Matka Marcina, który walczy z nałogiem od siedmiu lat, uważa, że nie można karać osoby uzależnionej: – Pakowanie do więzienia chorego człowieka bez pomocy jest okrucieństwem. Ale już Maria Cz., matka Norberta, który tylko otarł się o narkotyki, jest odmiennego zdania: – Tylko strach może młodzież powstrzymać przed narkotykami.
Leczyć, nie karać
– Przeważnie łapie się płotki i wsadza do więzienia, a prawdziwi przestępcy - dealerzy nadal chodzą po ulicy. Jestem za niekaraniem, ale pod warunkiem, że taka osoba zostanie skierowana na rozmowę z pedagogiem lub psychologiem – mówi Grażyna Semik-Schwede, która kieruje oddziałem młodzieży uzależnionej w gnieźnieńskiej Dziekance.
Popiera ją w tym cały oddział zajmujący się młodocianymi narkomanami i alkoholikami, który jest przeciwny leczeniu na podstawie postanowienia sądowego:
– Musi być dobra wola i motywacja uzależnionego, bo młody człowiek podpisuje z nami kontrakt, a na siłę wysiłku nie podejmie.
Gnieźnieńscy specjaliści są przekonani, że nastolatek przyłapany z działką marihuany musi być skierowany do poradni (np. w Dziekance), aby ustalić, czy jest tylko eksperymentatorem, czy kwalifikuje się do leczenia. Tylko w ten sposób można mu pomóc. Przeciwna jest karze także Hanna Nowik z tej samej lecznicy, która jest kierownikiem oddziału leczącego dorosłych z uzależnienia: – Tak, taką osobę przyciągnąć do terapeuty, jeżeli ma przy sobie nawet niewielką ilość. Na oko nie można ustalić, czy jest sprzedawcą działek, czy sam bierze. Należy przy tym określić, jaki to jest typ dzieciaka: – W Stanach Zjednoczonych wyłapuje się osoby w pierwszej fazie ostrzegawczej po to, aby je obserwować – dodaje Hanna Nowik, chcąc tym przykładem podkreślić, że legalizowanie samo w sobie nie jest dobre, jeżeli później nic się nie zrobi w tej sprawie. Nawet jedna działka w kieszeni niewiniątka to także swoiste ostrzeżenie: – Powinien być obowiązek rozmowy, która wyjaśni, co się dzieje z nieletnim.
Zapis tylko na papierze
Renata ma 36 lat, z czego połowę przeżyła z narkotykami. Dla jej matki, samotnie walczącej z uzależnieniem córki od kokainy, mniej ważne jest dzisiaj, jak będą traktowane osoby z ,,jointem’’: – Pogodziłam się z tym, co spotkało moją córkę, ale wiem, że gdyby państwu zależało na wyrwaniu dzieci z nałogu, to starałoby się bardziej niż dotychczas.
Według niej zniesienie kary nie ma większego znaczenia, bo w naszym kraju nie ma prawidłowej profilaktyki zwalczającej zagrożenie narkomanią: – Twierdzę, a wiem, co mówię, że w każdej szkole bez trudu można kupić narkotyki, a dlaczego nic się z tym nie robi? Kiedy jej córka potrzebowała leczenia najbardziej i kiedy była jeszcze nadzieja, że można ją z tego wyrwać, na miejsce w ośrodku kazano jej czekać miesiącami. Teraz nie jest lepiej: – Nie popieram karania za posiadanie jednej działki narkotyku, ale nie podoba mi się również, że ministerstwo zdrowia tylko tyle ma do zaoferowania tym dzieciom – mówi matka narkomanki.
W gnieźnieńskim szpitalu, gdzie przebywają uzależnione dzieciaki na leczeniu, terapeuci mają niewiele czasu, aby przygotować je do nowego życia za szpitalnymi murami. Dopiero oni uczą nastolatków, jak radzić sobie ze stresem i jak się podporządkować, co jest dla nich bardzo trudne, regulaminom, których dotąd żaden nie przestrzegał. Po wyjściu ze szpitala nie wiadomo, kto się nimi zajmie: – Ignoruje się problemy młodych ludzi – mówi Grażyna Semik-Schwede.
Zniesienie kary za posiadanie działki jest więc sprawą drugorzędną. Bez specjalnego entuzjazmu do projektu ministra podchodzi też Barbara Kęszycka, dyrektor Centrum Profilaktyki Uzależnień przy al. Marcinkowskiego w Poznaniu: – Karanie za jednego jointa było prawem na papierze i podnosiło jedynie statystykę, a grube ryby od sprzedaży narkotyków nadal były na wolności. Przed poprzednią nowelizacją, która zaostrzała karę, była dyskusja, ale chęć zmiany była tak silna, że nikt nie słuchał krytycznych głosów. Teraz proponuje się powrót do przeszłości, ale nie oferuje się nic więcej poza zniesieniem martwego przepisu.
Radosław Dukat pedagog Centrum Wspierania Rozwoju Dzieci i Młodzieży - KLUB ul. Sienkiewicza w Poznaniu
To jest zły pomysł, bo daje przyzwolenie na posiadanie i zażywanie narkotyków. Minister mówi o niewielkiej ilości, zapominając, że alkoholik też zaczyna od jednego kieliszka, a kończy na uzależnieniu. Jeżeli młoda osoba ma przy sobie jedną działkę, to także jest prawdopodobne, że w przyszłości może się uzależnić.
Danuta Pawlicka
Komentarze