest rośliną utożsamianą z narkomanią, korupcją i przemocą. Zwrot "rośliną utożsamianą" oznacza, że związek między nią a narkomanią, korupcją i przemocą jest jedynie domniemany. Autor ma prawo do takiego poglądu, lecz moim zdaniem autorytet człowieka nauki nakazuje by zaznaczyć, że jest to pogląd odosobniony. Moje zdziwienie wynika także z tego, że redakcja, pozostawiając takie stwierdzenie bez komentarza, utożsamia się z nim.

Sądzę, że zamieszczenie omawianego artykułu jest poważnym błędem redakcji, która powinna zwracać więcej uwagi na uboczne konsekwencje przyjmowanych do druku tekstów. Źle byłoby, gdyby zasięg i autorytet dobrego i popularnego pisma przyczynił się do promocji narkotyku.

Łączę wyrazy szacunku

Kamil Płodowski

Ze zdziwieniem zapoznałem się z uwagami Pana Kamila Płodowskiego na temat mojego artykułu dotyczącego historii koki, jak i z jego zarzutami o "brak czujności" ze strony redakcji. Nigdzie w moim tekście nie mogę dopatrzeć się promocji czy reklamy narkotyku. Myślę, że Pan Kamil Płodowski zbyt pochopnie utożsamia kokę-roślinę z kokainą-narkotykiem. Mój artykuł dotyczy przecież jakże fascynującej historii tej rośliny, a nie kokainy i skutków jej zażywania. To tak, jakby utożsamić polską tradycję spożywania makowca z morfiną czy choćby opium, otrzymywanych przecież z maku lekarskiego. Czy wreszcie spustoszenia, jakie czyni alkohol i alkoholizm powinny przekreślać wspaniałą historię winorośli i jej roli w kulturze europejskiej?

Żeby nie było nieporozumień: jestem wrogiem używania narkotyków (nie tylko tych ciężkich) i ich legalizacji. Może poznanie historii i fenomenu roślin halucynogennych jest właśnie użyteczne dla zrozumienia i zwalczania narkomanii. Czyż nie zastanawia fakt, że kokaina (nie koka) czyni swoje spustoszenia wyłącznie w krajach uprzemysłowionego Zachodu, nie stanowiąc praktycznie społecznego problemu w krajach, w których koka była uprawiana?

Proces sakralizacji roślin halucynogennych, charakterystyczny dla wielu cywilizacji był wielokrotnie badany i opisywany przez przyrodników i etnografów. Już dwa wieki temu, zesłańcy - żołnierze Konfederacji Barskiej - opisywali kult muchomora Amanita muscaria wśród ludów syberyjskich. Zwyczaje te fascynowały nieomal wszystkich znaczących botaników włącznie z Linneuszem i Humboldtem. Już po II wojnie światowej badania prowadził francuski mykolog R. Heim nad grzybami halucynogennymi Starego i Nowego Świata. Amerykański botanik R. E. Schutes opracował nawet Atlas boskich roślin. Wspomnieni autorzy publikowali wielokrotnie rezultaty swoich badań także w pismach popularnonaukowych. Nikt nigdzie, włącznie z krajami o bardzo ostrych przepisach antynarkotycznych, nie traktował ich publikacji jako niebezpiecznych czy promujących narkotyki. Banałem jest przypominanie, że cenzurowanie badań naukowych (także etnobotanicznych i tych dotyczących roślin halucynogennych) jest nie tylko niemoralne, ale z pewnością nie przyczyni się do zdefiniowania skutecznej polityki walki z narkonanią.

Łączę wyrazy szacunku

Oceń treść:

0
Brak głosów
Zajawki z NeuroGroove
  • 1P-LSD
  • Przeżycie mistyczne

Zaraz po pracy, na dworze chłodno aczkolwiek przejaśniło się. Słońce coraz niżej nad horyzontem. W domu spokój, nikogo nie ma, czysto i świeżo. Humor bardzo dobry, ponieważ wiem co mnie czeka

15:00 wyjście z pracy, szybko złapać tramwaj i kierować się prosto do domu. Plan oczywiścię się udało i już o godzinie 15:40 równo wziałem wszystkie blottery. Powrót do domu, włączam kompa, biore plecak lece do sklepu. 16:10 wychodzę ze sklepu i odczuwam pierwsze efekty - lekko skrzywiony humor, zmienia się postrzeganie przestrzeni, "spięcie" na karku oraz ogólna zmiana myślenia. Zaskoczyło mnie tak szybkie działanie, ale to zapewne przez dawkę, którą brałem. Blottery pogryzłem i zjadłem.

  • Pierwszy raz
  • Pseudoefedryna

Nastawienie pozytywne, wieczorne zamulanie przy komputerze.

Witam, pierwszy raporcik więc trochę wyrozumiałości jeśli można prosić ;).

Trochę chory więc było trzeba wybrać się do apteki, zafundowałem sobie paczkę boxagrippalu ( nie wiem czy w Polsce jest dostępny ). Jedna sztuka zawiera 200 mg ibuprofenu i 30 mg chlorowodorku pseudoefedryny. 

21:30 - Biorę 10 tabsów i popijam mocną kawką.

Siedzę, skroluje facebooka, na słuchawkach grają rapsy i kończę palić fajkę. 

22:30 - No coś tam niby się dzieję lekkie pobudzenie, serducho zaczęło szybciej pikać pozatym nic ciekawego.

  • Muchomor czerwony
  • Tripraport

spory las ok. 6 km za miastem, następnie autobusy komunikacji miejskiej, mieszkanie w centrum

9 ususzonych naturalnie muchomorów czerwonych spożytych samotnie w lesie. Początkowe efekty tak jak przy wywarach z mniejszej ilości suszu tj. dysocjatywna poprawa humoru, wyostrzenie zmysłów, zastrzyk energii etc. no i mdłości naturlich, ale ku mojemu zdziwieniu bez spawania. Już po ok. 20 minutach pierwsza halucynacja słuchowa - wzmocniony odgłos przytłumionego bicia serca dobiegający jakby spod ziemi. Z czasem coraz większe oddzielenie od więzi z własną osobą, jak również zanik tego podłego posmaku związanego ze świadomością bycia zamkniętym w tzw.

  • MXiPr
  • MXiPr
  • Przeżycie mistyczne

Są to fragmenty z podróży mesjasza, niektóre bardziej lub i mniej spójne. Pozwól im płynąć, unosić się na obrzeżach jaźni niczym jedwabnym zasłonom otaczającym to, co podobno stałe i niezmienne.

 

***

 

Wynurzam się pośród pustki, nie wiedząc kim, czym i czy ogóle jestem. Wątła mgiełka świadomości nabiera masy, cząsteczki poszukują się niczym neurony próbujące stworzyć nowe połączenia, a wraz z narastającym tętnem procesu pojawia się coraz więcej informacji.

 

randomness