Jak działa klinika lecząca medyczną marihuaną, i dlaczego lekarze odradzają stosowanie RSO [cz. 1]

Pierwsza część wywiadu z dr Mariano Garcia z Kalapa Clinic w Barcelonie.

Kliniki, w których lekarze leczą medyczną marihuaną w Polsce, jak dotąd nie istnieją, dlatego chcielibyśmy, aby na początek powiedział Pan coś o tej instytucji. Jak powstał pomysł stworzenia Kalapa Clinic, to wynik Pana osobistych zainteresowań, nacisków pacjentów?

Główna idea, która skłoniła nas do stworzenia Kalapa Clinic, to ułatwienie pacjentom dostępu do wiedzy i danych naukowych, które posiadamy obecnie na temat stosowania w lecznictwie marihuany medycznej oraz kannabinoidów. Z drugiej strony kierował też nami niepokój – chcieliśmy, aby pacjent miał dostęp do produktów bezpiecznych, odpowiednio analizowanych, wolnych od wszelkich zanieczyszczeń, jak pestycydy, alfatoksyny, metale ciężkie… W kwestii konopi i ekstraktów roślinnych to bardzo ważne. Rośliny wzrastające w zanieczyszczonym środowisku bardzo dużo szkodliwych substancji absorbują wraz z substancjami odżywczymi – a najwięcej metali ciężkich. W tym kontekście można uznać leczenie z pomocą tych roślin za ryzykowne. Dlatego z jednej strony Kalapa Clinic zajmuje się składaniem wizyt, poradnictwem, leczeniem, oraz kontrolowaniem przebiegu procesu terapeutycznego z pomocą kannabinoidów u naszych pacjentów. Z drugiej strony, umożliwiamy za pośrednictwem laboratorium KSK dostęp do produktów odpowiednio przebadanych, oraz wystandaryzowanych – a to bardzo ważne, bo w różnych odmianach zawartości kannabinoidów mogą być różne w roślinie, a także w uzyskanym ekstrakcie.

Mówi Pan o tym jakby leczenie kannabinodiami było czymś całkowicie normalnym. Tymczasem czy marihuana tak naprawdę jest legalna w Hiszpanii?

Nie, tak nie jest. Jakiekolwiek produkt z konopi, który zawiera więcej niż 0,2% THC, uznawany jest za produkt nielegalny.

Czy zatem leczenie pacjentów odbywa się wyłącznie za pomocą CBD?

Moich pacjentów leczę zarówno CBD i THC – jeśli jest to konieczne. To znaczy – jeśli dany przypadek spełnia odpowiednie kryteria medyczne oraz naukowe – to takie leczenie nie będzie sprzeczne z prawem. Ryzykujemy każdego dnia – ale zawsze opieramy się na przesłankach medycznych.

Czyli do leczenia THC istnieją ściśle określone wskazania…

Zarówno CBD jak i THC mają swoje wskazania. Jednak ogólnie większość naszych pacjentów jest leczona i jednym i drugim, jednak w różnych proporcjach – nie licząc pewnych wyjątków. Wynika to z naszych doświadczeń i zrealizowanych badań.

Jak ustalane są te proporcje – czy decyduje wyłącznie choroba, czy coś więcej, na przykład cechy indywidualnego pacjenta?

Z jednej strony te proporcje zmieniają się w zależności od schorzenia które leczymy, ale musimy brać pod uwagę fakt, że każdy człowiek stanowi jakoby „odrębny wszechświat”, jeśli mowa o tolerancji na kannabinoidy – przede wszystkim THC. Dlatego proces terapeutyczny zawsze zaczynamy od dawek niskich, które zwiększamy zgodnie z rodzajem efektu, który chcemy osiągnąć, oraz jego długością. Początkowo zawsze wizyty kontrolne odbywają się w odstępie tygodniowym – wtedy uzyskujemy informację zwrotną od pacjenta, i możemy skorygować zarówno dawkę, jak i proporcje między kannabinoidami.

Do jak dużych dawek można dojść w ten sposób?

Tak dużych, jak jest w stanie tolerować konkretny pacjent. To dawki rzędu miligramów na kilogram masy ciała – zarówno w przypadku CBD jak i THC. Zawsze są dostosowane do jego wagi ciała. W każdym razie nigdy nie powinny być to ilości, które go otumaniają, utrudniając codzienne aktywności. Są tacy, który nie tolerują nawet minimalnych dawek THC, nawet w połączeniu z CBD, który odpowiednio moduluje działania psychoaktywne. Ostatnio kanadyjscy naukowcy opublikowali pracę, z której wynika że CBD nie ma takich działań – nie zgadzam się z nimi, bo w praktyce obserwujemy to niemal codziennie.

Niektórzy stosują ekstremalnie wysokie dawki THC – jak w przypadku oleju Ricka Simsona. To ilość rzędu 1 grama, 2 gramów a nawet więcej. Ów olej jest dość znany w Polsce, mówiono o nim nawet w mediach. Niektóre osoby twierdzą, że stosując wyłącznie ten środek, odrzucając metody konwencjonalne, udało im się wyleczyć z raka. Czy w swojej praktyce klinicznej widział Pan przypadek pacjenta, który wyleczył się z nowotworu za pomocą takiego środka?

To bardzo ważne pytanie w kwestii działań przeciwnowotworowych kannabinoidów. W Hiszpanii obecnie działają najważniejsi badacze zajmujący się tym tematem – Manuel Guzmán, Guillermo Velasco oraz Christina Sanchéz. Już od kilku miesięcy współpracujemy, wymieniając informacje i nasze obserwacje. Tworzymy w ten sposób niezależne Observatorio Español de Cannabis Medicinal (z hiszp. – Hiszpańskie Obserwatorium Medycznej Mairhuany), którego celami jest informowanie pacjentów, próby tworzenia protokołów leczenia, i gromadzenie najświeższych informacji na temat medycznej marihuany.

To próba połączenia waszego świata, ze światem naukowców?

Dokładnie tak. Każdy z nas wykonuje swoje zadania, ale tak naprawdę wszyscy kroczymy jedną ścieżką. Dlatego właśnie powstało Obserwatorium. Chcemy znaleźć odpowiedzi na najważniejsze pytania – w tym dotyczące kontroli produktów obecnych na rynku, i ich analizy, ustalanie czy skład zadeklarowany przez producenta jest zgodny z rzeczywistością. Z drugiej strony to sposób na legalizację medycznej marihuany, a ponadto – jak już wspomnieliście, to sposób na nawiązanie komunikacji między lekarzami – praktykami, jak i lekarzami i biologami, którzy prowadzą badania. Na dzień dzisiejszy nie przeprowadzono ani jednego badania naukowego, które rozwiązywałoby kwestie dawkowania kannabinoidów aby uzyskać efekt przeciwnowotworowy, jakie ich kombinacje byłyby najbardziej skuteczne, jak powinny wyglądać cykle takiego leczenia. Tego, nie wiemy. Nikt nie opublikował pracy zawierającej dawki które należy używać u pacjentów onkologicznych. Ani ja, ani nikt inny nie wie też, skąd wzięła się informacja o 1 gramie dziennie THC.

Ale czy to znaczy że te dawki nie działają?

Badania przedkliniczne wykazują, że prawdopodobnie THC zachowuje się dwufazowo, jeśli mowa o jego działaniu przeciwnowotworowym. Prawdopodobnie w niskich dawkach oddziałuje poprzez receptory GPR55, ale działa tak tylko wtedy, kiedy je blokuje, czyli jest antagonistą tych receptorów a to ma miejsce przy dawkach wysokich… I tych „wysokich dawek” nikt nie określił. Dotąd nie wykonano takich badań na ludziach. Zatem dawka wynosząca 1 gram… Nikt nie wie, kto ją ustanowił, i jak znalazła się na rynku. Poza tym sam nigdy nie używam tego oleju z następującego powodu. Olej RSO to koncentrat o wysokiej wartości głównie THC, ale rozpuszczalnikiem używanym do jego produkcji jest nafta. To rozpuszczalnik bardzo toksyczny. Zrobiono badanie chromatograficzne takiego oleju, pod kątem pozostałości tego rozpuszczalnika… I jego wyniki są przerażające.

Czy to nie było badanie dr Arno Hazekampa z Bedrocan z Holandii?

I ACM zrobiło podobne. Więc olej RSO robiony na nafcie to nie olej. O ile z punktu widzenia terapeutycznego może działać ze względu na wysoką zawartość THC, sądzę że tak, bo mam pacjentów leczonych THC, ale samego RSO nie używamy, i nikomu nie doradzamy jego stosowania w żadnym wypadku, ze względu na używany rozpuszczalnik.

C.D.N.

Oceń treść:

Average: 5 (2 votes)
Zajawki z NeuroGroove
  • Bad trip
  • Grzyby halucynogenne

Ostatnimi czasy dość często używałem substancji takich jak 4-HO-MET czy 25C-NBOMe, zawsze w towarzystwie, choć nigdy lekkomyślnie. Gdy po tych "zabawach" sięgnąłem po grzyby, okazały się działać słabiej niż zawsze, dlatego postanowiłem zrobić przerwę od psychodelików. Przy okazji obiecałem sobie również nigdy więcej nie używać substancji psychoaktywnych laboratoryjnego pochodzenia i korzystać wyłącznie z darów natury. Akurat tak się złożyło, że w trakcie tej przerwy rozstałem się ze swoją jedyną kobietą, co było dla mnie ogromnym ciosem. Od jakiegoś czasu myślałem o grzybach, wydawało mi się, że jestem już gotowy. I tak mnie tchnęło, akurat w najgorszy dzień, kiedy byłem najbardziej przybity i zdewastowany emocjonalne, żeby odbyć podróż. Wiedziałem, że S&S wykluczają cokolwiek pozytywnego, co mogłoby się zdarzyć podczas tripu. Mimo wszystko, postanowiłem sobie dokopać, spróbować coś zrozumieć, obrać nową drogę, a przede wszystkim stawić czoło największemu bólowi w najbardziej niesprzyjających warunkach. Stało się. Wieczorem, w swoim pokoju, zjadłem 4g suszonych łysiczek. Nigdy wcześniej nie przekraczałem 2,5g. Z głośników rozbrzmiewały Carbon Based Lifeforms, jako tło podróży.

Łysiczki skonsumowałem około godziny 23, w postaci proszku zapitego wodą, zmielone wcześniej w młynku do kawy. Zwykle pierwsze efekty działania grzybów odczuwam po 25-30 minutach. Tym razem początkowa fala otarła się o mnie po niecałych dziesięciu. Już wtedy wiedziałem, że będzie to coś nietypowego, wcześniej mi nieznanego. Kolejne 10' było podsycaniem ciekawości, wzrastaniem podniecenia nowym doświadczeniem. Minęło 25 minut od konsumpcji, a ja miałem już dość. Musiałem bezpowrotnie wyłączyć muzykę.

  • Gałka muszkatołowa

Gałkę możesz spotkać w dwóch postaciach (chyba że są jeszcze inne): w postaci

zmielonej oraz w postaci całych gałek.


Postać zmielona jest mało praktyczna, gdyż po pierwsze firm ja produkujących

jest multum i trudno trafić na dobry gatunek. Poza tym przechowywana po

zmieleniu w papierowych (!) woreczkach szybko traci swoje własciwosci psychodeliczne

(w przeciwieństwie do zapachowo - smakowych). Jesli jednak masz dostęp

tylko do takiej postaci, to proponuje 2 pełne torebki wsypać do szklanki,

  • Marihuana
  • Przeżycie mistyczne

Takie sobie- miejsce dość obce i ryzykowne, ale oczekiwania pozytywne. Przynajmniej u mnie.

••••••••••••••••••••••••••••••••••••

WSTĘP

Tak więc, opisywany trip, a raczej trzy następujące po sobie tripy będą miały miejsce w pokoju hotelowym. Obecnie jestem na wyjeździe szkolnym.

 

W wydarzeniach będą brali udział trzej istotni towarzysze. Nazwijmy ich Żołądź, Kasztan i Kokos.

 

  • Dekstrometorfan

S&S : Droga na peron, Most.

Doświadczenie : Kofeina, Tytoń, Alkohol, THC.

Dawkowanie : Tussidex, 360 mg.

Chciałbym zaznaczyć, że jest to mój pierwszy raz z czymś mocniejszym, wypadło na DXM.

Stoję z kumplem (nazwijmy go L.) w mało widocznym miejscu i połykamy. Najpierw on, 18 małych tabletek ląduje w żołądku, potem ja, popijamy sokiem i idziemy gdzieś usiąść.

Dzwonimy po następnego znajomego (a tego nazwijmy G.), przychodzi i razem wyruszamy w Dexową podróż.

randomness