Dziś postanowiłam rzucić to gówno. Zerwałam z moim chlopakiem A. To on mi pierwszą lufe podał, pokazał cały ten narkotykowy świat.

Mazylar Ghiabi z Oxford University opublikował niedawno zaskakującą wypowiedź w rozmowie dla The Conversation, w której stwierdza, że przywódcy z Iranu rozważają legalizację marihuany i opium.
Mazylar Ghiabi z Oxford University opublikował niedawno zaskakującą wypowiedź w rozmowie dla The Conversation, w której stwierdza, że przywódcy z Iranu rozważają legalizację marihuany i opium.
Ghiabi przyznaje, że 70% więźniów w tym kraju znajduje się w więzieniach w zwiazku z oskarżeniami o przestępstwa związane z narkotykami (70% z 225000 więźniów), zgodnie z danymi World Prison Brief.
Niedawny wzrost egzekucji w Iranie przyczynił się do globalnego skoku stosowania kary śmierci w ciągu ostatnich dwóch lat.
"Handlarzom narkotyków grożą surowe kary, które obejmują kary śmierci", napisał Ghiabi. Ale poinformował także, że Iran prowadzi politykę redukcji szkód polegającą na "dystrybucji czystych igieł dla osób przyjmujących narkotyki dożylnie, programów substytucyjnych metadonu (również w więzieniach) i rozległego systemu leczenia uzależnień."
Teraz okazało się, że Saeed Sefatin, urzędnik, który promuje taką politykę, został również propagatorem legalizacji.
Ghiabi jest wyraźnie zachwycony jego propozycją:
Jeśli Iran będzie w stanie zreformować swoją politykę antynarkotykową, populacja więzienia znacząco spadnie. Państwo będzie miał dostęp do nowych zasobów – produkcja i sprzedaż narkotyków, które wcześniej były nielegalne, a dotychczas znajdują się w rękach przestępców. Sektor rolniczy uzyska wiele korzyści z uprawy konopi i maku. Zważywszy, że konopie i opium są rodzimymi roślinami, które miały historyczną obecność w Iranie, są również w dobrym miejscu, aby rozpocząć nowe podejście do kontroli rodzimych narkotyków.
Dopóki jednak przestrzeń demokratyczna w Iranie nie otworzy się na działaczy i społeczeństwo obywatelskie, to plany Saeed’a Sefatin będą bardzo trudne do zrealizowania.
Brak motywacji do czegokolwiek. Moment w którym nic już nie cieszy, nic nie ma sensu. Liczy się tylko zdobycie narkotyku, jaranie go w spokoju.
Dziś postanowiłam rzucić to gówno. Zerwałam z moim chlopakiem A. To on mi pierwszą lufe podał, pokazał cały ten narkotykowy świat.
Start: Mieszkanie kumpla, za oknem od paru godzin noc - ja trochę niepewny jak to bywa przed pierwszym razem. Czekamy godzinę na ewentualne skutki uboczne po czym opuszczamy lokal. Po próbie: Wędrujemy po mieście załatwić parę spraw (całość zajmuje nam jakieś 2h). Noc trwa w najlepsze, już trochę bardziej pewny siebie zapraszam kumpla do siebie. U mnie: Jesteśmy zrelaksowani i spokojni, a co więcej sami. Zaczynamy chill out przy cichej muzyce, pojedyncza lampka tworzy odpowiedni nastrój żeby zapomnieć o wszelkich zmartwieniach. Po wszystkim: Późną porą odprowadzam kumpla, nie ma prawie nikogo na ulicy, powiewa chłodem. Odkąd wyszliśmy z mojego mieszkania w słuchawkach rozbrzmiewa psychotrance (moje pierwsze zetknięcie z nim tak by the way), w drugą stronę idę sam - moją uwagę zwraca przede wszystkim muzyka i światła miasta.
Mówiąc szczerze to mój pierwszy taki artykuł, więc chyba najlepiej zrobię rozpoczynając go przedstawieniem krok po kroku jak się miała sytuacja "wtedy". Miejcie cierpliwość, a kto wie? Może znajdziecie tu nawet coś dla siebie.
Tego dnia prawie dwie godziny spędziłem na rozmowie z dziewczyną o niczym. Mrok nocy przecinają światła miasta, a my rozchodzimy się w swoją stronę - ona do domu i ja do domu. Ponieważ jednak nigdy się nie nudzę już w chwilę po rozejściu przychodzi do mnie sms od dobrego kumpla.
"Wbijaj do mnie, mam niespodziankę."
Niedzielne mroźne popołudnie, końcówka lutego. Nastawienie bardzo pozytywne, miejsce około kilometra od domu, w pobliżu zagajnika. Byłem wtedy razem z kumplem.
Prolog
Mieszkanie znajomej kumpla, później trip do lasu nad staw i powrót do tego samego mieszkania, na końcu moje własne mieszkanie. Nastawienie jak najbardziej pozytywne, dobra ekipa, otwartość na ludzi, chęć przeżycia nowych doznań.
... czyli o tym jak poznałem gładki wszechświat muzyki latając na świetlnych wielorybach :D
Na początku trzeba dodać, iż tak na prawdę to przeżycie było moim pierwszym doświadczeniem z grzybkami. Za pierwszym razem mój mózg chyba nie był na to przygotowany, a dawka wynosiła około 20 suszonych łysiczek, przez co efektów nie było praktycznie wcale. Od tego czasu miałem styczność z paroma psychodelikami, które zadziałały, jednak żaden z nich nie dał tego co opisywany teraz trip...
Ale przejdźmy do rzeczy :)